Mnożą się apele by Prezes J. Kaczyński przestał się upierać przy majowym terminie wyborów. Tak dosłownie brzmią niektóre z nich. Czasem zamiast J.K używa się PiS albo – oni – bywa PiS – ory – ale generalnie wiodące jest jeden winowajca itd. Ten na dodatek ma czelność składać wiązanki w rocznicę Katastrofy - po prostu straszne.
Cieszyć to, choć tylko względnie, może - dlatego, że ci – co do zasady doktrynalni przeciwnicy Zjednoczonej Prawicy lub rezydujący wśród nich zdezorientowani politycznie i rzeczowo – uznają jednak Prezesa za rodzaj politycznego Demiurga Polskiej Polityki.
To już coś. Notuję postęp.
By w ogóle stawiać postulat zmiany terminu i to w obecnej sytuacji trzeba zupełnie nierealistycznie zakładać, że mamy do czynienia z działającą racjonalnie opozycją, a nie doktrynalnymi totolsami. To tak na wstępie. Trzeba też – co ważniejsze - nie znać obowiązującego w Polsce prawa zapisanego tez i w Konstytucji i lekceważyć całkiem realne zagrożenie, że totalsi nie tylko użyją każde prawdziwe lub dające się nagiąć dla wykorzystania odejście od tych zapisów – i mało tego – nie widzieć ich mrówczej pracy nad każdą okazją do destabilizacji Państwa. To wszak uznają już od czasów przegranych wyborów jedyną szansę na powrót. Wszak to co było – to dla ich środowiska były miody. Nie mówmy tylko o polityce – bo ta to głównie ambicje a o interesach bo to w nich się łączą polityka i biznes. Prawdziwy biznes.
Jest jeszcze jedna niestety najważniejsza okoliczność – epidemia.
Niezły galimatias.
I to uwzględniając, popatrzmy na termin wyborów.
Czas - rzecz jasna – paskudny. Małe szanse na wyciszenie epidemii. Jednak w wielu innych krajach epidemia nawet w ostrych formach – jakoś wyborom nie przeszkodziła. I od epidemii może zacznijmy.
Można mówić o dwóch różnych strategiach wobec epidemii. Jedna – późne wejście w okres ograniczeń, druga wchodzenie w nie właściwie wyprzedzająco. Strategia pierwsza skutkuje szybkim i wysokim skokiem liczby zakażeń i czyni łatwym przekroczenie wydolności służby zdrowia. Druga powoduje spowolnienie narastania zakażeń i działa w kierunku mniejszej ich liczby. Strategia pierwsza wydaje się skracać a duga, należy sądzić wydłuża czas trwania epidemii. Czasy te wpływają na skutki gospodarcze epidemii. Za ilością zakażeń - podąża liczba zgonów. Strategia opóźnionej reakcji stawia wyżej ekonomię niż życie, druga – odwrotnie oszczędzając życia, te stawia wyżej niż potrzeby gospodarki. Patrząc na kraje takie jak Włochy czy Hiszpania – te postępowały wedle pierwszego podejścia. Holandia wręcz już oficjalnie w epidemii sięga po eutanazję. Polska, najwyraźniej, wybrała postępowanie zgodne z podejściem drugim – oszczędzającym jak się tylko da życie z zapewnieniem wydolności systemu ochrony zdrowia na tyle na ile to jest w ogóle możliwe. Jednak – nie ma innej możliwości – jest to kosztowniejsze dla gospodarki. W każdym z tych wariantów gospodarki muszą być wspomagane by się nie zapadły w niemoc i zablokowanie.
I to są uwarunkowania dające tło do rozważań nad związkiem terminu wyborów z epidemią.
