Notice: Undefined offset: 1177 in /home/krakgi/domains/krakowska.biz/public_html/libraries/src/Access/Access.php on line 608

Notice: Trying to get property 'rules' of non-object in /home/krakgi/domains/krakowska.biz/public_html/libraries/src/Access/Access.php on line 608

Notice: Undefined offset: 1177 in /home/krakgi/domains/krakowska.biz/public_html/libraries/src/Access/Access.php on line 613

Notice: Trying to get property 'rules' of non-object in /home/krakgi/domains/krakowska.biz/public_html/libraries/src/Access/Access.php on line 613

 Koalicja "Wszyscy przeciwko PiS" stała się faktem. A w zasadzie stanie się - w poniedziałek 19 października 2015 o godzinie 20. Nie mogłem uwierzyć, gdy dowiedziałem się kto będzie prowadzącym debatę pomiędzy Ewą Kopacz i Beatą Szydło. Zgoda Prawa i Sprawiedliwości na uczestniczenie Beaty Szydło w debacie w jaskini lwa, prowadzonej przez trójkę fanatyków PO (Kraśko, Pochanke i Gugałę) jest tak dalece irracjonalna - że nie sposób przejść po niej do porządku dziennego. Przede wszystkim: do debaty powinien aspirować ten, kto jest w peletonie goniącym uciekającego lidera.

W przypadku PiS mamy do czynienia z sytuacją, iż partia ta na dziś dzień (trzeba to podkreślić na czerwono: na dziś dzień) jest murowanym faworytem do zwycięstwa i również na chwilę obecną moim zdaniem - ugrupowaniem pewnym samodzielnych rządów. To wszystko może zostać zniweczone, gdy na kilka dni przed wyborami Platforma i jej funkcjonariusze medialni - urządzą szopkę na miarę tej która miała miejsce w październiku 2007 roku. Przypomnijmy: kilka dni po świetnej w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego debacie z Aleksandrem Kwaśniewskim, Prezes PiS przeżył koszmar jakim była telewizyjna dyskusja z Donaldem Tuskiem. Będący w słabszej formie Kaczyński (krążyły legendy mówiące o chorobie) dał się sprowokować zgromadzonej w studio publiczności Tuska, zachowującej się w sposób skandaliczny, ale skuteczny. Donald Tusk zgromadził w studio rzesze swoich sympatyków, którzy buczeli i gwizdali przy każdej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, natomiast bili brawo po kontrach Donalda Tuska. Kaczyński nie był sobą, był całkowicie sparaliżowany. To przez tą debatę PiS przegrał wybory parlamentarne. Przypomnę bowiem (co jest celowo zapominane przez rządowe media, często opisujące okres IV RP jako apokaliptyczny), że przed tą debatą (czyli zaledwie kilka dni przed wyborami do Sejmu) PiS prowadził w sondażach (!). Ludzie to łyknęli, przekaz medialny po tej debacie był taki, że "Donald Tusk znokautował bezradnego Kaczyńskiego". Gdyby nie debata Kaczyński - Tusk w październiku 2007 roku, nie byłoby zwycięstwa Platformy Obywatelskiej w wyborach parlamentarnych, nie byłoby zamachu PO na wszystkie instytucje państwowe, na Publiczną Telewizję, nie byłoby afery hazardowej, nie byłoby afery Amber Gold, nie byłoby Taśm Prawdy PO, nie byłoby katastrofy smoleńskiej, nie byłoby podporządkowania Polski na rzecz Berlina. Niestety, taka jest prawda. Każda akcja budzi reakcję, debata 2007 dała PO zwycięstwo i to ona doprowadziła do tych wszystkich afer, dramatów i tragedii które przyniosły Polsce ośmioletnie rządy Platformy Obywatelskiej. Jeśli sztab Beaty Szydło nie wyciąga z tego wniosku i nie dostrzega tego - co dostrzegają wszyscy, to jest dla mnie niezrozumiałe. PiS na niewiele ponad tydzień do wyborów ma niemal pewną samodzielną większość i chce to utracić akceptacją polowania na Beatę Szydło które rozegra się podczas debaty? Przecież wiadomo, że trójka prowadzących znanych ze swojej ogromnej odrazy do PiS i oddania dla PO - zrobi wszystko by to Ewa Kopacz triumfowała. Spodziewam się ustawki, łącznie z zapoznaniem Kopacz z pytaniami jeszcze przed debatą (rzecz jasna, Beata Szydło nie otrzyma podobnie atrakcyjnej oferty) - jak to miało miejsce w przypadku Bronisława Komorowskiego przed debatą z prezydentem Dudą. Fakt jak błyskotliwych odpowiedzi na pytania dziennikarzy udzielał człowiek niepotrafiący powiedzieć kilku zdań samodzielnie bez kartki (mając w głowie przygotowane cytaty przez Misia Kamińskiego) łącznie z perfekcyjną wiedzą jak głosował Andrzej Duda podczas obrad Parlamentu Europejskiego w niszowych kwestiach (a poruszonych przez Pochanke) - budziły moje dalece idące refleksje. Rządowe media walczą o przetrwanie, dlatego zrobią wszystko co w ich mocy, by jak najbardziej atakować Szydło i pomagać dla obecnej premier. Dziwi mnie reakcja PiS, według której "mając do wyboru debatę prowadzoną przez tych dziennikarzy albo żadną - zdecydowali się przyjąć jej warunki".

