Jak wiadomo, w nauce działają naukowcy (to ludzie od wieków szukający prawdy) i naukawcy (figury ,w szczególności u nas, stworzone na potrzeby systemu politycznego, biegle używający haseł naukowych dla urządzenia się w życiu) Podobnie – w polityce działają politycy (ludzie pracujący dla dobra wspólnego) i politykierzy – (osoby mające umiejętność wykorzystywania mechanizmów polityki do osiągania swego własnego dobrostanu)
Dziś podobne rozróżnienie działa niestety powszechniej i można je rozprzestrzenić na inne dziedziny. U nas zwanym w kręgach postępowców tym krajem zostało ono raczej wyostrzone systemowo na potrzeby komuny czyli nie tylko w degenerującej ewolucji, dzięki czemu działa ono o wiele silniej.

Jednak sama świadomość istnienia i co więcej możliwości awansu z wykorzystaniem postawy zaprzeczającej istocie sensu działania na danym polu, pozwala na rozpoznanie sytuacji w wielu innych dziedzinach
Dotyczy to też spraw samorządu. Walka o zostanie radnym czy o fotel, samą metodą kąsania i pokazywania mniej lub bardziej oczywistych wad wypełniania roli w Radzie Miasta czy zarządzania miastem właśnie, nie wydaje się zbyt konstruktywna. Wszak brak wskazania istotnych źródeł danej dysfunkcji wprost dowodzi braku zainteresowania chęcią faktycznego rozpoznania przyczyn stanu rzeczy i wypracowania wizji odnoszącej się do problemu o co należy opierać nie tylko samo zarządzanie ale i rozwój miasta. To dyskwalifikuje każdego kandydata na radnego czy jakiegokolwiek władcę w mieście.
       Sądzę, że dość jasno nakreśliłem dlaczego mam krytyczną ocenę oparcia rządzenia na samym tylko administrowaniu i balansowaniu pomiędzy strefami wpływów, które są, były i będą. Tak też wyrabiam sobie przekonanie o tym, czym może w przyszłości skutkować osadzenie na fotelu Prezydenta Pana Łukasza Gibały po jego dzisiejszych a wytrwałych już wieloletnich zabiegach. Tak więc z zasady staram się nie komentować tego co tenże pisze uporczywie w swej gazetce zabiegając trwale i różnymi środkami o swą pozycję w polityce oby tylko lokalnej. Tym razem jednak oliwy dolała pokazana w gazetce P. Ł. Gibały (nie wiem czy prawdziwa choć ponoć udzielona GW - ale sens a nie autorstwo się liczy) opinia Jacka Majchrowskiego, że mając w drugiej turze wybór pomiędzy Małgorzatą Wassermann a Łukaszem Gibałą – wolałby tą pierwszą postać.
Nie jest dla mnie pewne czy ma to oznaczać, że Gibała jest w oczach Prezydenta groźniejszym przeciwnikiem, czy może mówił to Majchrowski jako wyborca a nie osoba uczestnicząca w starciu co byłoby wskazaniem że to Wassermann jest lepszym kandydatem.
       Już sama ta wątpliwość wynikająca ze sposobu podania informacji w gazetce wskazuje na to o co tu chodzi w tej grze o punkciki. Czytający ma zostać zdezorientowany – a to pozwoli na pokazanie krytycznej a właściwie bezkrytycznej nawalanki personalnej jako programu. Skąd my to znamy – czy nie inaczej „walczą” o stołki czyli władzę, nasi - nie nasi, „totalsi? Tym nawet walka ze skutkami sytuacji zewnętrznej czy inflacją wystarczy do ataku. Przekop Mierzei jako inwestycja, rzekomo bizantyjska, choć fundamentalna w budowie suwerenności państwa_ przeszkadzała, przeszkadza i chyba będzie przeszkadzać. Dziś Rząd obowiązuje opowieść, ze to Rząd dokończenie tej inwestycji chce przerzucić na barki samorządu. Prawda jest wszak jednak zasadniczo inna. Sprawę dokończenia pogłębienia toru blokuje sam samorząd (czy ludzie to wiedzą?) skoro nie udostępnia Państwu udziałów w spółce będącej właścicielem Portu, a to blokuje prawne możliwości przekazania środków na pogłębienie ok kilometra toru wodnego do tegoż Portu.
