Notice: Undefined offset: 1177 in /home/krakgi/domains/krakowska.biz/public_html/libraries/src/Access/Access.php on line 608

Notice: Trying to get property 'rules' of non-object in /home/krakgi/domains/krakowska.biz/public_html/libraries/src/Access/Access.php on line 608

Notice: Undefined offset: 1177 in /home/krakgi/domains/krakowska.biz/public_html/libraries/src/Access/Access.php on line 613

Notice: Trying to get property 'rules' of non-object in /home/krakgi/domains/krakowska.biz/public_html/libraries/src/Access/Access.php on line 613

Wieeem wieem – zaraz dostanę „bez łeb” że możliwości prawne i cały ten idiotyczny model urzędu który przekształcił Głowę Państwa w urząd Pierwszego Celebryty RP, powoduje że prezydentowi nic do tego jak funkcjonuje państwo. A jednak. Podczas konwencji PiS Andrzej Duda przedstawił swoje plany a wśród nich ten, na który ja osobiście czekałem od lat: reaktywację prac Narodowej Rady Rozwoju.

Na wzór tej powołanej w 2009 roku przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I sądzę że powołanie tego ciała doradczego jest jedyną drogą do tego aby Pałac Prezydencki znów stał się ważnym „think tankiem” państwa – ośrodkiem doradczym i konsultacyjnym który skupia – bez partyjniackiego klucza – elity intelektualne, potencjał intelektualny państwa.

I nie mam na myśli oczywiście ciała doradczego orbitującego wyłącznie wokół prezydenckich prerogatyw, ale stałego gremium zajmującego się w podgrupach wszystkimi dziedzinami i problemami państwa. Być może nie da się już wrócić do legendarnych spotkań w Lucieniu – takich Ludzi jak Lech Kaczyński trudno zastąpić.

Tym co łączy dziś Polaków jest przekonanie że państwo jest chore. Że na przedsiębiorcę który zdecyduje się prowadzić własną działalność już od następnego dnia po rejestracji firmy rzucają się państwowe sępy żeby go oskubać ze wszystkiego z czego się da. Że każda inwestycja czy życiowe zamierzenie obywatela rozbija się o ścianę urzędasów prowadzących od siedmiu lat strajk włoski wykorzystując do tego coraz bardziej absurdalne zapisy prawa. Swoją drogą głuchy śmiech mnie ogarnia kiedy słyszę z ust znajomych urzędników utyskiwania na to, że protestujący rolnicy utrudniają dziś życie mieszkańcom stolicy. A co wy robicie – słodziaszne robaczki od niemal dekady? Każda nawet najprostsza sprawa, każda najprostsza inwestycja znika pod gruba warstwą waszych kompletnie niepotrzebnych pieczątek, podpisów, zaświadczeń, oświadczeń. Od decyzji ludzi którzy siedzą na publicznych posadach i pobierają publiczne pieniądze – rzecz jasna wraz z coroczną „trzynastką” – i to nie od wypracowanych zysków ale przelewem z publicznej kasy.

Polaków łączy dziś jedno: świadomość że struktura administracyjna państwa doszła do absurdu Że to gangrena zżerająca państwo żywcem. Co więc tak bardzo nas dzieli? – zdefiniowanie kto do tego stanu rzeczy doprowadził.

Odrzucając sympatie i antypatie polityczne ja dzisiejszy stan rzeczy definiuję jako „państwo Tuska”. Trudno bowiem było by zaprzeczyć że ostatnie niemal siedem i pół roku to okres w którym premierem – czyli człowiekiem zarządzającym administracją państwa i ministrami wydającymi rozporządzenia był Donald Tusk, a partia którą kierował miała komfort większości parlamentarnej. Nie rzucajcie mi się do gardła sympatycy Platformy i nie próbujcie mi wydrapać oczu za ową sugestywną nazwę – to lokalizacja chronologiczna, a dżentelmeni jak sądzę o faktach nie dyskutują.

Żyjemy więc w „państwie Tuska” czyli takim modelu państwa, w którym każda inicjatywa obywatelska – nawet w zakresie własnej posiadłości jest obwarowana siecią formalistycznych aktów prawnych, które mają tylko jedno przeznaczenie: całkowicie uzależnić obywatela od decyzji urzędnika. A tym samym zmusić obywatela do utrzymywania tegoż urzędnika bo bez jego pieczątki – z dowolnie absurdalnego powodu – obywatel nie ma prawa mieszkać, zarabiać na życie ani się leczyć.