      Moim zdaniem PiS powinien tej debaty odmówić i straciłby na tym dużo mniej (nawet gdyby rządowe media bębniły przez kilka dni o tchórzostwie), niż po akcji ewidentnie przygotowywanej pod Ewę Kopacz (dla której bardziej powinno na tej debacie zależeć i która tym samym nie powinna narzucać swoich warunków). Gdyby Prawo i Sprawiedliwość debaty odmówiło, PiS 25 października zgarnąłby swoje 40 procent i utworzyłby rząd samodzielny. Mam wobec tej debaty tak dalece idące zastrzeżenia, że spodziewam się absolutnie wszystkiego jako jej reperkusji. Łącznie z powtórką z 2007. Bo to, że "autorytety" rządowe zapieją z zachwytu nad Ewą Kopacz po debacie i jak jeden mąż orzekną jej zwycięstwo, już dziś jest pewne. Beata Szydło będzie nieustannie atakowana, nazwisko Macierewicz pojawi się w ramach tej dyskusji niejednokrotnie. Podczas tej kampanii, to Beata Szydło emanuje spokojem, a Kopacz nienawistnie atakuje PiS. Spodziewam się po tej rozmowie powtórki z pierwszej debaty Bronisław Komorowski - Andrzej Duda. Czyli atak totalny przedstawiciela PO, nadstawianie policzka kandydata PiS. I przez kilka dni rządowe media huczeć będą o zwycięstwie Ewy Kopacz, pojawią się sondaże przywracające PO nadzieję, "autorytety" wzniosą komentarze, jakoby głosowanie na PO przestało być obciachem. Jedyne co jest dla mnie w tej irracjonalnej sytuacji potencjalnie wytłumaczalne, to wiedza PiS o czymś - o czym my nie wiemy. Mam tu na przykład na myśli odpalenie "bomby medialnej" przez którąś ze sprzyjających dla PiS redakcji. Od miesięcy krążą pogłoski, że najgorętsze nagrania z afery taśmowej dopiero przed nami. Lepszego czasu na ich opublikowanie nie ma i nie będzie. Tylko tego typu sensacyjne nagranie, które wstrząsnęłoby opinią publiczną w nadchodzący poniedziałek - tłumaczyłoby irracjonalną zgodę PiS na udział w debacie prowadzonej przez ich najbardziej zaciekłych przeciwników. Taki scenariusz zmieniłby sytuację o 180 stopni, podczas tej debaty Szydło grillowałaby swoją oponentkę aż miło.