Specjalnie rozwinąłem ten niby odległy bo Elbląski przykład – bo co do samej zasady stosowania ataków kąsania dla kąsania i krytyki bez patrzenia na realia i prawdę – są dokładnie analogiczne. Pokazuje to każda gazetka Pana wielce zatroskanego. W tym myśleniu o walce politycznej nie mieści się coś takiego jak szacunek dla przeciwnika. Tu na przykład z wypowiedzi Pani Małgorzaty Wassermann, że szanuje Pana Prof. Jacka Majchrowskiego mamy od razu prawie – kolaborację. Nie mieści się w głowie że można szanować i rywalizować będąc krytycznym do metod i skutków działania. Zero pokazania – np. ja bym do sprawy panoszenia się deweloperów podszedł inaczej, na czym innym bym oparł wizję rozwoju i perspektyw Miasta.
      Nie dokonuję analizy tego co w artykule Pana Ł. Gibały można zobaczyć tylko dlatego by nie robić tego co jest oczekiwane – by nie bić piany i nie produkować tego co na co dzień możemy widzieć w każdym programie tzw publicystycznym a ja na swój użytek nazywam grą w pomidora. Prawda się nie liczy – ważne staje się przekrzyczenie polipoprawna opowieść w każdej sprawie przekrzyczenie i zapętlenie argumentów wraz niby argumentami w powiązaniu z mową bez związku z omawianym tematem. To taka nowoczesny bajer na potrzeby skołowania potencjalnego wyborcy
      Ktoś powie – bronisz Pana Majchrowskiego a przecież w tym samym numerze mamy jakoby retoryczne pytanie o onegdajszy pożar w zbiorze akt. Ale jakoś nikt nie pyta np. o los świadectwa czynu Niepodległościowego, i wiele innych rzeczy z tego cyklu. Posługując się uproszczoną logiką można powiedzieć – oczywiście tak takie przypadki jak pożar takiego archiwum i to w niby super nowoczesnej siedzibie są równie prawdopodobne jak uderzenie odpadającym tynkiem w głowę. Przypadki się jednak zdarzają a magla z natury nie lubię. W miejsce domniemań – domagałbym się dobrego przeanalizowania tego co zostało po tym pożarze, pytałbym się o niezwykle troskliwy nadzór nad dochodzeniem, zapytałbym o to jak wygląda bilans decyzji planistycznych z punktu widzenia interesu Miasta i mieszkańców. W szczególności w kontekście szumnie onegdaj rozdymanej afery 5-ciu V-ce Prezydentów która skończyła się totalnym blamażem nie tylko oskarżycieli ale – ważniejsze – koniecznością postawienia zagadnienia ile szkód przyniosło co najmniej 11 letnie lun nawet stałe zablokowanie działań tychże osób najwyraźniej niewygodnych na swoich stanowiskach. Zostali wyeliminowani? Zostali. Zostali uniewinnieni – zostali. Kto dziś o tym pamięta. Ja pamiętam taką mam wadę.
      Przyznam szczerze mogę wskazać wiele dobrych – w mojej ocenie – decyzji Prezydenta J. Majchrowskiego jednak pozostałe – swą skalą i jakością przeważają na rzecz jednoznacznie krytycznej oceny okresów rządów pod wodzą Jego osoby. O pojęciu konsultacje społeczne przy całej jego złożoności nie wspomnę. Podkreślam – to jest moje zdanie mieszkańca i wyborcy
        Na dziś oczywiście jeszcze nie wiadomo, kto będzie kandydował w obu wersjach wyborów samorządowych. i tak naprawdę tego nikt nie wie.
