felekPorobiło się.
Oprócz epidemii, z którą ma problem cały świat – to nikt nie ma tej klasy opozycji. Wywalić państwo co wprost i bez ogródek mówi sam Pan Mecenas – dając instrukcję; jak wygra nie nasz – wyborów nie uznajemy, jak wygra nasz – uznajemy. Jak krzyczał podskakując jak na sprężynce – de-mo-kra-cja – kon-sty-tuc-cja. Te typy tak mają.

Przysłowiowy Kowalski sobie myśli. Trapi nas cała piramida problemów podana w sosie własnym z zagranicznymi przyprawami. Epidemia, za nią gospodarka i życie codzienne, a tu jak dzieci w piaskownicy okładają się czym się da – nawet z wołaniem pomocy. Co oni tam robią te darmozjady – kłócą się o jakieś głupoty. Ciężko strawne to dla zwykłego człowieka. Ten ma swą mądrość i jest zazwyczaj wręcz ekspertem w swej dziedzinie lub nawet tylko w większym lub mniejszym jej zakresie. Zawsze, a teraz szczególnie – człowiek obijany pomiędzy pracą, gonitwą dnia i problemami rodzinnymi – realnym widmem bezrobocia albo co najmniej obniżenia zarobków - takimi rzeczami jak utarczki parlamentarne, roszady, super wiadomości, które okazują się bełkotem albo tyż prawdą – zresztą - kto to wie – w ogóle się nie interesuje. Mało tego – nawała takich rzeczy – tylko irytuje i prowadzi do wniosku, że to wszystko jest zabawą pozerów poubieranych w różne szatki i świetnie się bawiących na koszt normalnych ludzi. Wprost świrusy.
Wniosek – niech się bujają – ale beze mnie. Wybory? – ale beze mnie.
Z jednej strony takie myślenie może nie dziwić. Opisany teatrzyk polityczny wspomagany jeszcze obrazkami serwowanymi przed snem na dobranoc przez media, których oferta rozrywkowa przyciąga - wydaje się być jasny i prowadzi do takiego właśnie wniosku. Któż też ma szansę poznania kulis i pełniejszej, wielostronnej informacji. Od tego niby są publicyści i czasem gadające głowy – czysta kakofonia. Mówi jeden przez drugiego, prowadzący tego rodzaju konfrontacje opinii, nie panują nad walką tyle, że nie w sprawie a o to kto głośniejszy i zirytuje interlokutora. Nie mówiąc o widzu.
Skąd ktokolwiek ma cokolwiek wiedzieć. Każdy powie - szkoda czasu .
Tak naprawdę, gdy się nie ma w ręku żadnych argumentów, staje się zrozumiała technika wypełniania czasu antenowego kosztem przeciwnika i unikanie tym rzeczowej rozmowy.
W ten oto sposób jest kształtowana magma społeczna, podatna na przekaz mediów głównego – bo najszerzej dostępnego nurtu, wspomaganego lawiną internetowych wpisów na żądanie z fabryk heitu. Publika nawet nie wie jak jest prowadzona za nos.
W tym tekście spróbuję dać pod rozwagę tylko - i aż - jedno pytanie..
Czy aby na pewno to zabawa w piaskownicy, a dyskusje są toczone o nic.
Zwłaszcza, że przecież przekonywująco brzmi taka na przykład figura retoryczna .często stosowana w fechtunku Wy tam Panowie i Panie (np.) mówicie o terminie wyborów, zajmujecie się jak, kto i co mówi albo nie zwłaszcza na forum Europejskiego czy naszego Parlamentu, a tu ludzie mają realne schody, a tu epidemia, ograniczenia – w kierunku totalitaryzmu (bo i takie rzeczy wymyślają zapewne w „trosce o zdrowie i życie”) a wy tak jakby nigdy nic nie było dookoła. Tym się zajmujcie a nie wyborami. I zauważmy kto podejmuje takie hasła – właśnie by uciec od przyznania co tak naprawdę oznaczają żądanie rezygnacji z wyborów
Rzeczywiście ten termin – warto nad tym myśleć?
Proponuję poważnie się zastanowić nad tym czy taka postawa jest racjonalna. Podkreślam – nawet dla interesu każdego z nas.
Wszak zresztą – co tu mówić o racjonalności. Ocena racjonalna – musi się opierać na wszechstronnej i przemyślanej informacji. Tu o takiej nie powinno się chyba mówić. Z natury polityka oraz manipulacja medialna nie podlegają wiedzy i analizie człowieka zajmującego się innymi sprawami. Ten nie ma i w zasadzie nie może mieć pełnej wiedzy i wielostronnej informacji. I w tym miejscu ostrzegam. Ci którzy unikają jak ognia porównywania racji – właśnie ciężko pracują by utrzymywać ten chaos i stan braku doinformowania. Nas wszystkich powinna więc bezwzględnie obowiązywać Ustawa o Zdrowym Rozsądku. To prawo uniwersale z naczelnym pytaniem kto na chaosie i co zyska.
I ma gotową odpowiedź
Na zapomnienie o tej Ustawie– moim zdaniem – liczy np. red T. Lis ze swym osądem, że ludzie są nie tylko głupi, ale są głupsi niż się wydaje. Jest on oczywiście w zasadniczym błędzie. Ludzie mają swą wrodzoną mądrość tyle tylko, że są informacją traktowani selektywnie i nie mają ani czasu ani szans na oparcie się o rzetelne źródła ocen. Innymi słowy – nie powinno się mówić o racjonalności ocen a brakach w widzeniu własnego interesu. I o tym mówmy.