    Ale to jest tylko hipoteza. Jeżeli w poniedziałek 19 października 2015 nie zostanie odpalona żadna nowa i szokująca taśma, zgodę na tą debatę przez PiS uznam za polityczne harakiri. Jak słusznie napisał jeden z internautów na popularnym portalu: "To tak samo gdyby Polska ostatni mecz eliminacji Euro 2016 miała zagrać z Irlandią w Dublinie, a spotkanie prowadziłaby irlandzka trójka sędziowska". Całkowicie popieram tą metaforę. Chyba, że PiS - owi rzeczywiście dobrze jest w opozycji i nie chce tego zmienić... Te wybory, to doprawdy ostatnia nadzieja dla Polski. Zmarnowania takiej okazji, odsunięcia od władzy ludzi którzy doprowadzili Polskę do roli podnóżka Niemiec i skansenu będącego na prostej drodze do samozagłady poprzez zmasowane próby wykorzenienia z nas naszej tradycji, historii, wiary i wartości (a zastąpienie ich promocją draństwa, bezeceństwa i laicyzacji) - historia nam nie wybaczy. - Ciąg dalszy na następnej stronie -Zaangażowanie się mediów na rzecz PO jest kwestią znaną nie od dziś i wiele razy sam na ten temat pisałem (często zastanawiam się - jak PiS może mieć jakiekolwiek poparcie, gdy środki masowej manipulacji od lat rzucają się na to ugrupowanie jak hieny od rana do nocy). Media rządowe, media mętnego nurtu, media reżimowe - potwierdzam słuszność tych określeń. TVN był rzecznikiem PO od zawsze i co również niejeden raz podkreślałem (mimo całego mojego obrzydzenia do tak odpychających postaci jak Jakub Sobieniowski) - ma do tego prawo będąc instytucją prywatną.

    Natomiast, to co dzieje się obecnie w Telewizji Publicznej (dziś tylko z nazwy) - to rzecz absolutnie niewyobrażalna. Poziom zaangażowania TVP w agitację najpierw za Komorowskim, a dziś za PO - niczym nie różni się od tej w TVN. Ba, co wydawało się niemożliwe - pod wieloma względami to zjawisko przy Woronicza przebiło (!) TVN w rywalizacji o najbardziej histeryczną nagonkę przeciwko PiS. To już nie są dziennikarze, to są funkcjonariusze medialni PO. To są pozbawieni krzty obiektywizmu agenci medialni Platformy Obywatelskiej w Telewizji Polskiej. Ostatniego tygodnia przed drugą turą wyborów prezydenckich, w relacjach na TVP Info czy w Wiadomościach - nie dało się oglądać. To było obrzydliwe i odrażające. Ci wszyscy propagandyści, funkcjonariusze medialni PO - powinni występować w Telewizji mając za plecami billboardy z logiem Platformy dla lepszego przekazu. Pomijam takie nazwisko jak Lis. Gdyż to już jest rynsztok. Tu nie ma co kopać leżącego - który wystarczająco skutecznie sam siebie skompromitował swoją stronniczością i politycznym zaangażowaniem dla PO. Ale są tam przecież także i inne nazwiska jednoznacznie kojarzące się z poparciem dla jedynie słusznej partii. Beata Tadla i jej gadzinowy sposób prowadzenia wywiadu z kandydatem Dudą przed wyborami, Jan Ordyński niekryjący swojej nienawiści do PiS, Barbara Czajkowska potrafiąca wyciągnąć fakty i mity sprzed 30 lat aby dokopać PiS - owi, Justyna Dobrosz - Oracz której infantylne materiały dla Wiadomości (najkrócej można je określić mianem: pięć minut straszenia PiS - em podczas każdego dnia) mogą konkurować jedynie z goebbelsowską propagandą Sobieniowskiego w Faktach, Piotr Kraśko który jako szef Wiadomości wydaje pełną zgodę na te wszystkie kalumnie i wykłady z PiSofobii, Maciej Wąsowicz prowokujący i podjudzający każdego swojego rozmówcę do mieszania PiS i prezydenta Dudy z błotem (nie zapomnę, gdy w dniu zaprzysiężenia prezydenta Dudy z lekceważeniem dla Głowy Państwa pytał przewodniczącego Solidarności Piotra Dudę - cytuję - : "Ile MU dajecie czasu na realizację obietnic?").

