Adam Stalony-Dobrzański - twórczośćTekst będzie opowiadał o malarzu, autorze witraży i polichromii, człowieku Wiary, świadku swych czasów – znawcy symboliki jako języka sztuki, zwłaszcza sakralnej. Już samo to ostatnie nie jest wcale dziś codziennością. Można jeszcze dodać – będzie mowa nie tylko o twórczości, ale i o przekazie życia ortodoksyjnego wiernego prawosławia, dającego mimo to, swe usługi dziś Świętemu, Janowi Pawłowi i Kościołowi Katolickiemu. Mowa więc będzie nie tylko o artyście, ale i praktyku ekumenizmu nie zaprzeczającego swej gorącej i praktycznej wierze. Skomplikowane? Może dla nas, dziś – tak. Jednak na wstępie musimy zadać pytanie czy w stosunku do Jego czasów w istocie doświadczamy rozwoju czy regresu i myśli i wiary. Sami oceńmy. 
Nazwisko  Adam Stalony-Dobrzański

 

Zbieżność nazwisk z moim jako autora tekstu  – nie jest przypadkowa, niemniej relacje rodzinne (Stryj) mają tu jednak marginalne znaczenie. Tekst ma bowiem tylko oparcie w osobistym doświadczeniu, które pozwoliło poznać rzeczy i myśli na ogół, bywa, dziś nawet nie zauważane. Powiem więcej – jako człowiek spoza środowiska artystycznego, poprzez owo doświadczenie widzę wyraźniej, jak dziś sztuka coraz częściej oznacza tylko dążenie do szoku pokrywającego nikczemność i dyletanctwo oraz jak traci ona z pola widzenia swą misję przekazu idei, uczuć i -najważniejsze - myśli. Dorastanie w częstym kontakcie z człowiekiem, o którym mowa, dało mi też przekonanie jakie wartości zostały zagubione przez tak zwaną nowoczesność. W tekście spróbuję mówić nie tyle tylko o samej twórczości lecz i na jej tle zwrócić uwagę też i na pozamalarskie aspekty aktywności konkretnego twórcy. Wielu jest  artystów, jednak warto opowiedzieć o tym jednym z nich, który swym doświadczeniem życiowym, wiarą i twórczością pozwala poznawać pomosty pomiędzy dziedzictwem chrześcijańskiego wschodu i zachodu a także pomiędzy światem idei a prozą życia. Twórca jako człowiek, jego odczucia wiara, doświadczenie, warsztat a nawet dotykająca go proza codzienności – składają się razem ma rezultat pracy Dzieło jest wynikiem integralnego zestawienia i współoddziaływania tych elementów.

Sam dorobek? W telegraficznym skrócie - pięćdziesiąt dwie duże realizacje w obiektach sakralnych. Przeprowadzone w czasach od stalinizmu po gierkowszczyznę i rok 1985 – datę śmierci, też nakazują uruchomienie wyobraźni co do warunków w jakich te dzieła mogły być i były – realizowane. Prowadzenie Katedry Liternictwa w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie zostawiło po sobie ślady w pracach Jego uczniów, choćby w osobach J. Nowosielskiego czy J. Gaja – wybitnych artystów, którzy dotknęli myślenia i warsztatu Adama Stalony-Dobrzańskiego. Ich wymieniam – choć mieli Oni oczywiście  własną drogę a Adam był tylko, i aż, Ich wsparciem na jakimś etapie rozwoju. A to dużo. Ilu do tego źródła swych inspiracji nawet się nie przyznawało – jak to u artystów bywa? To inna sprawa. Można przecież wskazać i takowe przypadki Ważne jest w sumie to, że i w zakresie przekazania pałeczki – zostawił ślad. Czy  to dziś jest częste – gdy liczy się tylko osobisty sukces – i nic więcej?

