Edward Brożek: Proszę opowiedzieć o swoim zaangażowaniu w politykę lokalną.  Izabela Lewandowska ? Malec: Nigdy nie uważałam siebie za polityka, lecz za społecznika. Jestem z tego dumna, że nie interesowały mnie intrygi, kłamstwa i manipulacje, z którymi w polityce spotykamy się na co dzień.

Bycie społecznikiem to służba społeczności lokalnej, a nie wywyższanie się z powodu posiadanej funkcji. Nie chodziło mi nigdy o własne korzyści: gdy zostawałam Wójtem świątnickiej gminy byłam wraz z mężem właścicielką 7-mio arowej działki i z takim majątkiem zakończyłam urzędowanie. Proszę zapytać mojego następcę czy postąpił podobnie.

            W 1990 r. gmina, jak wszystkie inne w Polsce była bardzo zaniedbana. Dość powiedzieć, że za ?komuny? obiecywano budowę wodociągu od lat i ciągle przesuwano termin realizacji planów. A mieszkańcy chodzili ?po wodę? z wiadrami. Wraz z radnymi i Zarządem Gminy rozpoczęliśmy budowę magistrali wodnej od razu, chociaż panował kryzys gorszy niż obecnie. Mówiąc o tym nie chcę podkreślać swoich zasług jako ówczesnego Wójta lecz wspomnieć zasługi tych, którzy już nie żyją, a więc się o siebie nie upomną; mam tu na myśli przede wszystkim moich dwóch zastępców: Mariana Kotarbę i Stefana Juszczaka. Mówię o tym dlatego, że po zmianie władzy wmawiano mieszkańcom, że pierwsze 4 lata (1990-1994) były zmarnowane. Jest to oczywista nieprawda i nie pozwolę obrażać pamięci tych, którzy wówczas z ogromnym zaangażowaniem trudzili się nad poprawą warunków życia. Budowaliśmy wodociągi, oczyszczalnię, kanalizację, wykonywaliśmy telefonizację, kończyliśmy gazyfikację, organizowaliśmy komunikację.

 

Burmistrz Jerzy Batko skierował do Sądu Rejonowego w Wieliczce przeciwko Pani prywatny akt oskarżenia, doprowadzając do wydania przez ten Sąd wyroku skazującego, zatwierdzonego później przez Sąd Okręgowy w Krakowie. O co chodziło?

 

W 2004 roku skierowałam jako radna list do Polskiej Agencji Prasowej, w którym krytykowałam Burmistrza Batkę. Miał on zwyczaj, gdy prokuratura, policja albo kontrolerzy wykryli nieprawidłowości w jego działaniu, atakować te organy z wielką zawziętością. Twierdził, że go chcą zniszczyć nie wiadomo za co, że są to procesy polityczne. A on niewinny cierpi a wraz z nim praworządność, sprawiedliwość i samorządność. Ciągle w mediach powoływał się na to, że na tym wszystkim ucierpią mieszkańcy i gmina. Na to dawali się nabrać radni, którzy uchwalali różne uchwały, popierające Burmistrza, a nawet mieszkańcy, którzy podpisywali różne pisma, kierowane do organów ścigania, w których broniono zagrożonego sądem Burmistrza. To opisałam w moim liście do PAP, a z niego Burmistrz wyjął jedno zdanie, w którym skłoniłam się do poglądu, że Burmistrz ?czyni na organ [prokuratorski] pozaprawne naciski?. Zdanie to stało się podstawą aktu oskarżenia i procesu karnego o zniesławienie, toczącego się ponad dwa lata. Dnia 12 września 2006 roku, na sam koniec kadencji rady, zapadł wyrok skazujący mnie na wysoką karę grzywny i obowiązek przeproszenia Burmistrza.

 

Co zrobił burmistrz Batko po wyroku skazującym Panią na wysoka grzywnę?

