W sprawie tzw. lex TVN mamy wręcz festiwal kłamstw i manipulacji. I to one, a nie fakty, stały za ogromnymi naciskami na rząd Mateusza Morawieckiego, na sejmową większość, a wreszcie na prezydenta Andrzeja Dudę. A w efekcie zawetowania przez prezydenta nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji te kłamstwa oraz manipulacje zostały niejako legitymizowane. Łatwo to zdemaskować pokazując, co się działo na polskim rynku medialnym, a szczególnie telewizyjnym od początku lat 90.

Polski rynek telewizyjny

Gdy w latach 90. kształtował się polski rynek telewizyjny, chodziło o to, żeby już na początku nie zdominował go zagraniczny kapitał, mający wówczas ogromną przewagę nad rodzimym, który się dopiero kształtował. I żeby poprzez ten kapitał w mediach nie skolonizowano polskiego społeczeństwa.

Chodziło też zatem o to, żeby telewizje o ogólnokrajowym zasięgu nie narzucały polskiemu społeczeństwu punktu widzenia, światopoglądu czy politycznych preferencji właściciela kapitału, czyli nie miały decydującego wpływu na polską politykę (nawet w ściśle wyborczym sensie), na wyznawane wartości, na samoocenę obywateli, wybory konsumenckie, styl życia, a nawet sądy estetyczne.
Rynek telewizyjny i radiowy podlegał wtedy koncesjonowaniu także z wymienionych wyżej powodów, ale przede wszystkim dlatego, że na początku brakowało częstotliwości, żeby każdy chętny i spełniający warunki mógł na tym rynku działać. Z tego powodu musiał funkcjonować regulator rynku, którym stała się Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (działająca od 28 kwietnia 1993 r., a powołana na mocy ustawy o radiofonii i telewizji z 29 grudnia 1992 r.).
To KRRiT przydzieliła dwie ogólnopolskie koncesje na nadawanie drogą naziemną: w 1994 r. telewizji Polsat, zaś w 1997 r. – telewizji TVN. Za oboma podmiotami stał polski kapitał. Regulator rynku nie miał wówczas wiedzy albo szczątkową, że ważne osoby w obu tych podmiotach miały powiązania z komunistycznymi tajnymi służbami, co dawało im przewagę zarówno w kwestii pozyskania kapitału (np. z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, kontrolowanego przez komunistyczne tajne służby i w istocie nielegalnego z punktu widzenia prawa międzynarodowego), jak i lobbowania na rzecz przyznania koncesji.