Termin wyborów Prezydenckich został ustalony w trybie i terminie konstytucyjnym przed wybuchem epidemii. Gdyby sprawy dyktował interes polityczny – przez rządzących – czyli PiS - powinna być wybrana strategia pierwsza – dająca szansę na wygaśnięcie lub przynajmniej wygaszanie epidemii przed terminem wyborów. Dało by to doskonałą pozycję jej kandydatowi – ale – właśnie – kosztem dobra ogólnego – zwiększonej liczby zakażeń i zgonów, Teraz utrzymanie terminu z wymogu Konstytucji – wywoła jazgot o zagrożeniu życia dla wszystkich i okolicy.
Widzimy – co cenią rządzący i o co chodzi w awanturowaniu się totalsów?
Mamy konfrontację dwóch różnych podejść do dobra ogółu i co ważne – lokowania w tym interesu partyjnego. Mamy wykazane – że dla PiS-u interes partyjny jest w tej sytuacji drugorzędny w stosunku do obowiązku wobec społeczeństwa, a także wskazanie na zasadniczy powód wyczynów pana Gowina, który najwyraźniej nie może się z tym pogodzić jako polityk od lat walczący o swą pozycję – co stało się dlań najwyraźniej jednak priorytetem.
Szkoda. .
Żniwo epidemii w innych krajach jest przerażające i jego porównanie z sytuacją w Polsce wystarcza by jednoznacznie ocenić sytuację.
Dodam może nadmiarowo i na kruchych ale jednak podstawach, opinię o perspektywach. Są podstawy sądzić. że przy obecnej strategii mamy szanse (zależy jak się ludzie zachowają w czasie świąt) zatrzymać się na 18-20 tys, zakażeń i odpowiedniej do tego liczbie zgonów, pomimo tego, ze Polska stała się dla Polonusów azylem antywirusowym. I na szczęście, że na taki krok otwarcia się na Nich bez wahania się zdecydowano. Byle potem – jak wyjadą to pamiętali. Tu jest Ich dom, azyl i maja swe miejsce.
Czy tak czy inaczej, jak w każdej ze strategii należy przyjąć do wiadomości perspektywę kłopotów gospodarczych, podniesionych wydłużeniem się czasu trwania epidemii. Dla nas i tak skutki będą odbierane jako bardziej dotkliwe bo efekt nastąpi po okresie błyskawicznej prosperity. Sześć lat temu startowaliśmy jako kraj do odzyskiwania aktywów gospodarczych i to dało dziś szanse na reakcje amortyzujące. Amortyzacja jednak to nie likwidacja skutków zablokowania gospodarki – ta zresztą nie będzie miała miejsce nigdzie. U nas będzie trudniejsza co należy przyjąć do wiadomości i uwzględnić oceniając to co wyrabiają i wyrabiać będę wszyscy chcący wykorzystać epidemię jako okazje do destabilizacji Państwa w stylu posttargowicy.
To ostatnie zdanie wymaga powtórzenia po raz kolejny najważniejszych argumentów wyjaśniający znaczenie i istotny cel domagania się zmiany terminu wyborów. I nie jest to jakowaś troska o zdrowie wyborców - to akurat pewne, W końcu w różnych krajach w czasie trwania epidemii są przeprowadzane wybory. Da się.
Zacznijmy może od najkrótszego powiedzenia dlaczego wybory muszą się odbyć i to w ustalonym terminie. Zgodnie z uwarunkowaniami konstytucyjnymi można ewentualnie je co najwyżej przesunąć o tydzień na 17.05.20. Warunkuje to po prostu data końca kadencji obecnego Prezydenta.