 

Pan Batko natychmiast rozesłał nieprawomocny wyrok do domów mieszkańców gminy; z przykrością stwierdzam, że informacja o tym wyroku została również, na jego prośbę, przekazana wiernym na mszy niedzielnej w jednym z kościołów; jak widać potrafił przekonać do tego pomysłu nawet osobę duchowną. W następną niedzielę, po rozmowie mojego męża z przeorem, przeproszono mnie za to. Nie chowam z tego powodu urazy, ta historia jest dowodem na to, że Pan Batko potrafi być bardzo przekonujący. Ponadto, w liście do mieszkańców z dnia 18 października 2006 roku, w trakcie kampanii wyborczej, ówczesny Burmistrz powiadomił mieszkańców, że ja, ?pomimo ciążącego na mnie wyroku w dalszym ciągu rozpowszechniam informacje nieprawdziwe, godzące w dobre imię jego, jego rodziny, pracowników urzędu oraz radnych?. W piśmie stwierdził, że ?o tych niezgodnych z prawem działaniach zawiadomił [...] Prokuraturę?, oświadczając przy tym, że ?jest to obrzydliwa kampania kłamstw i oszczerstw?. To wystąpienie do Prokuratury ze strony Burmistrza stało się przyczyną kolejnego aktu oskarżenia przeciwko mnie ? proces karny w tej drugiej sprawie toczy się nadal. Na ławie oskarżenia znajduję się łącznie już dziewiąty rok.

 

Dlaczego ludzie tak mu wierzyli?

 

Uważam, że tutejsza społeczność, i to zarówno radni jak i mieszkańcy, przeszła swoiste ?pranie mózgu?; zastosowana strategia w literaturze psychoanalizy nazywa się ?efektem lustra?: ?Lustro odzwierciedla rzeczywistość, jest jednak również doskonałym narzędziem wprowadzania w błąd. Kiedy naśladujesz wrogów, robiąc dokładnie to, co oni, wówczas nie są w stanie rozgryźć twojej strategii. [...] Przystawiając lustro do ich psyche, uwodzisz ich złudzeniem, że wyznajecie wspólne wartości, przystawiając lustro do ich działań, dajesz im nauczkę?. Jak to działa? Jeśli władzom gminy zarzucano niepraworządne działania twierdzili, że bronią praworządności. To jest bardzo sprytna strategia, bardzo trudno się zorientować w prawdziwych intencjach osób, które stosują takie metody działania. W końcu nie wiadomo, kto kłamie, a kto mówi prawdę. Ta taktyka spowodowała, że odstępowano od oskarżeń i okazywało się, że w Gminie Świątniki nie popełniono żadnych nadużyć. Burmistrz mógł więc ze spokojem napisać do mieszkańców, że był bezpodstawnie oskarżany, pomawiany, szkalowany, a wszystkie sprawy były umorzone. Uchodził wprost za bojownika o najszczytniejsze ideały, niezwykle oddanego sprawom gminy i jej mieszkańców. Nad takim wizerunkiem pracował przez lata z doskonałym skutkiem.

 

Jakimi metodami osiągnął takie zaufanie?

 

Na szeroką skalę stosowano propagandę sukcesu. Wmawiano ludziom, że Gmina to ?oaza dobrobytu i szczęścia?. Pewien człowiek kiedyś powiedział mi, że gdyby znał jedynie Świątniki z gazet, a nigdy tu nie był, to myślałby, że mieszkańcy żyją ?w raju?. Moim zdaniem, zapanowała wszechobecna propaganda; mieszkańcy byli indoktrynowani, zewsząd bombardowani medialnymi doniesieniami o wspaniałym rozwoju Świątnik. Nie mieli świadomości, że pozyskanie sponsorowanego, niezwykle korzystnego artykułu czy reportażu wcale w naszym skomercjalizowanym świecie mediów nie jest takie trudne. Gmina Świątniki jest niewielka, ludzie przywiązani są do swojego miejsca zamieszkania, traktują go z ogromnym sentymentem. Chcą, żeby o nich i ich miejscowości mówiono dobrze, żeby przez obcych byli traktowani z szacunkiem. Gdy więc ciągle słyszą i czytają, jak wspaniale rozwija się ich gmina są skłonni w to uwierzyć bez zastrzeżeń, bo tak właśnie działa propaganda sukcesu.