Droga życiowa? Jak wielu Polskich rodzin z korzeniami w okresie zaborów. Ojciec Adama, Feliks - wyznania rzymsko katolickiego – pochodzący z zaboru rosyjskiego– po studiach prawniczych niebawem zesłany na Sybir. Powrócił w wieku 45 lat, w Kijowie podjął starania o przywrócenie ukazem carskim praw obywatelskich i uprawnień zawodowych, W tym czasie poznał o 15 lat młodszą Ukrainkę wyznania prawosławnego. Pobrali się w rycie prawosławnym i po uzyskaniu stosownych  dokumentów, otrzymał posadę prawnika na terenie dzisiejszej Białorusi. Dzieci z tego związku były za Matką  chrzczone w cerkwi. Stąd cała trójka w tym Adam, była wyznania prawosławnego. Dziś można powiedzieć – kogo to obchodzi, choć w istocie jest to ważne dla zrozumienia przekazu całej późniejszej twórczości Adama. Gdy wybuchła rewolucja sowiecka – znając z doświadczenia mentalność ludu wschodu, a ściślej owej krwiożerczej swołoczy wpisującej się ochoczo w Rewolucję,  Ojciec rodziny po szczęśliwie i z wyprzedzeniem nawiązanym porozumienia z częścią swego rodu, która znajdowała się w okolicach Warszawy – w wolnej już Polsce podjął z żoną i dziećmi wędrówkę ku granicy. Owe wcześniejsze kroki prawne konieczne do przekroczenia granicy sama wędrówka to znów dzieło Jego umiejętności prawnika i doświadczeń zesłańca. Pieszo, z żoną i trojgiem dzieci, z których Adam był już nastolatkiem przeszli do Polski Wędrówka też godna oddzielnej  opowieści.

Po przekroczeniu granicy, w krótkim czasie Ojciec rodziny– formalnie, co warte zauważenia, repatriant - uzyskał w wolnej Polsce prawo wykonywania zawodu i posadę sędziego w Miechowie. Tamże – dzieci się uczyły. Adam niebawem rozpoczął studia w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Gdy po paru latach Feliks zmarł, Jego żona Anna z dziećmi – z racji Ich studiów – przenieśli się do Krakowa.

Przerwijmy w tym miejscu rzecz o losach rodziny choć i dalsza jej część też mogłaby być interesująca. To jednak co zostało napisane było potrzebne, bo okazuje w skrócie – ważne fazy w życiu Adama. Młodość w kulturze wschodnio-chrześcijańskiej, Wędrówkę do Polski, dającą  może i krótką, ale za to dosadną szkołę przejścia z sielskiego, bezpiecznego dla dzieci, życia w małej miejscowości w etap twardych warunków wędrówki w zawierusze wśród wiecznie niewiadomego jutra i konieczności walki o codzienną zupę oraz naukę pokonywania barier stwarzanych przez dzicz żołdactwa rewolucyjnego czyli rodzącego się systemu antywartości. A w końcu wcale nie takie łatwy start, ale przynajmniej, w wolnej Polsce. Dla Adama - po czasie okupacji niemieckiej - wybór czy raczej dojrzałe dookreślenie nowej, własnej drogi artystycznej. Podjął ją z dochowaniem depozytu swej wiary dbając jednak o wyzwania i zadanie bycia komunikatywnym dla odbiorcy osadzonego w tradycjach kultury chrześcijańskiego zachodu a nie zorientowanego w języku chrześcijaństwa wschodu. Warto zauważyć rozważyć i docenić, jak owa droga została wytyczona i dlaczego poznanie twórczości A. Stalony -Dobrzańskiego może nas, dziś, wiele nauczyć. Uświadommy sobie, że i dziś jesteśmy ludźmi stojącymi między wschodem i zachodem chrześcijaństwa. Mamy trudy wiary i ułatwienia jej porzucania. Mamy zapomnienie symboliki i braki w przyjęciu słowa objawionego Zauważmy, że dzięki tej twórczości możemy zdać sobie sprawę z tego, czym w istocie jest, i do czego prowadzi to, co robi z sobą i usiłuje zrobić z nami - dzisiejsza Europa. Ściślej mówiąc mamy szanse ocenić kulturowe zapomnienie o podstawach łączących – jak mówił św. Jan Paweł II – dwa płuca, którymi musi zacząć oddychać Europa – jeśli chce przeżyć i z tej wiedzy musi skorzystać. Płuco zachodnie już przeżywa rodzaj zawału, blokady, zaprzecza źródłom. Dawne kraje chrześcijańskie stają się misyjnymi, a szaleństwo antywartości usuwa podstawy, na których tylko można stabilnie stać i się rozwijać. Zachód tego już nie wie – bo skąd? To nie są puste słowa. Któż dziś pamięta na przykład, skąd się wzięły na fladze Unii Europejskiej gwiazdy na niebieskim tle ułożone w kształcie nimbu?. Schultzom i Genderowcom na myśl nie przyjdzie, że to przywołanie  nimbu Matki Boskiej. Nie? To proszę sprawdzić. Flaga Unii Europejskiej powstała jak i sama Unia. dla gospodarki ale z inspiracji chrześcijańskiej. Sam Arsène Heitz – autor przyjętego projektu flagi, wyznał, że inspiracją dla niego był wizerunek Matki Boskiej (też w Katedrze Strasburgu), która według jednej z interpretacji jest przedstawiona w Apokalipsie św. Jana na lazurowym tle, a jej głowę okala 12 gwiazd - a tyle było państw na początku Unii. Za fakt symboliczny niektórzy uznali i to, że flaga została przyjęta przez Radę Europy w dniu 8 grudnia (1985 r), tj. w dniu uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Któż dziś myśli o symbolice. Ta w prawosławiu – w drugim płucu Europy taka symbolika pełni ważną funkcję.