    Ale chciałbym skupić szczególną uwagę na jeszcze jednym nazwisku. Karolina Lewicka. Funkcjonariuszka urodziwa (a jakże), bezsprzecznie bystra (i błyskotliwa), a przy tym szalenie jadowita i nieprawdopodobnie zaangażowana na rzecz PO w walce z PiS - em. Niektórzy przekornie zmieniają jej nazwisko na "Lewacka", ale nie różni się to od jej światopoglądu. Podczas rozmów z politykami PiS charakteryzują ją przede wszystkim arogancja, wrogość, jad, sarkazm, i przerywanie. Uwielbia powoływać się na jej zdaniem wybitny i zasługujący na nagrodę Nobla plan Balcerowicza sprzed lat, który doprowadził tysiące Polaków do autentycznej ruiny. Do realnej ruiny, nie do takiej o jakiej bełkotliwie mówi Lewicka, kłamiąc (ku zadowoleniu PO) jakoby prezydent Andrzej Duda kiedykolwiek mówił o dzisiejszej Polsce: "Polska w ruinie". Kiedyś po mistrzowsku zgasił ją profesor Andrzej Zybertowicz, gdy nieustannie mu przerywała i atakowała PiS - publicznie zwrócił jej uwagę na okropne maniery i zaorał jej porywczy temperament jak najlepszy psychiatra. Lewicka nie odbiega daleko od swoich pozostałych równie nieobiektywnych koleżanek i kolegów z TVP, podobnie jak oni - podczas rozmów z politykami PiS wali w PiS, a podczas rozmów z politykami PO także wali w PiS. Natomiast jest w tym wyjątkowo irytująca i łamiąca każdą granicę. Zapamiętałem i zapisałem sobie (ku pamięci) jej cytat z kampanii prezydenckiej, gdy Marcin Mastalerek słusznie na znak protestu za nierówne traktowanie kandydatów przez Telewizję z nazwy Publiczną opuścił studio, Lewicka ze swoją słynną jadowitą ironią w głosie skwitowała ten akt dzień później następującymi słowami: "Jest oburzony, że Telewizja Publiczna pokazuje prezydenta Polski (ówcześnie Komorowski) podczas uroczystości państwowych" (!). Skala jej oddania dla PO osiągnęła poziom hańby w przeddzień piątej rocznicy katastrofy smoleńskiej. Kiedy bezkrytycznie przyjmowała i agitowała ze tezami przygotowanymi przez polakożerczą rodzinę Artymowiczów, czyli niedającymi się zweryfikować stenogramami mającymi rzekomo pochodzić z kokpitu TU - 154 m. Dla Lewickiej pewnikiem była insynuacja (charakterystycznym jest, że Lewicka jako prowadząca rozmowę narzuca gościom swój punkt widzenia), iż do tragedii 10 kwietnia doprowadzili Generał Andrzej Błasik na rozkaz prezydenta Lecha Kaczyńskiego inspirowanego telefonem brata. Oglądając zachowanie Karoliny Lewickiej podczas nadmienionego programu miałem wrażenie, że jest rzecznikiem prasowym skompromitowanego zespołu Macieja Laska. Albo nawet lepiej: Tatiany Anodiny! Kiedy jakiś czas później usłyszałem jej rozmowę w niemniej sprzyjającym PO radiu TOK FM (z kandydatem na prezydenta Grzegorzem Braunem), podczas której mówiła manipulując o "prezydenckim samolocie" (dawno wyjaśniono, że był to samolot rządowy, a taka gra słów ma na celu zrzucić winę za tragedię na środowisko ŚP prezydenta Kaczyńskiego) - zrozumiałem, że jej pogląd na katastrofę smoleńską jest dokładnie taki, jak tych którzy kłamią o "pijanym Generale który przejął stery samolotu i kazał załodze za wszelką cenę lądować".

       Himalajami obłudy ostatnich tygodni, było wezwanie przez prezesa TVP na dywanik Krzysztofa Ziemca, za zamieszczenie na portalu społecznościowym zdjęcia z prezydentem Dudą w dniu jego zaprzysiężenia. Prezes pogroził paluszkiem Ziemcowi, zwracając uwagę na to, że dziennikarz TVP musi być bezstronny. Zapomniał dodać: "reguła ta nie dotyczy funkcjonariuszy medialnych pracujących na rzecz Platformy Obywatelskiej". Temat zaangażowania mediów publicznych w kampanię wyborczą PO jest tematem rzeką. Najkrócej można byłoby napisać, iż TVP przemieniła się na czas kampanii w sztab wyborczy Platformy. Nie ma w takim opisaniu sprawy ani ździebełka przesady. Jak tą kwestię rozwiązać po październikowych wyborach? Nie widzę innej drogi, jak pójść drogą partii Kopacz (ówcześnie Tuska) po zwycięstwie PO w 2007. Przeprowadzić czystki. Skala upolitycznienia i braku pluralizmu w TVP jest dziś nieporównywalna z jakąkolwiek analogiczną historią na przestrzeni lat. To jest obraz bez precedensu. Ci wszyscy reżimowi dziennikarze, którzy zapiszą się na czarnych kartach historii polskiej publicystyki - powinni zostać dyscyplinarnie zwolnieni. Za brak rzetelności, za stronniczość, za manipulację, za propagandę, za działanie na szkodę TVP. Za zrobienie z Telewizji Publicznej rynsztoka i przybudówki jednej z partii politycznych. Dla wielu prominentnych polityków PO nadchodzące wybory to być może batalia o wolność (rozliczenia za lata machlojek i aferalnych rządów są oczekiwane). A dla choćby nadmienionych przeze mnie kilku nazwisk karykatur dziennikarskiego obiektywizmu - to walka o posady, o horrendalne zarobki dla których gotowi byli odrzeć się z godności.

