Chcę wyrazić to, co mi sumienie dyktuje, aby potem nie mówiono, że nikt nie reagował. Kierownictwo UE przygotowało Europejski Plan Odbudowy, którego wcielenie w Polsce ma się dokonać przez Krajowy Plan Odbudowy, przygotowany przez obecny rząd. Jedno z drugim jest sprzężone. Rząd polski w ubr. wobec tej idei uzyskania pieniędzy dłużnych, był bardzo wstrzemięźliwy, przynajmniej w przekazie mediów krajowych, jednak potem się okazało, że jest za i skonstruował krajowy rozkład jazdy dla unijnego złotego cielca.

Od samego początku zdumiewało mnie jedno, że w przestrzeni medialnej panuje cisza na temat szczegółów tego planu. Całość przekazu medialnego do chwili obecnej ogranicza się do przedstawiania Planu, jako rzeczy, którą Polska musi przyjąć, bo chodzi o ogromne pieniądze, które są jedyną w swoim rodzaju szansą dla Polski. Zewnętrznie ta narracja jest kusząca, ale jest to mowa o opakowaniu, nie zaś o jego zawartości.
Mądrzy ludzie mówią, że diabeł zawsze tkwi w szczegółach, a my szczegółów Planu nie znamy. Jakby w trosce o moją niewiadomą, 16 kwietnia 2021 r. na portalu wPolityce.pl znalazłem publikację o znamiennym tytule: „Krajowy Plan Odbudowy pomija kulturę narodową i nie respektuje chrześcijańskiego światopoglądu”. Tekst ten zawiera obszerne fragmenty artykułu Leszka Sosnowskiego „Cep nowoczesny”, opublikowanego w ówcześnie najnowszym numerze „Wpis”-u. Po jego przeczytaniu nie mogłem się doczekać burzy medialnej, która będzie dotyczyła przecież tak ważnych mankamentów tego Planu. Tymczasem ze zdumieniem widzę, że aż do chwili obecnej o ukrytych w KPO antywartościach panuje cisza. Mówi się jedynie o pieniądzach, jakby to one były jedyną tego Planu kwestią. Od rana do wieczora politycy obozu rządzącego kontra politycy opozycji sprzeczają się, jak te pieniądze i przez kogo będą wydawane. Tymczasem po lekturze w/w analizy KPO wynika, że chodzi w nim nie tylko o pieniądze, ale także o wartości. I to o te dla nas fundamentalne. Cywilizacyjne. Jeżeli prawdą jest tylko to, co mówi sam w/w tytuł publikacji, to nie mogę zrozumieć, dlaczego o tym nie ma dyskusji w mediach, a rządzący twierdzą, że wszystko jest w porządku i ten plan trzeba koniecznie popierać!
Ja mam popierać topienie w genderowym błocie naszej kultury narodowej i chrześcijaństwa za cenę otrzymania przez moją Polskę choćby i ogromnych pieniędzy? Nigdy w życiu, choćby nie wiadomo kto to proponował. Czy mam prawo uważać, że pan Premier i rządzący nie wiedzą o tej groźnej zawartości KPO, o jakiej pisze pan Sosnowski? Przecież to absurd, prawda? Muszą wiedzieć, więc dlaczego robią wszystko, aby plan ten popierać, jako rzekomo dobrze służący Polakom i Polsce? Czy naprawdę choćby i największe dłużne pieniądze z UE są ważniejsze od ochrony narodowej kultury i chrześcijańskich wartości przed wypływającą z unijnych przepisów wykonawczych genderyzacją?
Przywołam niektóre ostrzeżenia autora publikacji na temat zawartości merytorycznej KPO. Pisze on: zamierza się np. „przeciwdziałać feminizacji ubóstwa” - to naginanie rzeczywistości do genderowej ideologii. Rząd zobowiązuje się w KPO do „zwalczania dyskryminacji związanych z płcią w dziedzinie kształcenia i szkolenia” - gdzie w kraju mamy taką dyskryminację jako regułę? Ale jeżeli takie coś zatwierdzimy, to trzeba będzie uznać tzw. konwencję stambulską (a Turcja ją wypowiedziała), trzeba będzie zaakceptować nową definicję małżeństwa etc., ukryte treści w „załączniku nr 2” o wytycznych UE w zakresie realizacji zasady równości płci, utworzono całe mnóstwo praw na tematy równości płci, równości szans i dyskryminacji. Zdaniem autora:


