Notice: Undefined offset: 1177 in /home/krakgi/domains/krakowska.biz/public_html/libraries/src/Access/Access.php on line 608

Notice: Trying to get property 'rules' of non-object in /home/krakgi/domains/krakowska.biz/public_html/libraries/src/Access/Access.php on line 608

Notice: Undefined offset: 1177 in /home/krakgi/domains/krakowska.biz/public_html/libraries/src/Access/Access.php on line 613

Notice: Trying to get property 'rules' of non-object in /home/krakgi/domains/krakowska.biz/public_html/libraries/src/Access/Access.php on line 613

"Kolej na Ewę" to najnowsze hasło wyborcze PO. Pani Premier wsiada, oczywiście do Pendolino i jedzie to na Wybrzeże, to na Śląsk. Pomysł natychmiast zostaje obśmiany w internecie, a Pani Premier zyskuje nawet nowe miano "Ewa Peron". Ale z tyłu, za mało fortunnym pomysłem PR oraz jeszcze gorszą realizacją z twarzą Michała Kamińskiego na głównym planie, kryje się głębszy i znacznie poważniejszy problem. Problem, który dla Polski oznacza "być albo nie być".


Polska jest krajem opóźnionym w stosunku do tzw. Zachodu. Różnice są widoczne na każdym kroku. Zakup Pendolino miał zbliżyć nas do czołówki, pokazać, że "Polak potrafi" (dla młodych czytelników: cudzysłów to nawiązanie do hasła z epoki Gierka). Czy rzeczywiście ten krok, opłacony 400 mln euro za 20 składów plus 265 mln euro koszty serwisowania przez 17 lat, nam się opłacił? I czy dzisiaj PO słusznie przypomina ten historyczny zakup, czy też raczej powinna skulić się i liczyć, iż wyborcy o tym zapomną?
Najpierw aspekt prestiżowy. Prędkość maksymalna pociągu 200 km/h na świecie nie robi wrażenia. Włosi mają już swoje Freccie, Pendolino to dla nich historia. Freccia jest w stanie rozwinąć 400 km/h, ze względów praktycznych jeździ maksymalnie 300 km/h. Na trasie Berlin - Frankfurt już w latach dziewięćdziesiątych pociągi gnały ponad 240 km/h. Można długo. W takim kontekście publiczne chwalenie się przez Donalda Tuska sms-em o tym, że jakieś Pendolino osiągnęło 200 km/h trąci infantylizmem...  Czyżby wówczas Premier, ani nikt w jego otoczeniu nie zdawał sobie sprawy, iż problemem polskich kolei nie jest podnoszenie maksymalnej prędkości, lecz prędkości podróżnej, utrzymanie pewnych połączeń. Czy Pani Premier zechce pojechać pociągiem z Katowic do Krakowa - chwilami pociąg porusza się (bo trudno to nazwać jazdą) wolniej niż 10 km/h! Tabor starszy niż 30 lat, notoryczne spóźnienia, rzadkie połączenia nie zachęcają do korzystania z komunikacji masowej.
A teraz aspekt gospodarczy. Szybkie pociągi są na całym świecie drogie. Kupuje się bowiem nie tyle trochę stali z dodatkami, ale unikatową technologię. Takie technologie mamy jednak także dostępne w kraju, pod marką PESA z Bydgoszczy. PESA być może jeszcze nie oferuje  najwyższej technologii na świecie, ale i Pendolino to nie jest szczytowe osiągnięcie. To zasadniczo konstrukcja z ubiegłego wieku, modernizowana. Ale polscy pasażerowie, jak już wcześniej napisałem, nie potrzebują aż tak bardzo podnoszenia szybkości maksymalnej, potrzebują podnoszenia szybkości podróżnej, możliwie szybkiego przemieszczenia się z punktu A do punktu B możliwie niskim kosztem. Wprowadzenie Pendolino na trasie Kraków - Warszawa skróciło nieco podróż, ale spowodowało usunięcie z rozkładu jazdy taniego połączenia (były protesty) oraz pojawienie się nowych "planowych" postojów innych pociągów na tej trasie celem otwarcia wolnej drogi dla Pendolino. Na tej trasie jest dzisiaj wybór między czasem podróży 2:54 za 60 złotych (TLK) lub 2:28 za 150 złotych (Pendolino). Wychodzi jakieś 3,50 złotego za każdą zaoszczędzoną minutę podróży...    
