Oczywiście, można sprawę skwitować unijnym komunałem: „wygrała demokracja” – takie mniej więcej były opinie lewicowych komentatorów, które zdażyłem usłyszeć.  Oczywiście, wynikają one stąd, że debata nie poszła po myśli jej inicjatorów. Najpierw Polska. Na pewno nie jest wygraną to, że Polska znalazła się na dywaniku europejskim. PO usiłuje wciskać ludziom narrację, że nie ma nic wspólnego z wezwaniem Polski na ten dywanik. Takie bajeczki dla głodnych dzieci. Platforma z Tuskiem mogli co najmniej tę debatę zablokować – nie zrobili tego, więc chociażby biernie są jej sprawcami.

A sam Schetyna przyznał wcześniej, że mają zamiar się do tego czynnie przyczynić. No i przyczynil się. PO jest największym przegranym tej debaty. Prawdopodobnie jest to początek końca tej formacji.

Największą wygraną jest premier Beata Szydło, której w znakomity sposób udały się zminimalizować straty na tyle na ile to było możliwe. Pokazała wielką klasę, rozwiała obawy, że jest jedynie dobrą organizatorką, i z pewnością zaskarbiła sobie wiele przychylności w Europie. W debacie przeciwnicy Polski byli zaskakująco grzeczni (w porównaniu z tym jak zachowywali się wobec Orbana), i jest to z pewnością zasługa pani premier.

Skoro debata musiała się już odbyć, to została przez panią Premier znakomicie wykorzystana do polepszenia wizerunku Polski w oczach tych, którzy byli nastawienie sceptycznie lub negatywnie z powodu niewiedzy, którzy pochopnie uwierzyli europejskiej prasie i komisarzom, że w Polsce ma miejsce jakiś zamach stanu. Jak świetnie wskazał prof. Legutko, Polska ma dwóch wrogów w Europie: niewiedzę i przesądy. Na przesądy (obecne także mocno w kraju) nie ma oczywiście rady, ale wiedzę udało się znacznie poszerzyć.

Niezwykłym rezultatem tej debaty jest fakt, że 75% głosów, a może nawet więcej, było za Polską, za jej nowym rządem, a także wręcz przeciw Unii Europejskiej. Czeski eurodeputowany wystąpił z plakietką: „Jestem Polakiem” i miał najwyraźniej na myśli fakt, że normalny Polak staje w obronie swojego demokratycznie wybranego rządu.

Debata w sporym stopniu zamieniła się w oskarżenie mechanizmów Unii, w ostrzeżenia przez zbytnim ingerowaniem komisarzy w sprawy wewnętrzne suwerennych państw. Wygląda na to, że może być nawet zaczynem większej dyskusji w Unii na ten temat. Najostrzej i najbrutalniej wypowiedzieli się sami komisarze, którzy tę debatę sprokurowali. Musieli robić dobrą minę do złej gry.

Bo że była to zła gra, dla nikogo kierującego się wiedzą i bez przesądów nie ulega chyba wątpliwości.

Tekst uklazał się na Salon24 19 stycznia 2016r