Bloger "kelkeszos" opublikował wczoraj notkę, o tym jak ocenia ostatnią decyzję rządu o wycofaniu niektórych restrykcji, wprowadzonych w celu ograniczenia poziomu zakażeń i zgonów z powodu covid-19 (otwarcie galerii handlowych, muzeów, galerii sztuki). Wypowiedź ta jest, przede wszystkim, ciekawa z tego powodu, że reprezentuje, zarysowany w notce, typ poglądów, mentalności, postaw, charakterystycznych dla pewnej (nie potrafię ilościowo określić jak szerokiej) grupy osób w Polsce i w S24.

Nie miejsce i czas by poglądy te dokładniej rekonstruować, ale chodzi o spektrum opinii dotyczących istnienia samej epidemii (konkretnego wirusa, jego wykrycia za pomocą testu, skali epidemii w społeczeństwie - sugerowana "plandemia"), działań rządu w sferze walki z epidemią sars-cov-2, wprowadzanych ograniczeń gospodarczych i obywatelskich oraz opinii na temat zasadności i skuteczności szczepień. Nie jestem pewien, czy w skład tych poglądów wchodzi także przekonanie o "planach" zniszczenia i przejęcia małego, średniego i dużego biznesu (w Polsce i na świecie) przez "sterowanie epidemią" - co możemy wyczytać z tekstów niektórych blogerów.
Polemika z tezami wysuniętym wczoraj przez Autora jest dosyć trudna, ponieważ wymagałaby "prostowania", ustosunkowania się do niemal każdego zdania, z których wcześniejsze "stoją w pewnej opozycji" do zdań następnych. Bo co mamy sądzić o takim, chyba najważniejszym, stwierdzeniu tej "diagnozy"?:
A fakty są jednoznaczne - pod wpływem wzbierającej fali buntu, rząd ustępuje, choć rokosz jest jeszcze we wstępnej fazie.
"Jednoznaczne fakty", zdaniem Autora, to "ustąpienie rządu", który zdaniem wielu przedsiębiorców, opozycyjnych polityków i dziennikarzy oraz komentujących pod blogiem w niczym nie ustąpił. No bo przed kim ustąpił? Przed muzealnikami, właścicielami galerii sztuki? Czy oni ostatnio protestowali, grozili i ogłaszali jakiś bunt? Czy buntem i otwarciem sklepów grozili handlowcy z galerii handlowych? Przecież jest dokładnie odwrotnie - "wzbierająca fala buntu" branży restauracyjnej, hotelarzy, którzy wygrażali, że rozpoczną działalność nie patrząc na rządowe zakazy, zupełnie nic nie dała. Zresztą o jakim "rokoszu" mówi autor? O jakiej "fali buntu"? Jedyna fala buntu to zapowiedzi złożenia do sądu sprawy o odszkodowania za straty dla branży. Mamy zatem "rokosz", który finał znajdzie w obszarze gmachu sądowego. Autor - rozumiem - nadaje nowe znaczenie temu terminowi? Na ulicach mamy za to osoby, które protestują z powodu zupełnie innych ograniczeń.
Autor ma oczywiście prawo do swoich ocen, WRAŻEŃ, opinii..ale proszę nie nazywać ich faktami. To jest chyba jakaś cecha charakterystyczna pewnej grupy piszących. Mylenie swoich życzeń, wrażeń i opinii oraz OBAW I LĘKÓW (o epidemii, szczepionkach itp.) z czymś co ma jakieś empiryczne uzasadnienie (celowo nie używam określenia fakt).
Jeszcze bardziej widoczne jest to w innym fragmencie z tej notki:
I teraz stanęliśmy w obliczu przegranej, bo znów wpadają w biedę masy ludzi, a długi zaciągnięte na płacenie tym, którzy z konieczności nic nie robią uderzą w przyszłość następców. Tych dzieciaków, których już od dawna nie potrafimy uczyć, a teraz dobiliśmy cały system edukacji zdemolowaniem już dwóch lat szkolnych. Za to też przyjdzie zapłacić. Po co zatem mamy państwo? Na pewno nie po to aby jego bezduszna opresja niszczyła zasoby.
O co właściwie chodzi Autorowi? Jakie są jego poglądy i założenie na których opierają się te stwierdzenia?
