Obecny okres świąteczny był nie tylko nietypowy, odrzucający tradycyjną obrzędowość lecz też kierował uwagę na istotę zarówno całego obrzędu skupiającego się na wydarzeniu historycznym, któremu chrześcijanie nadają rangę podstawy ich wiary. Kolejne dni wirtualnego uczestnictwa w nabożeństwach, Triduum bez umycia nóg, palenia ognia, zapalenia światła z ciemności, bez święcenia pokarmów tłumów na Rezurekcji itd. – tak naprawdę kaleczyło te święta. Tylko w sferze samego obrzędu.
Nie ma jednak tego, co by nie miało jednak dobrej strony.
Oto ten czas kierował uwagę i myśli na rzeczy, obok których, na co dzień i zazwyczaj przechodzimy ich nie zauważając, nie rozważając uważając je za oczywiste.
Na przykład - zwykłe u nas, zwłaszcza w tym czasie, tłumy w Kościołach – nie pozwalały sobie nam wyobrazić tego, co na Zachodzie bywa codziennością – widoku pustych Kościołów w trakcie sprawowania Mszy Świętych. Dziś mieliśmy obrazy pustych Łagiewnik, Częstochowy – nawet Bazyliki św. Piotra w Watykanie. Nie sądzę by mury świątyń widziały takie rzeczy od swego powstania. Kalwaria, Matka Boska Częstochowska, Jezu Ufam Tobie też Droga Krzyżowa w Watykanie, adoracja Całunu Turyńskiego stawiają zasadnicze pytania. Te się ujawniają po odłożeniu na bok Konkursów Palm, Emausu jako choć cenną, ale jednak tylko oprawą. Mniej dotyczą one samej treści, zawartości czyli przekazu dotyczącego podstaw chrześcijaństwa.
Takie święta – nie święta, a jednak każdym dniem zadawały one różne pytania. Zwracały uwagę na sprawy najistotniejsze.
Mamy oto zadane pytania o religijność i wiarę. I nie chodzi i ich rozdzielenie co wyznaczenie im w życiu każdego z nas właściwego im miejsca.
Przerost, zbyt wielka waga nadawana religijności czy nazwijmy to obrzędowości grozi marginalizowaniem słowa wierzę, zajmuję się wierzę, przyjmuję i czczę treść pamięć tych wszystkich zdarzeń, zapisów, słów – które przyjmuję jako Credo
Trzeba przyznać że obecna sytuacja zwraca naszą uwagę na ustawienie sobie w stosownej hierarchii obrzędu świątecznego i samą istotę świąt
Powiem tylko o jednym pytaniu, które mi się nasunęło jako wręcz symbol tego problemu. Nie sądzę jednak – a mówię to z własnego doświadczenia by reakcja na to pytanie było dla każdego łatwa i oczywista do odpowiedzi. Mało tego wcale nie jestem pewien, czy pytanie bywa w ogóle zauważane. Wręcz chyba trzeba być świętym, by na nie odpowiadać z całą pewnością i bez wahania.
Mówię o refleksji nad kwestią – niby prostą
Gdy mówię – jestem osobą wierzącą to oznacza - chcę wierzyć, czy też - tak, wierzę dosłownie i bez wątpliwości. Sam podpis – Jezu Ufam Tobie – co za sobą niesie? W trakcie Mszy Świętej – mamy podniesienie – i słyszymy powtórzenie słów Jezusa – oto Ciało i Krew moja. Tak? – to jak rozumiem czy raczej przyjmuję słowo przeistoczenie? Przenośnia to czy dosłowność?
Albo mamy inną kwestię – ostro postawioną przez Papieża Franciszka – sprawa wartości każdego indywidualnego życia w czasach pandemii.
Nasze zatrzymanie się w biegu przez osadzenie w domu – czego doświadczamy - jest okazją do przemyślenia tego co powiedział Papież. Również wtedy gdy będzie się oceniało koszty gospodarcze naszego kraju w związku z epidemią.
Jest dość oczywiste, że koszty te będą wprost pochodną podejścia do szacunku dla życia. Trzeba mieć świadomość tego powiązania by rzetelnie oceniać Tych, którzy wybierają dziś i jutro będą wdrażali decyzje odnośnie zwalczania samej fali i skutków epidemii. Mamy dany czas na przemyślenie i zrozumienie sprawy. To ważne bo brak zrozumienia – będzie jeszcze bardziej kosztowny.
Przesada? Wcale nie.