 

Jak żyło się tym, którzy burmistrzowi Batce nie wierzyli?

 

W Świątnikach ci, którzy widzieli, że gmina wcale nie rozwija się tak prężnie, jak się głosi, byli traktowani jak wrogowie publiczni. W stosunku do nich stosowano nagonkę, szczucie jako przejawy dyskredytacji. Chciano, by otaczała ich powszechna nienawiść. Niewątpliwie, jako pierwszego, proces karny o zniesławienie Burmistrza, dotknął obecnego przewodniczącego Rady Miejskiej Waldemara Pawłowskiego.

 

Czyli Panią, jako drugą osobę z rady - po W. Pawłowskim - urzędujący burmistrz pozwał do Sądu z oskarżenia prywatnego? Czy wcześniej były jakieś inne ataki z jego strony?

 

Ataku miałam okazję doświadczyć również na własnej osobie. W pierwszej kolejności zupełnie zlekceważono pierwszą kadencję, w której byłam Wójtem. Burmistrz Batko uważał, że ?prawdziwie? samorządna gmina powstała dopiero w 1994 roku, gdy objął on urząd Wójta, wcześniej, jak napisał w jednym z listów do mieszkańców, ?Świątniki to była głucha i zaniedbana prowincja?. Dopiero pod jego ?światłym? kierownictwem zaczęła się jakoby niezwykle rozwijać. Była to oczywista nieprawda.

Gdy w 2004 roku jako radna stwierdziłam na sesji, że Świątniki Górne są ?tak zwanym miastem? ?zgniłym miasteczkiem? (chodziło mi o brak dalszej rozbudowy kanalizacji, o którą stale walczyła opozycja) zaatakowało mnie Stowarzyszenie nomen omen Przyjaciół Świątnik, powstałe z inicjatywy Burmistrza Batki. W skierowanym do mieszkańców liście członkowie tego Stowarzyszenia uznali, że miejsce, w którym mieszkam traktuję ?z pogardą?, oskarżano mnie o ?brak kultury i lekceważenie ogólnie przyjętych zasad? i sugerowano, że powinnam pomyśleć o przeprowadzce. W propagandowej walce posługiwano się plotkami jako najskuteczniejszym orężem w małym środowisku. Dostawałam anonimy, w których pisano, że nie powinnam chodzić do Kościoła, bo jestem obłudna i udaję przed ludźmi religijność. Nienawiść została przeniesiona na moją rodzinę; mój mąż został oskarżony o przekroczenie prędkości, gdy poskarżył się na komisariacie, że Burmistrz chciał mu zajechać drogę, dzieci w szkole spotykały przykrości. Gdy Dyrektor Gimnazjum Antoni Jędrzej odmówił wykreślenia mojego syna Pawła z listy uczniów wyjeżdżających do Francji, utracił natychmiast funkcję dyrektora.

  

A jak na to wszystko reagowali mieszkańcy Świątnik Górnych, potulnie się godzili?


Niewielka grupka osób, które krytycznie, otwarcie i jawnie, oceniały poczynania władzy, przeżywała różne upokorzenia; przed sądem, oskarżony przez Straż Miejską, stanął syn radnej Zofii Jutrzni Kępińskiej. Szczęśliwie, zarówno mój mąż jak i syn Pani radnej zostali uniewinnieni od postawionych im zarzutów. Mniej szczęścia miał Wacław Kotarba za usunięcie zdjęć ze swoim wizerunkiem z tablicy gminnej, na których powieszenie nie wyraził zgody.