Dziś Unia chce te podstawy wyprzeć, a za  tym przemienić się w neopaństwo totalitarne Wcale nie apolityczne i tolerancyjne dla wiary. Wręcz odwrotnie Dziś  nie tylko powrót do wartości chrześcijańskich, lecz i nawet akceptacja równoprawności samodzielnych podmiotów we wspólnocie są kwestionowane, ba - nawet równouprawnienie przedmiotów wiary jest uznawane za coś niedopuszczalnego. Jeśli kogokolwiek powiedzenie tego oburza to należy krótko zauważyć, iż zarówno osąd, iż Bóg istnieje jak i osąd, że Go nie ma – są przedmiotami wiary – a nie wiedzy doświadczalnej, choć ten drugi w takie szaty się ubiera. Takie coś jak „światopogląd naukowy” wykluczający istnienie Boga – to nic innego jak też doktrynalna wiara tyle, że w to, że Bóg nie istnieje. To więc co Europa nazywa świeckością Państwa jest w istocie tworzeniem ustrojów teokratycznych, w którym Bogiem jest materia i pieniądz Neodekalog to prawo stanowione a i to jest przestrzegane i respektowane wedle potrzeby i  co równie niebezpieczne – wedle uznania.. Nasza, rodzima sprawa Trybunału Konstytucyjnego i stosunek do niej  struktur UE  lekceważący prawo lokalne, podejście do ochrony życia, duma z aborcji dokonanej dla wygody (bo mieszkanie za małe!) wystarczą  za wielostronne motywowanie podobnego osądu o „regułach” rządzących w UE . Z niego bezpośrednio wynika waga wznowienia czytelnej, bo wyrażanej słowem Bożym, biblii pauperum – skierowanej do współczesnego światłego w sprawach materii i techniki analfabety w sferze symboli i ich przekazu. Stąd w obecność w twórczości Adama Stalony-Dobrzańskiego ikon pisanych światłem – czyli witraży przepełnionych słowem pisanym będącym też elementem grafiki i zachowujących formy odwołujących się do sztuki chrześcijaństwa bizantyjskiego W tym samym należy widzieć polichromie mające oparcie zarówno w przypominaniu tekstów Biblijnych jak i  symboliki oraz atrybutów postaci Świętych.  

Wskazanie na uniwersalne znaczenie twórczości Adama Stalony – Dobrzańskiego, przypominającego w każdej realizacji, jaki mamy przekaz, co jest ważne a co tworzy pozory dekoracji – jest godne przypomnienia. Świat wartości nie zamyka się przecież w abstrakcji – jest ważny – o czym zapominamy a dziś już wielu podnosi - w nauce, życiu codziennym, rodzinnym, w rozwoju społecznym a nawet w interesach. Dziś tzw. Artysta mówi – jestem fachowcem – równie dobrze mogę urządzić restaurację, obiekt sportowy, szpital, dworzec autobusowy czy kościół – jako przestrzenie użytku publicznego. To co robię ma immunitet nietykalności, mogę łamać prawo, obyczaje – bo mam mieć i to w sposób oczywisty - przyznane prawo do tego. Powołanie się na wolność wypowiedzi, czyni mnie nietykalnym. Ergo – skoro jestem artystą, to wolno mi wszystko. Co prawda - szkopuł tkwi nawet w samej definicji artysty to i tej bariery się na wszelki wypadek nie dotyka \.  Zachód nawet nie zauważa ze łamie tym sam, przez siebie – dyktowane poprawnością polityczną  a przyjęte jako powszechne - swoje własne prawa i ustalenia.