    Nie inaczej rzecz wygląda gdy mowa o tzw. sondażowniach. Ich proroctwa (albo raczej wróżenie ze szklanej kuli czy fusów) zostały podczas wyborów prezydenckich niemiłosiernie skompromitowane, mimo to nie ustają w dalszych działaniach na rzecz ogłupiania opinii publicznej. Mam tu na myśli tak samo konkretne instytucje (jak kompletnie niewiarygodny CBOS czy konkurujący z nim o miano najbardziej oddanej PO sondażowni - Millward Brown), jak również persony, że nadmienię o fanatyku ugrupowania Ewy Kopacz - niejakim doktorze Norbercie Maliszewskim. Choćby się paliło i waliło, zdaniem Maliszewskiego: to PiS zawsze traci, a PO zyskuje. Istotnym w życiu jest mieć kręgosłup moralny. Fakt, że po wyborach prezydenckich i kompletnie różnych wynikach od prognoz - CBOS czy Millward Brown jeszcze "przepowiada", a Maliszewski chodzi po telewizjach agitując za Platformą (udając niezależnego badacza), pokazuje przede wszystkim brak wstydu tych ludzi i ich desperację. Tak jak ogromnej naprawy wymagają media publiczne, tak samo należy przeprowadzić reformę związaną z publikowaniem sondaży (m.in. zakazując ich ukazywania się podczas którejkolwiek z kampanii). Powiedzmy sobie jasno: dziś media i sondażownie w Polsce są elementem agitacji. Agitacji na wzór białoruski - na rzecz jedynie słusznej partii. Najwyższy czas z tym skończyć i umożliwić dla nowego rządu - sposobność normalnego funkcjonowania. Bez szaleńczej, nienawistnej krytyki - za wszystko czego się ta nowa władza dotknie. Bez chwytania jej za każde słówko i prowadzenia wobec niej swoistego polowania. Bez naciąganych, spreparowanych sondaży robiących ludziom wodę z mózgu.

     Rząd musi pracować na rzecz dobrej zmiany. Nie będzie to łatwe bez zmian w spatologizowanej trzeciej i czwartej (a w zasadzie pierwszej i drugiej) władzy - czyli w mediach i instytucjach badań opinii społecznej. 25 października 2015 dokonamy nieprawdopodobnie istotnego wyboru. Gdy przed drugą turą wyborów prezydenckich Gazeta Wyborcza zamieściła na swojej okładce hasło: "Nasz prezydent, wasz prezes" - tłumaczyła to jasne zaangażowanie się po stronie jednego z kandydatów zatroskaniem o los Polski. Ja również troszcząc się o los i przyszłość Polski, zatytułowałem ten artykuł słowami: "Nasz prezydent, nasz premier". Każdy inny rząd, niż rząd Prawa i Sprawiedliwości będzie dla Polski absolutnym dramatem (ze zmasowanymi atakami wobec prezydenta przez reżimowe media). Dlatego jest to moment historyczny. Prezydent Andrzej Duda rozbudził w Polakach ogromną nadzieję na pomyślną zmianę. Nie dojdzie do niej, jeżeli będzie miał pod sobą nienawidzący go rząd, próbujący na każdym kroku podrzucić mu jakąś świnię i posiadający po swojej stronie polskojęzyczne media z obcym kapitałem. To byłby czas nieustannej wojny rządu z prezydentem. Nie można do tego dopuścić. 25 października zagłosuję na Prawo i Sprawiedliwość. Czas zmartwychwstania Polski - mam nadzieję - zbliża się ogromnymi krokami.

Tekst  ukazał się na Salon24 17 października 2015r