Dlaczego jednak nie wybrano pociągów PESA made in Poland?  To osobne pytanie, ale ja chciałbym o czymś innym. Otóż Pani Premier wsiadła do pociągu Pendolino, aby dowiedzieć się czego pragną Polacy. Pomogę Pani Premier. Polacy dzisiaj najbardziej potrzebują dwu rzeczy: pracy oraz dobrej płacy. Szczególnie ci najmłodsi, pracujący na czarno za 10 złotych na godzinę.
I teraz wyobraźmy sobie, że PO zamiast kupować Pendolino wybiera składy PESA. Co to oznacza dla tych Zakładów? Nie mniej, nie więcej tylko 1 mld 600 mln złotych za dostawy oraz około 60 mln rocznie wpływów za serwisowanie. Przy czym Państwo Polskie mogłoby mieć nie 20, ale jakieś 40 składów, a może nawet więcej, jeśliby nie upierało się przy tych bardzo szybkich. Mając tak duży kontrakt w ręku polski Zakład może zatrudnić jakieś 1000 osób. Co istotne, przy tego rodzaju produkcji zatrudnia się nie tylko robotników fizycznych, ale i wielu specjalistów. Specjaliści mogą być pod ręką, ot na Politechnice Poznańskiej lub Politechnice Gdańskiej. To te najbliżej. Jeśli dzisiaj nie ma tam potrzebnych kierunków, to Państwo powinno je stworzyć. Właśnie pod kątem "produkowania" absolwentów dla PESY. Z tak dużego kontraktu da się wykroić spore fundusze na działalność rozwojową, innowacyjną. I znowu są potrzebni fachowcy, najlepiej młodzi absolwenci, o świeżych umysłach, chętni do pokonywania barier technologicznych, zamiast pracy na legendarnym "zmywaku". Co akurat nie jest prawdą, bo polscy absolwenci Politechnik znajdują bardzo dobrze płatne posady na świecie. Doktor z jednej Politechniki powiedział mi, że już blisko 30 jego wychowanków pracuje pod Seattle, USA. Podobnie w okolicach San Francisco. Takie miejsca pracy mogą być stałe, jako że w tych dziedzinach postęp rodzi postęp, a jeden dobry kontrakt staje się bazą do następnych. Kolejne zdobyte kontrakty to kolejne miejsca pracy, kolejne podwyżki pensji, koniecznie dla utrzymania wykwalifikowanej kadry i zdobycia nowej.
Ale to jeszcze nie koniec. Jak wykazały bardzo rozległe badania przeprowadzone w USA jedno nowe miejsce pracy w sektorze innowacyjnym, hi-tech generuje 5 nowych miejsc pracy w okolicy. Są to różnego rodzaju usługi czy lokalna produkcja zaopatrująca daną firmę innowacyjną, która staje się motorem rozwoju całej okolicy. A ponadto w całej okolicy rosną płace. Razem biorąc ten jeden kontrakt mógł wygenerować w Polsce jakieś 6 tysięcy nowych miejsc pracy. I bardziej poprawić jakość transportu, bo składów mogłoby być co najmniej dwa razy więcej....
Droga Platformo, przestań się chwalić Pendolino, bo to obciach, smutek i żal. Żal zmarnowanej okazji. Smutek kolejnych emigrantów.

PS. Polska jest na szarym końcu w klasyfikacjach innowacyjności. Programy unijne tego nie zmienią. Rozsądna polityka Rządu może. I to bardzo, bardzo szybko.

Tekst ukazał się  na SALON24 w dniu 30 czerwca 2015r