Wystrzelony z gruchy ni pietruchy miał być chyba najazdem może na Prezesa Daniela Obajtka, może miał zaszkodzić firmie. Zainteresowanych jest w końcu sporo. Jak by nie było - ewidentnie mieści się w obłędzie rutynowych już ataków podejmowanych na zasadzie – im więcej błota – tym lepiej dla nas, bo gorzej dla nich. Jak zwykle i tym razem furia na oślep kończy się samookaleczeniem bo – trafiła na twardą odpowiedź udzieloną bez emocji za to w oparciu o fakty. To rzecz, którą w zasadzie nie warto się zajmować. Niemniej przy okazji trafił się odprysk i to nad nim się zatrzymajmy.

Oto dziennikarz tropem „afery”, której nie było – w ramach rzetelności dziennikarskiej pojechał do owego Pcimia, w którym Pan Obajtek był wójtem. Tak by na własne oczy zobaczyć i od mieszkańców usłyszeć – jaki to był i jest stan rzeczy i jakie to afery się działy.
I co? A no = zgodnie ze stanem faktycznym – nic. Mało tego powychodziło na jaw nie tylko z dokumentów ale i ze świadectw mieszkańców ile to ten człowiek pełen ikry, pomysłów i zdolności zrobił dla Pcimia Miejscowości – która w Polsce bywa używana jak symbol zapadłej pipidówki. Co komu do głowy przyszło i dlaczego tak się utrwaliło – nie wiadomo. Ale działa już jak przysłowie. Wiadomo, że bez sensu – i co z tego, Dla mnie – z osobistego doświadczenia - Pcim to miejsce nie tylko, przez które się przejeżdża z Krakowa do Zakopanego ale też istnienia w niej np. Zakładu i Szkoły dla głuchych a także i Parafii, w której proboszczował jeden z dwóch braci – księży Kusiów, Józef, drugi z nich - Jan – naukowiec, historyk siedział sobie i pracował w pokoiku pełnym książek i pomieszczeniach klasztornych przy kościele św. Katarzyny. Do pokoiku wchodziło się pomiędzy składowanymi tam wtedy maszkaronami z Sukiennic i chyba ich kopiami.. Te „detale” Sukienniczne mają swoje wymiary co tak jak stały przy ścianach korytarza – zaskakiwało. Też oglądałem je z bliska. Obaj bracia – byli księżmi z krwi i kości – a takich się pamięta. Dosłowni w wierze i trzeba przyznać – niekonwencjonalni i nie poddający się poprawności czy raczej układności.
Dlaczego to piszę? Proste – patrząc na daty i miejsca związane z Prezesem Obajtkiem - przez pryzmat tego jak podchodził do swej Parafii i Parafian ks. Józef – można zobaczyć, że ten Pcim to nie jest wcale miejsce zapadłe – a ma wszczepioną myśl o robieniu dobra tu i teraz i tak jak można.
Wcale nie szukam jakiegoś związku osobowego – ale mówię o miejscu w którym jest potencjał a jak się jeszcze trafił tak rzutki człowiek jak ów wtedy Wójt – to nie dziwota co mógł zrobić to zrobił. Pokazuję pewną kontynuację i że właściwy człowiek we właściwym otoczeniu – ma szanse pokazać co potrafi.
Atakujący na ślepo tego nie widzą – bo właśnie są ślepi.
Nie byłbym Krakusem gdybym nie zauważył tego co napisał ten dziennikarz – a co właściwie powinno mnie jakoś dotknąć . Pcim – miejscowość odległa od Zakopanego o 70 km - tak napisał - żywa prawda, Ale nie napisał 30 parę od Krakowa, nie parę kilometrów za Myślenicami. Miernikiem dla dziennikarza jest Zakopane – dobrze że nie Krupówki.
Po chwili powiedziałem sobie – chyba słusznie napisał.
W końcu ktoś powiedział że Pcim to wartość z nie zapadła nicość i ważniejsze – to jak określił położenie - pokazuje różnicę w myśleniu o społeczności lokalnej. W Zakopanem – jak jest tak jest, ale górale nie dają o sobie i swych interesach zapomnieć. W wielkim mieście – głównie piwnym – Krakowie – chyba najlepiej by mieszkańcy już nie zawracali głowy swymi potrzebami śmieciowymi, komunikacyjnymi ciepłowniczymi przynajmniej smog byłyby taki jaki Bozia i tak daje z podmuchami wiatru albo jego brakiem. A Pcim – Zarabie, domki letniskowe, Czarny Lew – to miejsce gdzie się ceni co się ma jako swoje aktywa a wśród nich i mieszkańców.
I warto takie rzeczy zauważyć – by sobie powiedzieć dlaczego też obok oczywiście walorów osobistych, które są rzecz jasna fundamentem – tak zadziałała szkoła zarządzania w samorządzie. Bo i obecny Prezes tam się czegoś nauczył.
Brakiem rozumienia takich rzeczy głupio atakujący sami się zdeklasowali chwytając za łydki, ujadając w swej chęci gryzienia za wszelką cenę.
No i się pogryźli.
Została im nowa gwiazda bezideowości i płaczu przed kamerami. Chyba nad samym sobą i koleżkami.
Tak - bo prężna i silna Polska firma i myślenie o swoich aktywach bywa - przeszkadza. Ten bezpodstawny atak to wykazał. W końcu wedle nich po co nam CPK jak ma być rozbudowywane lotnisko w Berlinie - w tej konwencji – bliska zagranica.
Koń by się uśmiał albo kto inny zapłakał \Chyba z tartą cebulą w garści – tak dla dodania autentyzmu klaunadzie.
Fsd
Kraków 01.03,21