Choćby to - równości wszystkich wobec prawa.

Artyście wolno – innym nie, choć kim jest artysta – nie jest sprecyzowane. Przez wieki nikt się tym nie zajmował. Artysta mówił dziełem i jego przekazem. Dziś panuje wolność niewyrażania niczego dziełem - oprócz ujawniania nim  chęci wywołania skandalu i rozgłosu. Te mają być i o dziwo bywają są już wystarczającą dźwignią do osiągnięcia sukcesu. I zmian nie widać.

Z tradycji i kultu chrześcijaństwa wschodu – twórczość Adama Stalony-Dobrzańskiego eksponuje to co zachód zapomina – najpierw wiara i wiedza o podmiocie czy sprawie, którą chcę podać jako przedmiot mej wypowiedzi artystycznej – potem dobór środków i dopiero wtedy masz odbiorco odbicie myśli uczynione biegłością warsztatu.. Jest oczywiste, że bez zrozumienia istoty tego, czemu i komu dany przekaz ma służyć, bez przyjęcia przez artystę obowiązku posiadania warsztatu, myśli do okazania i poczucia służebności swej pracy – nie da się niczego zrobić dobrze. Myślenie ludzi zachodu nakierowane jest na dyktat „fachowca” – wykonawcy dzieła. Zajęło ono myślenie o  jego pracy po coś, a nic tylko dla niego samego, dla szoku. Podobne podejścia do tych spraw od strony współczesnego chrześcijaństwa zachodniego można widzieć w działalności Adama Bujaka – czy Autora Piety Smoleńskiej Piotra Suchodolskiego – by tylko użyć tych przykładów. Dzieli ich pokolenie od Adama Stalony-Dobrzańskiego – a łączy poważne traktowanie swej służebności wobec i przedmiotu swej twórczości i wobec odbiorcy. Mało kto wie, że na przykład Misteria Adama Bujaka powstawały nie jako wynik pośpiesznie robionego reportażu, a jako efekt świadectwa uczestnictwa w samej istocie przeżycia Kalwarii czy Grabarki. Autor – będąc żarliwym katolikiem – świadkiem życia Świętej Osoby – współbył ze wspólnotą prawosławną, śpiewał w chórze cerkiewnym. Tak też rozumiał podejście do możliwości uczciwego pokazania np. przeżyć pielgrzymki na Grabarkę czy rejestracji codziennego uczestnictwa w życiu dziś Świętego. Sięgając do innego przykładu – podobnie Piotr Suchodolski nie wykonałby Piety bez przeżycia zarówno kultu Maryjnego jak i spraw Polskich. Takiego dzieła nie da się stworzyć tylko jak dekoracji przestrzeni. W dziele jest i biegłość warsztatowa i idea i myśl Każdy z wcześniejszych twórców, przez wieki, to nie tylko takie połączenie widział jako konieczność, ale i dawał temu świadectwo formą i symboliką swego dzieła, Dziś to rzadkość.

Adam Stalony-Dobrzański dodaje – to my dziś mamy nie dawać świadectwa? To co warta będzie sztuka bez warsztatu, bez symbolu i bez pozytywnego przekazu ważnej prawdy?

Nic.  