1/ wybory zostały ogłoszone w KONSTYTUCYJNYM terminie i trybie w czasie gdy epidemii jeszcze nie było
2/ Zgodnie z Konstytucją nie da się wyborów przesunąć. Chyba żeby zmienić Ustawę zasadniczą, ale na to totalsi mówią nie bo nie. Zresztą – zmiana jednego zapisu Konstytucji dla aktualnej potrzeby? Wyjściem ma być np. ogłoszenie stanu - wyjątkowego (pomijając, że dopiero podniósł by się krzyk o państwie policyjnym). Wprowadzenie tego stanu, po to by zmienić termin wyborów, stanowiłoby odwrócenie warunku legalności tego postanowienia. Byłoby bowiem odwróceniem związku – pomiędzy dopuszczającej taką decyzję przyczyną (stan zewnętrzny) i jej skutku (możliwość przesunięcia wyborów) na jego odwrotność. Zamiar przesunięcia terminu wyborów stałby się w tym powiązaniu przyczyną. Pociągałby to podważenie dopuszczalnej prawnie kolejności pozwalającej wprowadzenia stanu w sposób legalny. Widzą Państwo ten wrzask i szarpaninę? Zresztą miałaby to być wtedy kontynuacja przełożonej – czyli obecnej kampanii i wyborów czy też mówimy o rozpisaniu nowych wyborów. Te by, były ale niby jak, i na jakiej podstawie zaordynowane? 3/Trzeba też mieć na względzie koszty (w takim momencie!) - wprowadzenia stanu wyjątkowego – w tym kwestię odszkodowań głównie dla zagranicznych korporacji - na gruncie Ustawy z 2002 r wprowadzonej przez obecnie gardłujących o wprowadzenie takiego stanu wyjątkowego.
Cel jest jasny - ograbić Państwo i je wywrócić do super bałaganu – czego już doświadczamy.
Trzeba też mieć też wyobraźnię co do innych skutków "bezkrólewia" po zakończeniu kadencji Andrzeja Dudy w takich warunkach. Jak w banku na drugi dzień po tym fakcie zacznie się kotłowanina z wzywaniem pomocy z zewnątrz . W historii to już było i Targowiczanie wywalili Państwo na długo a i sami kończyli wisząc też u klamki Carycy i Cysorza.
Nie trudno zobaczyć, że chodzi o to, by - było jak było .
Nie da się przeprowadzić wyborów? Nikt nie mówi, że warunki są sprzyjające i spokojne lecz – jak powyżej wykazałem – jakiekolwiek kombinacje są groźne. Taka jest Konstytucja. To co się dziś wyrabia w chęci skorzystania politycznego z tego, że ręce rządzących są zajęte koniecznością ratowania zdrowia i gospodarki – jest po prostu niegodne i niespotykane dosłownie w żadnym z krajów walczących ze skutkami epidemii. Można sprawdzić. Zdziwiłbym się wyborcom, gdyby udało się Im wmówić, że oto leży w ich interesie poparcie tych figur. Choć kto wie - wieloletni trening medialny różne rzeczy wymusza.
Jakoś w Bawarii dało się przeprowadzić wybory i nie tylko tam. Sejm i Senat już po bólach, irracjonalnych i żenujących grach tzw. opozycji jakoś mogą już obradować zdalnie. Obecna zmiana glosowania nie jest zmianą zasad a techniki dokonania wyboru.
Na drugiej szali tego chocholego tańca z totalsami leży szansa na stabilizację polityczną i spokojną odbudowę gospodarki. Nikt mi też nie powie, że wszyscy dziś stojący po drugiej stronie barykady sztucznie wybudowanej z antypisu i doktrynalnego „nie – bo nie”, wyżej stawiają swoje interesy ponad dobro wspólne. W tym jestem akurat dobrej myśli. Egoizm w polityce jest niby motorem karier, ale wyborcy powinni w demokracji go tępić. W obronie wspólnego dobra. Bo polityka to działanie dla dobra wspólnego. Samouwielbienie kończy się tragicznie dla rządzonych a śmiesznością dla rządzących. Mamy przykłady.
Jakoś dziś i we Włoszech i W. Brytanii i Hiszpanii są takie same zasady jak mają być u nas i tam ludzie jakoś kumają - ze to nie Państwo policyjne a aktualna konieczność, która może być w dowolnym momencie i bez skutków finansowych - wycofana
Jedno jest pewne – rząd dziś się zajmuje się epidemią a nie wyborami.
Swoje powiedziałem – a ocena jest sprawą indywidualną każdego.
Dr inż. Feliks Stalony-Dobrzański
Kraków 13.04.20.