Oprócz wielu ludzi, którzy się bali, bo widzieli, że bycie w opozycji wiąże się z bardzo poważnymi osobistymi problemami, ale przynajmniej stronili od przyklaskiwania władzy, trzymając się na uboczu, byli i ci, którzy mieli nadzieje na uzyskanie profitów za współpracę, przypodobanie się władzy, nadskakiwanie i podlizywanie się. Pewna osoba, zapytana o to, dlaczego tak postępuje, odpowiedziała ?ja mam dzieci, muszę myśleć o ich przyszłości?.

W tak małym środowisku, jakim jest Gmina Świątniki Górne, bardzo ważne jest, czy poparcia udziela rodzina. Dlatego, jeśli bliżsi czy dalsi krewni w przesłanym do mieszkańców liście gloryfikują ?wiele sukcesów [uzyskanych] dzięki determinacji Burmistrza Jerzego Leszka Batko, kochającego nasze miasto?, a krytykują radnego z własnej rodziny, pisząc, że działa ?na szkodę Świątnik Górnych? to oznacza koniec popularności takiego radnego. To właśnie mnie spotkało.

Robert Greene napisał książkę pod tytułem ?48 praw władzy?, w której zawarł wskazówki dla ludzi, którzy chcą zdobyć i zachować władzę. Prawo 26 brzmi: ?Zawsze miej czyste ręce?: ?Jako przywódca nie możesz nigdy brudzić sobie rąk brzydkimi zadaniami ani krwawymi uczynkami, niczym, co mogłoby zepsuć twój wizerunek i źle rzutować na twoją wysoką pozycję. Niemniej jednak władza nie jest w stanie przetrwać bez ciągłego unicestwiania swoich wrogów ? zawsze będą istniały małe, brudne zadania do wykonania, by można było utrzymać się przy władzy. To, czego potrzeba, to jakiś frajer, który wykona za ciebie brudną, niebezpieczną robotę. Podobnie jak kozioł ofiarny, frajer pomoże ci utrzymać twoją nieskazitelną reputację?. Ilu ludzi w ciągu tych 16 lat odgrywało rolę kozłów ofiarnych, ilu było frajerów, a ilu tych, którzy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, komu służą i robili to bez zmrużenia oka dla pieniędzy i znaczenia.

Postawy ludzi były więc różne; każdy powinien sobie odpowiedzieć na pytanie, co nim kierowało: czy zazdrość, pycha, karierowiczostwo, chęć dorobienia się, czy zwyczajnie został oszukany. W systemie, który tu panował 16 lat, wielu mogło sobie nie zdawać sprawy, jakie mechanizmy sprawowania władzy działały. Na pewno do wielu osób dotarła w końcu świadomość, że tu się dzieje coś niedobrego. Dlatego nikogo nie oskarżam, niech każdy wszystko to oceni we własnym sumieniu.

 

Czy ludzi, którzy byli wówczas w opozycji, spotkała w końcu jakaś satysfakcja?

 

Gdy po 16-tu latach rządy te dobiegły kresu nikt z tych, którzy wówczas byli ?u władzy? nie wystąpił publicznie, po prostu wyrażając głębokie ubolewanie. Nikt nie wspomniał ani jednym słowem, że przez 16 lat raptem kilka osób odważnie walczyło o prawdę. Do osób tych należała Zofia Jutrznia ? Kępińska, Anna Sosin ? przewodnicząca rady osiedli, Wacław Kotarba oraz jeszcze jedna osoba, której nie wymieniam z nazwiska na jej wyraźne życzenie, a jest to niezmiernie prawy człowiek, którego uważam za wzór radnego i lokalnego patrioty. Czy nadal obowiązuje 26 prawo władzy, stwierdzające, iż ?Przepraszając, wywołujesz różnego rodzaju wątpliwości co do swych kompetencji, intencji, wszelkich innych błędów, do których się nie przyznałeś. Usprawiedliwienia nikogo nie zadowalają, zaś przeprosiny wszystkich wprowadzają w zakłopotanie. [...]. Lepiej [...] odwrócić uwagę od siebie [...] zanim ludzie będą mieli czas zastanowić się nad twoją odpowiedzialnością lub ewentualną niekompetencją?.