1. W Polsce "masy ludzi" popadają w biedę (zauważmy, że Autor nie mówi o niższych dochodach ale o "biedzie").
2. Państwo się zadłuża co jest złe (bo uderza w przyszłość następców)
3. Nie potrafimy uczyć (od dawna) i "zdemolowaliśmy" edukację.
4. Zwątpienie w skuteczność działań państwa
Czy gdziekolwiek pojawiają się jakieś dane empiryczne o dochodach Polaków, które potwierdzałyby to twierdzenie o popadaniu "mas" w biedę? Danych empirycznych (faktów) brak. No i teraz, niezależnie już od braku uzasadnienia dla tego co Autor stwierdza, zastanówmy się nad pierwszym i drugim stwierdzeniem.
Czego chce Kelkeszos? O co mu chodzi:)? Boli go bardziej pogłębiająca się "bieda" czy może to, że "państwo" się zadłuża (przecież po to, by tej "biedzie", zwolnieniom pracowników i upadkom firm przeciwdziałać)?
A może Kelkeszos nie rozumie, że jedno jest z drugim powiązane - zadłużenie się państwa i wsparcie firm by uniknąć ich upadku i - w wyniku tego - płacenia jeszcze większych kosztów (ekonomicznych i społecznych), które zapłaciłoby też to młode pokolenie, wychowując się w rzeczywiście "zbiedniałych" rodzinach? CHYBA WŁAŚNIE PO TO JEST PAŃSTWO - o które dramatycznie pyta Autor - BY TEMU PRZECIWDZIAŁAĆ? Nie mam zamiaru występować tu w roli adwokata rządu, ale jeśli ktoś krytykuje rząd, to chciałbym wiedzieć za co konkretnie. Wtedy można się zgadzać, nie zgadzać, polemizować. W innym przypadku mamy do czynienia z czymś co potocznie nazywa się "bełkotem" (sorry).
Ale przejdźmy do podsumowania i morału. W podsumowaniu pewien FAKT, którego zabrakło w notce Kelkeszos'a. Empiryczne dane dotyczące upadłości firm, które - jak mi się wydaje - są niezbędna do tego, by opowiadać nie o wyobrażonej "fali buntu" i rosnącej biedzie w Polsce, a o rzeczywistości. GUS co kwartał gromadzi dane z przedsiębiorstw na ten temat. I co nam one mówią? Ano mówią tyle, że w ciągu trzech pierwszych kwartałów 2020 roku upadło niemal tyle samo firm ile upadło w ciągu 3 kwartałów w roku 2019. W roku 2019 było ich 419 a w 2020 roku 422. Czyli gdzie są te "masy wpadających w biedę ludzi", właścicieli upadających i przejmowanych przez wrogie siły firm i osób przez nie zatrudnianych, które widzi Kelkeszos?
https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/podmioty-gospodarcze-wyniki-finansowe/przedsiebiorstwa-niefinansowe/rejestracje-i-upadlosci-podmiotow-gospodarczych-w-iii-kwartale-2020-roku,29,7.html
Podobnie zresztą z poziomem bezrobocia. Bezrobocie w Polsce na koniec roku 2020 wyniosło 6,2%. W grudniu 2019 roku wynosiło 5,2%. Czy wzrost o 1 pkt procentowy to dużo?
https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/rynek-pracy/bezrobocie-rejestrowane/stopa-bezrobocia-rejestrowanego-w-latach-1990-2020,4,1.html
Można oczywiście się spierać czy to dużo czy mało, ale z pewnością będzie to inny spór niż o twierdzenie:
"I teraz stanęliśmy w obliczu przegranej, bo znów wpadają w biedę masy ludzi,...."
Możemy, a może nawet powinniśmy, też zapytać - jeśli stawiamy pytanie o to "po co mamy państwo": a o ile wzrosło bezrobocie w USA? I co nam mówią fakty na ten temat? Te prawdziwe a nie wydumane i wyobrażone? W USA bezrobocie wzrosło z 3,5% w lutym do blisko 15% w kwietniu i potem opadało do 6,7% na koniec roku w grudniu. Czyli od lutego do grudnia niemal dwukrotny wzrost. ŚREDNI POZIOM BEZROBOCIA W STREFIE EURO w 2020 roku TO 8,3% A DLA WSZYSTKICH KRAJÓW UE -7,5%. Jak zatem, w tym kontekście, wygląda Polska? (link poniżej - str. 2 dokumentu dla danych w USA)
https://fas.org/sgp/crs/misc/R46554.pdf
https://ec.europa.eu/eurostat/statistics-explained/index.php/Unemployment_statistics
Morał. Trzymajmy się mocniej danych empirycznych (faktów). Jest to może mniej efektowne ale - w sumie - pozwala nam nie odlecieć daleko w kosmos naszej wyobraźni i lęków. Zostawmy to twórcom sf i horrorów.

Tekst ukazał się na Salon24.pl 29 stycznia 2021r