„Pojęcie „narodowy” jest zakazane. Kultura występuje w KPOiZO wspólnie, jednym ciągiem w wyliczance z turystyką, gastronomią (…) Najważniejsze w kulturze są nie tradycja, dorobek wieków, wielkie dzieła, o tym ani słowa, lecz - innowacyjność”.
Autor pisze:
Takie pojęcia jak suwerenność i tożsamość narodowa nie fukcjonują w Krajowym Planie Odbudowy i Zwiększania Odporności. W moim rozumieniu chodzi raczej o legalne, bo zgodne z KPO, przekierowanie części pieniędzy na cele, na które wyborcy PiS-u nigdy by się nie zgodzili.
Autor prezentuje metodę tworzenia prawa unijnego:
„Metodę tę nazywam dwupoziomową. Otóż najpierw, na pierwszym poziomie, powstają paragrafy ogólne, które przeważnie brzmią dość przyjaźnie i sensownie, lecz cechują się dużym potencjałem interpretacyjnym. Są dyskutowane, upubliczniane i ostatecznie zatwierdzane. Na drugim poziomie zarazem, w zaciszach gabinetów brukselskich, ale i różnych krajowych ministerstw, powstają wytyczne uniemożliwiające de facto wszelką interpretację prawa stanowionego wspólnie. Te wytyczne, choć lepiej byłoby uczciwie powiedzieć „przepisy wykonawcze”, są niebywale szczegółowe i nikt już nie poddaje ich wspólnotowemu osądowi. (…) Wyznanie się w ich gąszczu przez zwykłego śmiertelnika jest mało prawdopodobne”.
I dalej w innym miejscu:
Zwykły obywatel nie ma pojęcia, że unijne przepisy, sukcesywnie wdrażane także w Polsce, starają się znormalizować każdy nasz krok, każdą godzinę naszego życia, także prywatnego. (…) Powstała istna tyrania przepisów, których nieprzestrzeganie prowokuje kary, dostawanie stempla „brak praworządności”.
Autor ujawnia, że istnieje specjalny słownik przynależny do przepisów wykonawczych UE, przesiąknięty ideologią gender i że na takiej konstrukcji oparte jest wiele założeń Krajowego Planu Odbudowy. A może pan Premier nie zna tego wszystkiego, ufa twórcom planu, bo przecież chyba nie on go pisał i tylko się pod nim podpisuje? Gdyby nawet, to jednak on, a nie oni ponosi za to wszystko odpowiedzialność, a skutki spadają na naród.
Autor kontynuuje:
Na takim prawie ma się opierać Krajowy Plan Odbudowy? Ktoś może powie, że to jest margines (…) może takie coś funkcjonuje w Holandii, Belgii, ale przecież nie u nas… Nie, drodzy państwo, te przepisy działają już w Polsce. Na nich m.in. opierają swoje wyroki sądy. Jeśli zostaną zatwierdzone w KPO, to zostaną i wykorzystane.
I w innym miejscu:
(…) te treści określają wytyczne, o których było już tu wspomniane oraz inne, które gwarantują taki rozwój m.in. kultury oraz nauki, żeby nastąpiła całkowita genderyzacja życia. To ostatnie oznacza po prostu ponadnarodowe rządy dewiantów.
Zdanie końcowe w niniejszym tekście brzmi:
KPO tak, ale z umocnieniem kultury narodowej i bez genderowych rozdziałów.
Zgadzam się z tą konkluzją jak z własną i liczę na opamiętanie się rządzących oraz na odważne i uczciwe działanie dziennikarzy w odważnych i uczciwych mediach. Ale też ważny jest głos zwyczajnych ludzi, taki jak mój. Autor prezentowanej analizy Krajowego Planu Odbudowy napisał w tej mierze słowa, pod którymi również się podpisuję:
Ruszmy w końcu do ataku, póki można to czynić bez używania tradycyjnej broni. A nie ustępujmy krok po kroku. Targowica robi w Polsce z polskimi patriotami co chce!
Katowice, 4 maj 2021 r.
Andrzej Rozpłochowski

Tekst ukazał się na portalu wPolityce.pl 5 maja 2021r