Za to pewnym chętnym jest tu - jak widać - pan Łukasz Gibała, wysoce prawdopodobnym kandydatem jest Pan prof. Jacek Majchrowski ale obaj nie są i na pewno nie będą moimi kandydatami wyboru. Pierwszy z powodu braku pozytywnej koncepcji rozwojowej dla Miasta i opierania długofalowej i zapewne realizowanej sporym wysiłkiem akcji należałyby powiedzieć marketingowej opartej na kąsaniu nogawek, że tak powiem. Drugi zaś z powodu realizacji też wersji rozwoju lekceważącej, marginalizującej, najważniejszą rolę Miasta, na której od wieków miasto się opierało. Także ma znaczenie odczucie jakobym jako mieszkaniec przeszkadzał wykonawcom obsługi mieszkańców. Tu wskazuję nie tylko zakres budownictwa – w skrócie działań deweloperskich ale też przekonanie o swej sile sprawczej organizatorów zarządzania ruchem komunikacyjnym, którym nawet pozytywne wysiłki MPK jako firmy najwyraźniej nie przeszkadzają w dostarczaniu mieszkańcom zaskakujących wrażeń. Sztuka koordynacji działań różnych służb – jest rzadka czego dowodzą blokady wywołujące nie korki a totalne korki. Należy rozumieć skutki skali prac inwestycyjnych i wykazać cierpliwość w tym względzie, ale ta ma swe granice na braku logiki i poszanowania dla potrzeb mieszkańca. To z kolei stawia pytanie czy to np. organizator ruchu ma pomagać mieszkańcowi czy to mieszkaniec jest podwładnym jego wyobrażeniom bo tenże jest przyzwyczajony, że z racji wcześniej wykonywanego zawodu zawsze miał rację i już. Otóż - nie zawsze postawienie znaku drogowego rozwiązuje problem – to akurat pewne.

Czy Poseł Wasserman stanie w szranki jest nadal kwestią otwartą a sądzę, iż to właśnie Ona ma największe szanse zgromadzenia wokół siebie ludzi myślących konstruktywnie nie tylko o mechanice funkcjonowania Miasta (a do służby magistratu są jak sądzę dobrze przygotowane i można mówić o sprawnej maszynie) a raczej o oparciu rozwoju Miasta o jego naturalne funkcje i możliwości. Pytaniem jest czy będzie Ona w stanie oprzeć się politpoprawności myślenia np. w sprawach eko, czy da radę skupić taką ekipę myślącą inaczej o strategii rozwoju I nie mówię tu tylko o zabytkach i spuściźnie wieków oraz historii choć w tym zakresie Kraków dysponuje umysłami wielkiego formatu, mimo pasma hańb krakowskich instytucji naukowych .
Tacy ludzie dziś są sytuowani na marginesie. Tak jak naukowcy w nauce opanowanej przez naukawców czy politycy w służbie działań na rzecz dobra wspólnego są opanowani dyktatem politykierów.
W tych sprawach linia podziału prawica lewica wcale nie jest taka znów ostra – a to sprawą wyborcy jest osiągnięcie decyzji dającej szansę ludziom autentycznie nastawionych na szukanie prawdy i sposobów służenia ludziom a nie panowania na nimi. Mam nadzieję, że nadchodzący okres przedwyborczy pozwoli mi jako wyborcy na rozeznanie sytuacji pod tym kątem a ludzi nie będzie prowadził do wyboru na podstawie promocji jakości garnituru czy kreacji, atrakcji kąsania po kostkach dowodzącego małych horyzontów widzenia problemów lub wręcz skali chamstwa uważanego za determinację do działania na rzecz itd. co na co dzień widzimy i w mediach i w Parlamencie.
A jak będzie?
Jest demokracja a ta może zostać użyta przeciw ludziom jeśli ci się sami w braku refleksji na to zgodzą, I tylko dlatego to piszę widząc na czym opiera swą promocję jeden z pewniaków w kandydowaniu.

Feliks Stalony – Dobrzański  (Kraków 20.09.22)