Swego czasu, właśnie tak jakoś w okresie adwentowym, Pani Danuta Rybicka napisała tekst pod tytułem „Stół” Został on wtedy wydrukowany w ówczesnym Tygodniku Salwatorskim – i niestety wygląda na to, że przepadł. Sama Pani Rybicka jest osobą należącą do ścisłej tak zwanej Pierwszej Rodzinki św. Jana Pawła II czyli choć ma swoje lata to ma też niezwykłą sprawność umysłu, pamięć i nieobojętność oraz umiejętność dziwienia się.

Te wszystkie rzeczy, biorąc razem, dają z jednej strony niezwykłą zupełnie – to jednak precyzyjną ostrość osądów spraw, ich osadzanie w rozsądku i wierze, a drugiej jednak naturalną niechęć do przechowywania rzeczy ulotnych. Gdy do Redakcji Tygodnika po trzech dekadach pracy pierwszego zespołu, który ten lokalną gazetkę tworzył społecznie, przyszło nowe – wtedy cały poprzedni dorobek czyli archiwum poszło do skasowania. Zwyczaj to stary jak świat – wszak nawet cesarze rzymscy wycinali w pień posągi swych poprzedników. Mieli swe pogańskie racje.

Piszę to z dwóch powodów. Raz ku refleksji a dwa dla umotywowania dlaczego mogę tylko mało udolnie opowiedzieć o tym co wyraziła niegdyś Pani Danuta Rybicka w swym i na dziś szczególnie ważnym tekście. Prostym, zwykłym ale i wyrażającym to, co wiele osób czuje a w terrorze poprawności politycznej i tak zwanej nowoczesności życia – wręcz krępuje się mówić głośno

Refleksja Pani Danuty Rybickiej dotyczyła funkcji stołu. Mebla – a od wieków nie tylko mebla. Wydaje się że bez przywrócenia tej drugiej jego funkcji trudno mówić o restytucji rodziny.

Myśl jest prosta, choć na dzisiejsze czasy wcale nie taka znów oczywista. Stół ma bardzo ważną funkcję jednoczącą rodzinę – lecz on sam tego nie zrobi. Trzeba chcieć i podjąć wysiłek skorzystania z jego możliwości. To wymaga dyscypliny spotkań przy posiłkach – a nie bycia obok siebie - każdy sobie rzepkę skrobie wchłaniając pośpiesznie coś tam. Wymaga umiejętności rozmowy opartej o zainteresowanie tym co robią i myślą inni członkowie rodziny. Stół uczy bycia razem, uczy umiejętności porozumienia, oducza egoizmu jest okazją do zażegnania cichych godzin. O dniach = dla ich siły destrukcyjnej - lepiej nie mówić

Bez względu na swój status – zawsze – w dobie przed telewizyjnej, rodzina zasiadała do stołu wspólnie. Śniadanie, obiad, kolacja. Ludzie siedzieli twarzą w twarz i wiedzieli o sobie dużo, w miarę lat coraz więcej Stół spajał. Pozwalał żyć razem a nie obok.

Dziś – ktoś powie – szaleństwo tempa życia – to wyklucza. Na ten luksus nie można sobie pozwolić. Takie pewne? Zastanówmy się. To wymaga przecież najczęściej tylko zgaszenia wieczorem telewizora, odejścia od zwiedzania świata obcych i zawieszonych w wirtualnej rzeczywistości, choć czasem i nawet – rzeczywistości. Wspólny obiad staje się abstrakcją – a nawet gdy się wspólnie siądzie przez przypadek w jednym czasie – to i tak rozmowy nie ma – bo jest On – Pan Telewizor, Pośpiech, Byle przełknąć O treściach narzucanych biernym umysłom – nie mówię bo byłoby za długo.

Zbliża się wigilia Czas wspólnej kolacji Szaleństwa przygotowań. Po co ? By pośpiesznie wchłonąć barszczyk, uszka, groch z kapustą, ostrożnie – bo ości – zjeść karpia w dwu co najmniej postaciach? Dobić kutią i makowcem? Na koniec przepić herbatką i otworzyć prezenty – co dla dzieci jest oczywiście punktem centralnym

A to sianko i opłatek ?

Leży sobie

Może by tak od tej wigilii spróbować powrotu do istotnej funkcji stołu

Czego Państwu – a jakże i sobie – życzę

A w ramach powrotu do normalności – odejść od gnoma w czapeczce z kutasikiem, od Dziadka Mroza i podobnych imponderabilii oraz przewagi formy nad treścią. Nie mówię że forma nie jest ważna. Daje ważną oprawę

Lepiej jednak, by rama nie była cenniejsza niż obraz

Jak państwo widzicie – ja tylko przekazałem to co musiał kiedyś Pani Danucie i Panu Stanisławowi (małżeństwo z czasów św. Floriana!) powiedzieć młody ksiądz a Pani Danuta to przekazała a w imię wkroczenia nowości – zostało wrzucone do kosza niepamięci

Bo tego tekstu pani Danuty – już nie ma.

Myśl została i uznałem, że warto ją – choć jest znana – przypomnieć.