„Państwo Tuska” to pewien model mentalny. Owszem – zakotwiczony mocno w symbiozie społecznej poprzez całkiem świadomie i celowo projektowane normy prawne, ale przede wszystkim zatruwający optykę społeczną. I dziś tą chorą optyką skażeni jesteśmy wszyscy – nie tylko działacze PO i PSL na posadach w publicznych spółkach, nie tylko elektorat Platformy dziesiątkami tysięcy zasiadający w urzędach administracji publicznej, ale też samorządowcy i wszelkiej maści inspektorzy i audytorzy skreślający w wyborach krzyżyki na innych listach wyborczych, nie wyłączając PiS-u. „Państwo Tuska” zainfekowało wszystkich, niemal tak silnie jak niegdyś mentalność mieszkańców demoludów odebrała milionom ludzi umiejętności samodzielnego funkcjonowania na rynku pracy.

Obywatel Polski podobny jest dziś do faceta który, jak w bardzo starej anegdocie, chcąc wyglądać „jak człowiek” udał się do krawca aby ten skroił mu elegancki garnitur. Krawiec fachowo „dokonał audytu” klienta – zmierzył go wzdłuż i wszerz , po czym wykonując szereg „marketingowych” gestów i zabiegów kazał przyjść za dwa tygodnie – no, powiedzmy za dwie kadencje. Kiedy garnitur był gotowy, ów ambitny i przedsiębiorczy klient przyszedł przymierzyć swój wymarzony gajerek. Ubrał go więc ale okazało się umiejętności krawczyka są mizernej wartości bo garnitur się strasznie marszczy na plecach. Ale ... jak się wygnie prawą rękę do tylu to się marszczyć przestaje. Tyle tylko że jak się ową rękę wygnie do tylu to się z kolei marszczy z przodu przy połach. Ale można temu zaradzić poprzez odchylenie się do tyłu i wypięcie lewego biodra. I już jest prawie dobrze ... z tym że wtedy marszczy się z prawej strony. Więc trzeba trochę przykucnąć na prawej nodze. Garnitur gotowy!

I wszystko było by w porządku gdyby nie komentarz przechodniów którzy widząc klienta wychodzącego od krawca zachwycali się słowami: patrz, cholera, jaka pokraka! Ale trzeba przyznać że ma facet doskonale skrojony garnitur!

I tak funkcjonuje dziś polskie społeczeństwo. To karykatura relacji społecznych i porządku prawnego siłą dopasowana do patologicznego prawa. Ale wszystko zgodnie z procedurą.

Ktoś powie: a co ma do tego prezydent? Otóż ma i to bardzo wiele. Choćby dlatego że konflikt na Ukrainie ujawnił że dziś o tym czy państwo ma jakikolwiek potencjał na arenie międzynarodowej decyduje często to, jak potrafi się obronić przed sankcjami gospodarczymi z zewnątrz. Czy jest w stanie czerpać ze swojej wewnętrznej dynamiki kiedy nagle zmienią się okoliczności zewnętrzne. Czy jest drożne, czy można sprawnie aktywować lokalne inwestycje żeby dać miejsca pracy, zapewnić deficytowy produkt, przejąć funkcję innego podmiotu.

Trudno się dziś dziwić zażenowaniu, że w polityce zagranicznej puszą się dziś ludzie którzy latami, mimo przestróg, doprowadzili do obecnych tragedii. Trudno się też dziwić obawom i brakowi zaufania w zapowiedzi że to właśnie oni znają receptę jak dziś tym problemom zaradzić. To tak jakby z ufnością powierzyć po raz kolejny swoje zdrowie chirurgowi, który już pięć razy wyciął nam nie ten narząd co trzeba. Ale – trzymając się medycznych porównań – jeśli się człowiek fatalnie odżywia, kiepsko ubiera i nie nosi szalika to trudno w nieskończoność obwiniać wiatr za to że znów przyprawił nas o przeziębienie.

Zdrowe państwo to dziś – w świecie sankcji - jeden z największych atutów na arenie międzynarodowej i mam w nosie to jak zdefiniują to kampanijni spindoktorzy: ja będę wymagał od Andrzeja Dudy żeby rozprawił się z „państwem Tuska”

 

Tekst ukazał się na S24 w dniu 21 lutego 2015r