Kwintesencja prawdy o służebności wykonawcy dzieła wobec jego istoty i funkcji dla odbiorcy jest zawarta we wschodnim traktowaniu obrazu Osoby Świętej. Ikony się nie maluje, ikonę się pisze w modlitwie. Ikona jest odbiciem, śladem  Świętego. Dzisiejsze potworki kulturowe w postaci „kursów” malowania ikon – dyskwalifikują ich organizatorów i są bezpośrednim dowodem co najmniej jeśli nie cynizmu biznesowego to na pewno braków w rozumieniu materii tego co wciskają oni ludziom jako swoją propozycję biznesową. A że ludzie się na to nabierają? Na wnuczka też można wyłudzić niezłe pieniądze a rzekoma nauka malowania ikon pozostaje bezkarna. Bo nie kradnie jawnie pieniędzy a ducha – czyli coś niematerialnego Lecz czy bezwartościowego? Odwrotnie – najcenniejszego By problem przybliżyć zauważmy, że w kulturze chrześcijańskiego zachodu – obraz jest ilustracją, wizją artystyczną, w kulturze wschodniego chrześcijaństwa jest dosłownym odbiciem, uosobieniem danego Świętego. Dziś atrybuty świętych mało co, albo nawet i nic, nie mówią, a za zestawem witraży i polichromii nie podąża spoiste nauczanie. Adam Stalony Dobrzański to wiedział – i nad tym bolał jako człowiek noszący w sobie przekaz prawosławia Nawet taka rzecz jak traktowanie Krzyża jako znaku graficznego o np. nierównych ramionach belki poprzecznej Go irytowała. Bo Krzyż – to symbol z męki Pana – a Chrystus miał dwa ramiona tej samej długości. Krzyż to nie znak graficzny do zabawy dekoratora w aranżacji wnętrza czy obrazu.

Adam, po prostu pisał witraże czy polichromie jako ikony dla ludzi zachodu.

Tu ma źródło Jego traktowanie tematyki danej realizacji i ujęcie w każdym oknie witrażowniczym przynajmniej fragmentu hagiografii danej świętej osoby lub fragmentu Pisma Objawionego

Myśl o sposobie ujęcia przekazu plastycznego dojrzewała od samego początku, skoro pojawiła się od razu w pierwszej – wcale nie sakralnej realizacji witraża św. Barbary w krakowskiej AGH.

Witraż –wizerunek św/ Barbary w Akademii Górniczo – Hutniczej Patronka między innymi trudu górniczego: Atrybuty – Palma Męczeństwa Wieża (skonstruowana na obrazie wieży górniczej) Symbole orłów herbowych miast Polskich i Śląskich oraz zawodu górniczego  Korona z trzech elementów – schowana poza pole widzenia Można to interpretować jako zasygnalizowanie centralnego problemu kontrowersji pomiędzy prawosławiem a katolicyzmem – podejścia do Trójcy Świętej Osoba św Barbary jest święta – lecz witraż był tylko jej portretem – witającym godnie i podniośle wszystkich przybywających na pierwszy powojenny, uroczysty bal Barbórkowy w Akademii Górniczej w 1946 r. Patronka górników strzegąca Ich w chwili niespodziewanej śmieci – rozdająca wiatyk co jest zaznaczone Jej atrybutem – kielichem i Hostią Nietypowy to projekt – zrealizowany dopiero nieco później w szkle (za decyzją ówczesnego Rektora AGH -prof. W. Goetla)  a już zapowiadający sposób myślenia plastycznego. To witraż inny niż wszystkie. Zresztą jego dalsza historia – która, moim zdaniem, jeszcze się nie skończyła, też ma swą wymowę tamtych czasów. Finał losów tego witraża jest moim zdaniem i nadzieją – przed nami. Zmiana dotychczasowych jego losów . które zmuszają do szerszej refleksji, może być w przyszłości próbnikiem realnej zmiany kondycji, nawet ogólnie, Polskich Uczelni nie tylko AGH. Ten problem jedynie sygnalizuję. Sam witraż – co rzadkie – nie jest  przeznaczony do osadzenia w oknie, a był dopasowany do istniejącej niszy w spoczynku głównych schodów Gmachu Głównego Uczelni. Drugą jego cechą, podporządkowaną funkcji, jest to, co nie jest częste w przypadku witraży, iż jest przeznaczony do oglądania z bliska. Właśnie po to, by odbiorca mógł w treści witraża odczytać całą opowieść o trudzie górniczym i o patronacie świętej Tu szczegółowa narracja sygnalizuje już w tej pierwszej realizacji witrażowniczej Autora, to o czym wyżej była mowa. Znajdujemy wyraźnie akcenty pamięci, że ów witraż św Barbary jest Jej wyobrażeniem, portretem, a nie ikoną, odblaskiem świętości tej osoby. To ważne z punktu widzenia roli ikony w Prawosławiu Dziś – miejmy nadzieję, że tylko z nieświadomości i braków wiedzy decydentów w tym zakresie – oraz dla ślepego Ich posłuszeństwa wobec poprawności politycznej witraż ten został skazany na marginalizację pełniąc rolę zupełnie nieczytelnej makatki. Umieszczony - w dość haniebnej procedurze  – hen tak pod sufitem hollu w budynku głównego uczelni. Symbolika i faktyczna tradycja zawodu przypominana tym witrażem - są śmiem powiedzieć – metodycznie demolowane. Tradycja – zostaje dziś przemieniana w folklor. To oddzielny aczkolwiek godny zauważenia problem  w perspektywie opowieści o chęci odbudowy własnych możliwości gospodarowania. Pozornie nie ma takiego związku a jak się dobrze zastanowić takowy istnieje i ma fundamentalne znaczenie