            Pozostaje więc jedna nierozwiązana kwestia ? osób, których spotkała ewidentna krzywda ze strony poprzednich władz, którzy tracili pracę czy dobre imię. Nikt dotąd nie pomyślał o zadośćuczynieniu dla nich. O te osoby chcę się upomnieć.

 

Od wyroku skazującego odwołała się Pani do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, do którego wniosła Pani skargę na naruszenie prawa do wolności słowa.   Co postanowił Trybunał?

 

Po 6 latach od wyroku Europejski Trybunał w żadnym punkcie nie podzielił stanowiska sądów polskich, jednomyślnie stwierdzając naruszenie swobody wypowiedzi. Jego wyrok z dnia 18 września 2012 roku, który uprawomocnił się 18 grudnia, jest całkowicie odmienny od wyroków sądów polskich. Gwoli przykładu przytoczę jego fragmenty: ?Skarżąca była [...] radną opozycji w radzie gminy. Trybunał przypomina, że podczas gdy wolność wyrażania opinii jest ważna dla każdego, to jest ona szczególnie ważna dla wybranych przedstawicieli społeczeństwa. Reprezentują wyborców, zwracają uwagę na ich problemy oraz bronią ich interesów?. ?[...] to jest zadaniem wybranego przedstawiciela społeczeństwa, aby zadawać niewygodne pytania dotyczące tych, którzy pełnią funkcje publiczne oraz by być bezkompromisowym w krytyce polityków odpowiedzialnych za zarządzanie funduszami publicznymi?. ?Trybunał stwierdził, że [moja] wypowiedź była poparta wystarczającą podstawą faktyczną?. ?Nadto Trybunał przypomniał, że granice dozwolonej krytyki są szersze w przypadku polityków pełniących funkcje publiczne niż w odniesieniu do prywatnych jednostek, jako że krytyka z założenia jest nieuchronna, a oni sami świadomie wystawiają swoje słowa i czyny na ścisłą kontrolę zarówno ze strony dziennikarzy, jak i ogółu społeczeństwa [...]. Politycy muszą wykazywać większy stopień tolerancji, zwłaszcza gdy sami wygłaszają publiczne oświadczenia podatne na krytykę. Dokładnie tak było w niniejszej sprawie. Jak wspomniano powyżej, burmistrz był autorem obraźliwych uwag o określonym prokuratorze i funkcjonariuszu policji?. A zatem Trybunał całkowicie przyznał mi rację. Każdy, kto chce zapoznać się z treścią tego wyroku może go znaleźć na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości.

 

Jest Pani doktorem habilitowanym prawa, wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego i Krakowskiej Akademii i mieszkańcem Gminy Świątniki Górne. Jaki klimat panuje   dzisiaj w Świątnikach Górnych, w których Pani mieszka?

 

Z pewnością należy docenić zmiany, jakie od dwóch lat zachodzą w gminie. Jest widoczna dobra wola w pogodzeniu nieraz rozbieżnych interesów poszczególnych miejscowości, urząd gminy pracuje w atmosferze zupełnie odmiennej od tej, która jeszcze do niedawna przypominała kolonię karną ? wchodząc tam odczuwało się strach. Z pewnością jest to duży postęp. Mam nadzieję, że jest to dopiero początek przemian w kierunku wzajemnej życzliwości, solidarności i wspólnej budowy naszej ?małej ojczyzny?.

 

Dużo Pani przeszła. Czy jako naukowiec wykorzysta Pani swoje osobiste przeżycia?

 

Oczywiście, moja książka na temat stanu polskiej demokracji, w której zawarłam nie tylko wiedzę na ten temat, ale i swoje osobiste doświadczenia, jest właśnie w druku.

 

W takim razie chętnie się z nią zapoznam. Dziękuję za rozmowę.

  • izalm_1.jpg
  • izalm_2.jpg
  • izalm_3.jpg
  • izalm_4.jpg