Wśród nekrologów przeczytałem zaproszenie na uroczystość. To było zaproszenie społeczności Nowodworczyków, wystosowane przez obecnego Dyrektora I LO im B. Nowodworskiego do Kaplicy na Cmentarzu Rakowickim do upamiętnienia wspaniałego pedagoga. Prof. Stanisław Jastrzębski, bo o Nim mowa, zmarł rok temu – nie jest to więc nekrolog, choć uroczystość ma mieć miejsce w Kaplicy cmentarza Rakowickiego.

Jest to więc bezpośrednie świadectwo pamięci o niezwykłym zupełnie człowieku, nauczycielu, osobie, która porywała młodzież i w każdym zostawiał ślad. Niegdyś z prof. S.Jastrzębskim się spotkałem osobiście choć w żadnym przypadku nie mogę powiedzieć, iż miałem z Nim jakiekolwiek relacje osobiste. Skąd wiec pomysł by pisać przy okazji takiej tylko zapowiedzi spotkania?

Powód wydaje mi się ważny i sięgający daleko szerzej niż tylko do relacji personalnych. Z Panem S. Jastrzębskim miałem bowiem do czynienia jedynie pośrednio – ale już to wystarcza by opowiedzieć coś, co dziś może być prawie odkryciem, a jest ważne choć niegdyś było zapewne rutyną.

Zacznijmy od tego, że jako rodzic nowoprzyjętego ucznia uczestniczyłem w uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego w I LO. Pan Profesor, jako historyk, miał wtedy – jak wiem - powtarzane corocznie, choć nigdy nie kopiowane, wystąpienie o tej właśnie szkole – I LO. Młodzi ludzie na dzień dobry dowiadywali się, że mają tu ciężko pracować nie dlatego bo nad nimi stoi bat ale by być godnymi następcami tych, co tu uczyli się poprzednio, że są wybranymi bo tu się dostali, że mają być godnymi miana elity a to oznacza odpowiedzialność i charakter, że tu jest szkoła charakterów, że Sobieski – nie w tych murach dosłownie, ale w tej szkole i w tej tradycji się kształcił, że plejada wielkich za nim wędrowała, że u stóp Wawelu i że tu powstają więzy, które będą sobie cenić i z których będą korzystać całe życie. Ponad godzina a młodzież tego słuchała z otwartymi buziami.

Zapytam - czy dziś w innych szkołach młodych spotyka takie powitanie? Czy dowiadują się takich rzeczy czy tylko słyszą o rygorze, dyscyplinie i nieuchronności restrykcji.

Ważny był też nie tylko tekst, ale i sposób jego opowiedzenia. Nie wygłoszenia a – właśnie opowiedzenia czegoś, co ci młodzi ludzie zapamiętali, a teraz po latach wciąż sobie przypominają. Do tego niebanalny głos i mówienie każdego zdania dające czy raczej podające na tacy zrozumienie tekstu. Uczniowie Go słuchali i słyszeli co mówi.

Właśnie dlatego, że widziałem i potem – jako rodzic – jak ta opowieść i atmosfera szkoły zapadła do tych młodych głów i jak dziś te – można powiedzieć stare konie (mają pod czterdziestkę) mają w sobie nie tyle pychę ile co nabraną pewność do działania. Jako uczestnik tzw Rady Rodziców spotykałem się z sytuacjami że to Pan profesor był jednym z tych nieformalnie oczywiście - wybieranych przez uczniów orędowników i sędziów Ich spraw.

Dlatego ten tekst piszę – pamiętając też Pana Jastrzębskiego jako ministranta służącego do Mszy Świętej w Kościele SS. Sercanek, w którym roztacza się równie symboliczny dla Krakowa – kult świętego Rektora UJ. Rektora, biskupa i świętego z ciężkich bo zaborczych czasów.

Jestem wdzięczny obecnemu Dyrektorowi I LO za to, że ta uroczystość upamiętniająca prof. S. Jastrzębskiego ma miejsce – oznacza to bowiem, że w szkole nie ginie ten dziś tak niemodny sposób myślenia o nauczaniu oraz kształtowaniu młodzieży. Czy jest kultywowany – nie wiem. Oby! To jest wszak szkoła, która przetrwała ciężkie czasy różnych kolejnych indoktrynacji – mam nadzieję, że przetrwa i dzisiejszą biorąc z niej to, co jest wartościowe.

Przypominając więc postać musi się dodać – to powinna być wspaniała wskazówka dla nauczycieli. Mówimy przecież o dydaktyku, który cieszył się wielkim szacunkiem i poważaniem oraz – czego bywałem świadkiem – zaufaniem młodzieży. Bez kolesiostwa, fałszu rozdwojenia mowy i czynu, rozchodzenia się deklaracji i rzeczywistych reakcji. Dziś też, jak zawsze – takie sztuczności młodzież odrzuca – pozostając bez autorytetów.

A dzisiejsza szkoła jako system – tak naprawdę kwestionuje i autorytety i zasady a czyni to w imię mitycznego postępu i poprawności politycznej Z tego bije fałsz. To i młodzież takie nauczanie ma w niepoważaniu – bo sprowadza się ono tylko do nagrywania taśmy pamięci pod kątem zbioru informacji i umiejętności wypełniania testów.

Tak więc dla dydaktyków prof. S Jastrzębski - to ważna postać.

I na koniec. W kontrapunkcie. Niegdyś – bardzo dawno temu – krótko uczyłem w szkole, w której wcześniej zdawałem maturę. Zdarzyło mi się że pewna dziewczyna w klasie maturalnej (czyli wtedy młodsza ode mnie, człeka świeżo po studiach, o jakieś 6 lat – tylko) zapytała – jak mamy do Pana mówić – czy Panie profesorze? Wiedząc co to znaczy słowo profesor oddałem pytaniem – czy ja jestem profesorem? Nie – więc nie ma tematu. Niby nic. To było na ostatniej lekcji. Nazajutrz zaraz rano zostałem wezwany przez Panią Dyrektor na dywanik. Wiecie rozumiecie – autorytet pan podrywa itd.

Przeraziło mnie że dla niej był to problem i ze już o sprawie wiedziała.

Mam pewność – już wtedy to wiedziałem, że są dydaktycy, którym ten tytuł profesora się naturalnie należy i do tego nie potrzeba Prezydenta.

I takich paru spotkałem.

Wśród nich był Profesor S.Jastrzębski, choć nie byłem Jego uczniem – tego jestem pewien.