Śmialiśmy się trochę ze Słowaków po ich meczu z Austriakami, że nie ma się czego bać, bo też co oni grają, jedno wielkie nic albo jeszcze mniej. Cóż… Jeśli słowackie media pokuszą się o relację z naszego meczu przeciwko Islandii, mogą napisać ją w dokładnie w takim samym tonie. Wlaliśmy w serca naszych sąsiadów litry optymizmu. A pewnie i hektolitry. Grając bowiem tak jak dziś, czeka nas klasyczny turniejowy zestaw. Trzy mecze i do domu. Żaden, nawet najbardziej sympatyczny regulamin, nie ma nam prawa pomóc przy takiej postawie.

POLSKA – ISLANDIA. FATALNA OBRONA

O rany, w tym meczu tak wiele elementów wyglądało źle, że nie wiadomo od czego zacząć. Dobra, niech będzie defensywa. Wydawało się, że rywal, który przegrywa z Armenią, nie będzie mimo wszystko dla nas groźny, ale jednak – przy takiej organizacji groźne byłyby i Dzieci z Bullerbyn. Pierwsze ostrzeżenie olaliśmy, kiedy goście strzelali w boczną siatkę po naszej stracie, no a potem to już poszło. Co gorsza – w sytuacjach kompletnie statycznych, kiedy musimy się dobrze bronić.
Reklama
Najpierw rzut rożny. Przegrana przebitka i Gudmundsson z najbliższej odległości strzela gola. Sędzia co prawda podniósł chorągiewkę, ale Szymon Marciniak niespodziewanie przejeżdżał obok z VAR-em i zweryfikował tę sytuację.
Potem chyba jeszcze głupszy gol, na początku drugiej połowy. Wolna, by nie powiedzieć dość leniwa wrzutka, ale taka, że Krychowiak potrafił się machnąć i wręczyć patelnię Bjarnasonowi, a ten z prezentu oczywiście skorzystał. Załadował pod ladę i cześć.
No nie, tak się nie da bronić nawet w meczu towarzyskim, a co dopiero na turnieju rangi mistrzowskiej. Spodziewamy się, że nie będziemy najmocniejsi w tyłach na tych zawodach i parę bramek stracimy, ale przy takim braku koncentracji, kooperacji i ustawienia, podejdziemy pod dwucyfrówkę. To był kompletny kryminał.

  
POLSKA – ISLANDIA. PRZECIĘTNY ATAK


Z przodu? Troszkę lepiej, ale właśnie – “troszkę”. No bo jak padła dla nas pierwsza bramka? Lewandowski wziął gościa na plecach w środku pola, potem minął dwóch, został przewrócony, kontynuowaliśmy i w pole karne zagrał Puchacz. Po dwóch odbiciach piłka trafiła do Zielińskiego i ten z najbliższej odległości strzelił. Trudno mówić, że to był wypracowany gol. To był gol wyszarpany głównie przez Lewandowskiego. I oczywiście – jak masz najlepszego piłkarza świata, to trzeba z niego korzystać, ale przecież za Sousy mieliśmy zrobić parę kroków do przodu. Chodzi o to, że Brzęczek też by taką bramkę mógł wymyślić. Naprawdę – nic trudnego. A z jakichś powodów został zwolniony.
Owszem, fajnie, że Zieliński poszedł za akcją i w ogóle mieliśmy sporo piłkarzy w polu karnym, natomiast jak mamy chwalić tę kadrę za podobne historie, to trochę strach.
Nie kleiła się nam ta gra. Sousa był wściekły na to, jak piłkę wyprowadzali Glik z Dawidowiczem, bo rzeczywiście nie wychodziło im to najlepiej – delikatnie mówiąc – ale czy środek był aktywny i tę futbolówkę chciał? Nie, często byliśmy schowani.
Dalej – brakowało przebojowości, zrobienia różnicy. Naprawdę nie wiemy, z czego wynika obecność na boisku Frankowskiego. Ten chłopak daje tej drużynie bardzo, ale to bardzo mało. Nie ma dryblingu. Odwagi. Nie chce wchodzić w pojedynki. Fajnie, że jest szybki, natomiast jeśli potrzeba lekkoatlety, to można się zgłosić pod inny adres, Adam Kszczot kręci niezłe czasy.
Niespecjalnie wyglądała też współpraca Świerczoka z Lewandowskim. Może raz ten pierwszy wpuścił drugiego w pole karne. A tak to się panowie mijali i Robert znów nie miał okazji, a Świerczok co prawda oddał celny strzał, tyle że zbyt lekki i prosto w bramkarza.


POLSKA – ISLANDIA. CZY POWINNIŚMY WIERZYĆ?


I nie, nie będziemy się ekscytować tym, że w końcówce doprowadziliśmy do remisu. To znaczy – ciekawie pokazał się Kozłowski (nie tylko tą bramką), zakręcił obrońcą i wrzucił do Świderskiego, a ten przytomnie przyjął i uderzył. Problem polega jednak na tym, że skoro Sousa w pewnym momencie miał na boisku już czterech zmienników, a rywale jednego, to musieliśmy przycisnąć dzięki świeżości. Tyle że na Euro takich historii nie będzie.
Dobrze, że Portugalczyk na razie nie przegrywa meczów, ale cóż, też nie wygrywa. Ograł tylko Andorę. Tracimy masę bramek. Obrona jest w budowie, natomiast bardziej na jej początku – coś wyburzyliśmy, jest dziura, zastanawiamy się, co tam wmontować. Atak ma przebłyski, ale dzisiaj zaskakiwał Islandczyków zdecydowanie zbyt rzadko.
Można wierzyć, że potrzebujemy jeszcze świeżości po treningach i na Euro będzie lepiej. Można wierzyć, że z Klichem, Rybusem, Bednarkiem, Jóźwiakiem będzie lepiej. Tylko czy chcemy i powinniśmy w to wierzyć?
Polska – Islandia 2:2 (1:1)
strzelcy bramek:
• Gudmundsson 26′ (0:1)
• Zieliński 34′ (1:1)
• Bjarnason 47′ (1:2)
• Świderski 88′ (2:2)

TEKST UKAZAŁ SIĘ NA PORTALU WESZŁO.COM 8 CZERWCA 2021