Jeśli to sobie powiedzieliśmy – to rozważmy, że w każdej sprawie życiowej pilnuje się własnego interesu zasięgając rady czyli informacji od różnych znajomków albo – jak sprawa poważniejsza – ekspertów. Nawet samochodu się nie kupuje bez rozeznania a i tak w umowie podpisuje się kluzulę o tym, że widziały gały co brały. Wybory to kształtowanie swojego i nie tylko swojego losu na najbliższe lata a nawet i dalej. To dodatkowy powód dla troski. To w takim razie mówmy tylko przykładowo o terminie wyborów – bo ten wzięliśmy jako przykład pola przepychanek. Popatrzmy na polityka czy decydenta, wedle tego, jakie w wyborach mu daliśmy zlecenie w sprawie naszych wspólnych interesów. Jakie to my mamy interesy.. Te najbliższe ciału i kieszeni, a też i inne- drugie - będące ich podstawą. Mając doświadczenia codzienności, widzimy pierwsze - bez drugich są nie do zrealizowania.
Brzmi może zagadkowo. Lecz może warto się zastanowić czy te walki tam gdzieś daleko to wcale nie są zabawy w piaskownicy, a przygotowanie najważniejszych podstaw dla przyszłości. I tak oceniajmy postawy polityków.
W co gra Pani Gersdorf na przykład. O Konstytucję? Jakoś ostatnio ten temat spadł z wokandy, o prawo każdego sędziego do podważania decyzji Prezydenta? O trójpodział władzy – to sędziowie w całej palecie maja stanowić prawo czy je wykonywać. Czy na pewno to przepychanki o nic?
Uruchommy wyobraźnię co znaczy życie Kowalskiego w chaosie i dalszej samowolce Sędziów. W tym to kontekście zobaczmy w końcu sprawę przepychanek o termin wyborów. Sami rozsądźmy, czy aby na pewno mówimy o zabawie w strzyżono- golono. Tak naprawdę chodzi przecież o to, czy przez następne lata będziemy mogli spokojnie pracować nad usuwaniem skutków epidemii czy też decydujemy się na dalsze chybotanie łódką z myśleniem o Państwie i Narodzie – czyli o nas – rodem z knajpy Sowa i Przyjaciele.
Bujda?
Tak przynajmniej mówią totalsi. Wystarczy jednak popatrzeć na tą jedną sprawę terminu wyborów – ale nie przez pryzmat szkła telewizora i jatki a z perspektywy uwarunkowań konstytucyjnych i trwającej od sześciu lat akcji destrukcyjnej. Rozważny co znaczy stan „bezkrólewia” po zakończeniu kadencji Prezydenta. Jak będą mogły wchodzić w życie Ustawy konieczne przy wychodzeniu z kryzysu? Kto i jak rozpisuje i na kiedy (wiadomo to co będzie dalej z epidemią?), czy mają to być te same czy może całkiem nowe wybory. Jeśli na dodatek spróbuje się wyłuskać z pamięci jakiś przykład współpracy ku wspólnemu dobru i takiego się nie znajdzie – to widzimy jaki możemy mieć bal. My – nie Oni – a my. Nie w deklaracjach a w czynach i głosowaniach. Sami oceńmy jak może wyglądać usuwanie skutków gospodarczych epidemii gdy żadna Ustawa – nie będzie mogła wejść w życie. I po poniesieniu kosztów ewentualnego wprowadzenia stanu – jak go tam zwał obojętne a i takie światłe propozycje padają. Jak koszty wprowadzenia takiego stanu - to i czyjeś zyski. Koszty po naszej stronie zyski – odszkodowania dla korporacji
I jest to końcowe zauważenie – i to nie w tym tylko jednym temacie. które podsuwa owa Ustawa o Zdrowym Rozsądku.
Jak ktoś ponosi koszt, to ktoś na tym zyskuje – i rozważmy kto.
By sprawę rozsądzić – warto dodać sobie wiedzę a nie opowieści w tych sprawach. Czyli – warto podnieść głowę – by zobaczyć podstawy do realistycznej oceny tych przepychanek sejmowo – senackich z blokadą uskutecznianą w Senacie. Jaki może być cel i jakie mogą być skutki manewrów by nie przeprowadzić teraz wyborów mimo trudności – ale w konstytucyjnym terminie.
Wtedy dopiero widać, że same szanse wyborcze poszczególnych kandydatów mają drugorzędne jeśli nie trzeciorzędne znaczenie.
Dodajmy rozważenie dlaczego – UE robi taki wyjątek dla Polski i czy jest w ogóle w tym towarzystwie PE drugi kraj, którego niektórzy reprezentanci domagają się sankcji dla własnego kraju.
Pytań o rolę globalnego ocieplenia i handlu prawami emisyjnymi – już nie zadaję. Bo nie ma po co. Zadają je dzieciaki, których jak ekspertów słuchają politycy i dziennikarze. Strasznie się ich nagle boją. Ustawy by podejmowali po ich dyktando. A to są duże pieniądze.
Bądźmy poważni i nie dajmy się kołować.