 

Z ważniejszych prac Adama Stalony-Dobrzańskiego można na pewno wymienić Kościół w Rozwadowie, w Zawierciu, Katedrę w Nysie, freski w Cerkwi p.w Św. Klimaka w Warszawie cerkwie pw. św Cyryla i Metodego i pw. Narodzenia Najświętszej Bogurodzicy we Wrocławiu. I tak by było wymieniać listę 52 pozycji  Niektóre – już niestety zniszczone, zamalowane Każda z tych realizacji – to oddzielna narracja służebności dzieła dla konkretnej świątyni i współczesne – bo ułatwiające tekstami – przekazanie fragmentu Pisma i roli Osób Świętych właściwe dla danej, konkretnej świątyni

 

witr rozeta m

Rys 2. Rozeta jako przykład pełnej analogii formalnej do rozet Katedr średniowiecza np. w Salzburgu

 

witr jest miedzy nami swiatlosc mDalsze ilustracje zamieszczone w tym tekście wskazują i na nawiązanie do zachodniej (rys 2)  i bizantyjskiej (rys 3 - 5) tradycji witrażowniczej i ikonograficznej Okno rys 3 – jest przykładem połączenia obu tradycji w którym tekst z Pisma Świętego jest równocześnie i elementem kompozycji i jest ważnym dla współczesnego odbiorcy przekazem pisanej Biblii Pauperum. W średniowieczu nawet niepiśmienny człowiek rozumiał przekaz samego obrazu, odbiorca naszych czasów musi otrzymać przekaz pisany. Ten ma być początkiem refleksji prowadzącej do rozumienia przekazu kompozycji

Mając kontakt z twórczością Adama od najmłodszych lat – niepomiernie się dziwiłem i dziwię się do dziś -  można powiedzieć delikatnie – mało przemyślanym wręcz lekceważącym liturgię i Słowo Boże – obecnym aranżacjom wnętrz kultu. To też nauka wypływająca z tej twórczości, która  jest zauważenia refleksji pod kątem naszych dzisiejszych potrzeb

Nawołuje ona byśmy nie wpadli w nijakość i zatracenie istoty tego co buduje naszą wspólnotę opartą o te same wartości.

Dziś wartością ma być właśnie - brak wartości, zamazanie i przeinaczenie symboli dzisiejsze przeinaczanie znaczeń słów – służy temu samemu

Twórczość Adama Stalony-Dobrzańskiego mówi – to co było, wcale nie jest dziś nieważne – a jest dla nas podstawą, na której musimy budować

 

milosierdz polichr m

kopula polichr m

Rys 4 i 5

Dwa przykłady polichromii autorstwa Adama Stalony-Dobrzańskiego nawiązującej do form właściwych sztuce wschodu. Pierwszy nawiązuje wprost do aktualnego i dziś kultu Miłosierdzia wspólnego dla chrześcijaństwa wschodu i zachodu. Kult ten dziś znajduje silne zainteresowanie wiernych

 

Zamiesczone zdjęcia dzięki uprzejmości Jana Pawlickiego.

Feliks Stalony -Dobrzański

Kraków 15.04. 17