Oto zobaczmy konsekwencje wynikające z różnic w podejściu do problemu reakcji na epidemię. Ze strony Polskiego Rządu, rządu kraju, w którym życie i człowiek ma priorytet i ze strony rządzących krajów świata, w których realnie ta hierarchia jest odwrócona. Nie mówię tu tylko o deklaracjach a o realiach. Na przykład – i to samo niech wystarczy w Holandii, wiek jest dziś kryterium selekcji do podejmowania starań dla ratowania życia, czyli w konsekwencji wcześniejszych zaniechań decydentów - to życie ma niższą rangę. W innych krajach reakcje dokładnie takie same jak te wprowadzane u nas, były podejmowane późno - bo gospodarka, bo jest jeszcze czas bo itd. Te opóźnienia miały miejsce niby z racjonalnych powodów. Skutek tych różnic? Rozkład liczby zakażeń – a więc i zgonów – z czasem trwania epidemii, w tych krajach jest ostry w swym przebiegu, wartości wysokie, ale też czas trwania epidemii będzie prawdopodobnie krótszy. Z kolei za tym modelem podejścia idzie znaczące przekroczenie wydolności systemów ochrony zdrowia a za tym i liczba zgonów jest dodatkowo podniesiona. U nas, działania wobec już pierwszych sygnałów problemu było wyprzedzająco inne. Najwyraźniej, w trosce o wartość każdego życia jako czegoś stojącego w centrum reakcji na każde zjawisko, podjęto wszelkie możliwe i dostępne starania o spłaszczenie rozkładu liczby zachorowań. Hamując ich skalę oszczędza się życia i zwiększa szanse na leczniczą ochronę zakażonych. Spłaszczenie oznacza obniżenie maksimum liczby zakażeń a więc i zgonów, jednak prawdopodobnie odbije się ono wydłużeniem czasu trwania epidemii i znaczącego zahamowania gospodarki i wzrostu kosztów jej ochrony oraz restartu. Innymi słowy, koszty gospodarcze będą u nas znaczniejsze, ale za to - więcej osób uniknie śmierci przypisywanej zarazie lub jej współudziałowi. Czyli gdzie indziej epidemia – przy dużej liczbie zgonów będzie łaskawsza dla gospodarki niż u nas
Piszę to by przedłożyć pod pamięć i rozwagę przy ocenie skutków i działań, że to wybór reakcji był wyborem fundamentalnym – uznającym, że należy zgodzić się na straty gospodarcze dla uratowania każdego życia. I drugie mamy postawioną jeszcze drugą rzecz. Bezwzględną konieczność zrozumienia ważnej przyczyny skali poniesionych strat i zgodnej współpracy dla usuwania skutków gospodarczych epidemii. Usuwanie – to będzie praca na rzecz uznania przyjętej hierarchii wartości życia – a nie pracą partyjną. Podejście do walki z epidemią i skutkami jako potyczki partyjnej jest i będzie wprost doświadczalnym dowodem w odniesieniu do zrozumienia pokazanych tu fundamentów. A to już jest informacją dla każdego z nas – wyborców. Bez względu na poglądy religijne czy partyjne.
W tym kontekście też należy oglądać to, o czym mówią te święta Wielkiej Nocy – o śmierci i życiu oraz zobaczyć jak destrukcyjne może być zderzenie w jednym miejscu, w jednej sytuacji, grup o zróżnicowanych podejściach do pojęcia wspólnego interesu wynikającego z podejścia do hierarchii wartości . Konflikt w tym zakresie pociąga bezpośrednio to, że gdy jedni będą budowali, to drudzy przedkładając swe swe interesy nad dobro wspólne (to wszak może poczekać – bliższa koszula ciału), będą wszelkimi sposobami przeszkadzali działając na rzecz ochrony swoich interesów. A i to nie konieczne wyłącznie z tego powodu.
Wtedy warto i taką sytuację oceniać w świetle zaprezentowanego punktu widzenia.
Dziś już mamy w tej sprawie żywe fakty. Jeśli uznaje się priorytet życia nad interesem tylko bardzo krytycznie trzeba oceniać i pamiętać na przyszłość wszelkie gry na destabilizację Państwa, dążenie do wymuszenia powstania chaosu prawnego po konstytucyjnym zakończeniu kadencji Prezydenta, prowadzenie działań opóźniających i blokujących prac Parlamentu zdążających do uzyskania narzędzi koniecznych dla kontynuacji prac legislacyjnych i wspomagania przedsiębiorczości. Pomocniczą rolę w tej postawie pełni demonstracyjne lekceważenie znaczenia śmierci. Zauważmy że mamy ataki za – co? Za złożenie wieńców przez pozostające w oddaleniu od siebie osoby pod pomnikiem Ofiar poległych pod Smoleńskiem i Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, poniżania, dalszego wyszydzania pomięci o tych co zginęli. Nie na darmo – najwyraźniej taka to sfera kulturowa samo upamiętnienie, szacunek dla przejścia z życia do śmierci jest mniej ważne dla tych ludzi od gospodarki
Pamiętać więc warto, że dotychczasowe decyzje rządzących bronią tych wartości. W kontraście zobaczmy dzisiejszą wiadomość o decyzji rządu Hiszpanii – w której epidemia zbiera najwyższe – po Włoszech – żniwo zgonów - zdecydował się na poluzowanie obostrzeń i restrykcji w imię – przyczyn gospodarczych. Innymi słowy – Hiszpanie powiedzieli sobie - ważniejsza gospodarka niż kolejne życia.
Czy my, jako społeczeństwo dziś ceniące sobie zgodnie z wiarą - życie jako wartość najwyższą – po tym jak epidemia się skończy a straty gospodarcze będą – bo będą – konkretne – czy nie zmienimy punktu widzenia. Może się zdarzyć zmiana wajchy na – trzeba było – tak jak Hiszpanie – zlekceważyć życia mielibyśmy może lżej w gospodarce.
Takiej pokusy nie da się wykluczyć.
Dlatego to napisałem i to w dniu pamięci o pogardzie dla życia i dla przeciwnika – który wręcz symbolizującym inną cywilizację.
Wrogą istocie święta zwycięstwa nad śmiercią – a śmierć uważającą za narzędzie walki. Fani tej cywilizacji nie zniknęli z życia publicznego.