 W latach 90. rynek telewizyjny nie został wprawdzie zdominowany przez zagraniczny kapitał, ale na jego kształt mieli wpływ ludzie komunistycznego aparatu przemocy i kontrolowania społeczeństwa. Mieli też oni wpływ na linie programowe stacji, w tym na stosunek do przeszłości i polityczne sympatie oraz antypatie, wynikające właśnie ze stosunku do przeszłości. Te sprawy nie zmieniły się, gdy do telewizji TVN wszedł zagraniczny kapitał (Polsat pozostał podmiotem z polskim kapitałem), bowiem konkretna linia programowa ukształtowała widownię TVN i w takim kształcie stała się ona cennym aktywem.
Pewnego rodzaju „grzech założycielski” zdecydował o gorliwości i temperaturze działań w obronie TVN, kiedykolwiek pod adresem tej stacji padały zarzuty o reprezentowanie interesów sił postkomunistycznych oraz dogadanej z nimi części elit postsolidarnościowych. Wsparcie wpływowych elit oraz ich zagraniczne kontakty i zaplecze decydują także o popieraniu i obronie interesów TVN także w kwestiach własnościowych, a było to istotne, gdyż zmiany własnościowe naruszały zapisy ustawy o radiofonii i telewizji co do ograniczenia do 49 proc. poziomu kapitału spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego.
W kwestiach własnościowych w odniesieniu do TVN polskie prawo złamano w 2015 r. Wtedy to Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, kierowana przez Jana Dworaka, zdecydowała o zaakceptowaniu przejęcia TVN przez amerykańską firmę Scripps Networks Interactive. Tyle że KRRiT nie powinna do tej transakcji dopuścić albo wnioskować do parlamentu, żeby wcześniej znowelizował ustawę, gdyż w kształcie z 29 grudnia 1992 r. nie pozwalała ona na pełne przejęcie jakiejkolwiek telewizji czy radia w Polsce przez podmiot spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego.
Rada kierowana przez Dworaka uznała, że przejęcie jest legalne i możliwe. Cały czas, czyli dużo przed 2015 r. oraz po tej dacie, formalnie właścicielem TVN była firma mająca adres na lotnisku Schiphol w Amsterdamie – Polish Television Holding B.V. (kontrolująca inną firmę z lotniska Schiphol - N-Vision B.V., mającą udziały TVN). To nie wiadomo co zostało sprzedane najpierw Scripps, a potem Discovery. Nie wiadomo co działa wprawdzie w Europejskim Obszarze Gospodarczym, ale jest wirtualne, więc właścicielem 100 proc. udziałów TVN jest – zarówno w wypadku Scripps, jak i Discovery - koncern spoza EOG, co łamie ustawę z 1992 r.
Skoro Scripps nie miało prawa przejąć TVN, to i nie powinno być to możliwe także w 2018 r. w wypadku Discovery. Ale stało się to faktem, w dodatku przy przejmowaniu TVN przez Discovery (formalnie jedna amerykańska firma o zasięgu globalnym kupowała drugą amerykańską firmę o zasięgu globalnym) wykluczono z procesu decyzyjnego Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a o transakcji zdecydowała Komisja Europejska. Przy przejmowaniu TVN przez Scripps UOKiK był aktywny i na transakcję się zgodził. Urzędem kierował wtedy mianowany przez premiera Donalda Tuska Adam Jasser.
Wedle ustawy z 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji (art. 35 ust. 2): „Koncesja dla spółki z udziałem osób zagranicznych może być udzielona, jeżeli: 1) udział kapitałowy osób zagranicznych w spółce lub udział osób zagranicznych w kapitale zakładowym spółki nie przekracza 49%, 2) umowa lub statut spółki przewidują, że: a) osobami uprawnionymi do reprezentowania lub prowadzenia spraw spółki albo członkami zarządu spółki będą w większości osoby posiadające obywatelstwo polskie i stałe miejsce zamieszkania w Polsce, b) w zgromadzeniu wspólników lub w walnym zgromadzeniu udział głosów osób zagranicznych i spółek zależnych, w rozumieniu Kodeksu spółek handlowych, od osób zagranicznych nie może przekroczyć 49%, c) osoby zagraniczne nie mogą dysponować bezpośrednio lub pośrednio większością przekraczającą 49% głosów w osobowej spółce handlowej, d) członkami rady nadzorczej spółki będą w większości osoby posiadające obywatelstwo polskie i stałe miejsce zamieszkania w Polsce”.
W art. 35 ustawy znajduje się ustęp 3: „Koncesja może być również udzielona: 1) osobie zagranicznej lub 2) spółce zależnej, w rozumieniu Kodeksu spółek handlowych, od osoby zagranicznej – których siedziba lub stałe miejsce zamieszkania znajduje się w państwie członkowskim Europejskiego Obszaru Gospodarczego – bez stosowania ograniczeń zawartych w ust. 2”. Najpierw ustalono limit w wysokości 49 proc. dla podmiotów (kapitału) zagranicznych, by w ustępie 3. ów limit znieść dla osoby zagranicznej z Europejskiego Obszaru Gospodarczego („bez stosowania ograniczeń zawartych w ust. 2”), co zapewne wynikało z przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.
Nierozwiązany pozostał problem tego, czy można firmę nie wiadomo co uznać za podmiot działający w EOG, skoro faktycznie właścicielem i to stuprocentowym jest koncern spoza EOG. Nowelizacja ustawy, o którą przez kilka miesięcy toczyła się wojna, a teraz zawetował ją prezydent Andrzej Duda, jednoznacznie firmy nie wiadomo co traktuje jak sztuczkę prawną i domaga się, żeby właściciel nie miał statusu firmy nie wiadomo co i by faktycznie miał siedzibę w Europejskim Obszarze Gospodarczym.
Transakcja kupna TVN
W 2015 r. TVN należał do Grupy ITI i Grupy Canal+ (one kontrolowały formalnego właściciela, czyli firmę nie wiadomo co N – Vision B.V.) I 16 marca 2015 r. te dwie grupy sprzedały większość udziałów (52,7 proc.) w TVN S.A. za 584 mln euro amerykańskiemu koncernowi Scripps Networks Interactive. 16 czerwca 2015 r. Scripps Networks Interactive dostał zgodę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów na przejęcie spółki.
1 lipca 2015 r. Grupa ITI i Grupa Canal+ sprzedały wszystkie swoje udziały w spółce nie wiadomo co N-Vision B.V., która kontrolowała 52,7 proc. udziałów w TVN, spółce Southbank Media Ltd, zarejestrowanej w Londynie i należącej do Scripps Networks Interactive. 28 sierpnia 2015 r. Scripps, za pośrednictwem Southbank Media, skupił od inwestorów z GPW akcje TVN, zwiększając swój udział do 98,76 proc. 28 września 2015 r. Scripps dokupił pozostałe akcje TVN, zostając właścicielem stuprocentowym.
Zanim doszło do przejęcia 100 proc. akcji TVN, 12 marca 2015 r. ówcześni członkowie KRRiT – Jan Dworak, Witold Graboś, Krzysztof Luft, Stefan Pastuszka i Sławomir Rogowski spotkali się z Wojciechem Kostrzewą, wtedy dyrektorem generalnym Grupy ITI i przewodniczącym rady nadzorczej TVN, z Josephem G. NeCastro, dyrektorem ds. rozwoju Scripps Networks Interactive i Jimem Samples’em, szefem Scripps Networks Interactive do spraw współpracy międzynarodowej.
Amerykanie pytali, czy transakcja kupna TVN przez Scripps jest zgodna z polskim prawem, bo ich prawnicy przeczytali polską ustawę i mieli poważne wątpliwości, przede wszystkim co do owych 49 proc. własności. Jan Dworak się wahał, ale uznał, że można. Wszyscy zdawali sobie jednak sprawę z naciągania polskiego prawa, stąd w umowie znalazły się liczne zabezpieczenia na wypadek cofnięcia koncesji. Zabezpieczenia korzystne przede wszystkim dla sprzedawcy, żeby w razie czego nie płacił odszkodowania.
W firmie Scripps uznano, że warto zaryzykować, mimo istnienia w ustawie zapisu, że podmiot spoza EOG może objąć maksymalnie 49 proc. akcji TVN, bo przecież istniało pośrednie ogniwo zakotwiczone w EOG, czyli firma nie wiadomo co z lotniska Schiphol. Jan Dworak twierdzi (w rozmowie z „Wirtualnymi Mediami”), że transakcja była legalna i nieobarczona ryzykiem, a na wszystko są ekspertyzy prawne. Struktura właścicielska z firmą nie wiadomo co została zaakceptowana jako rozwiązanie zgodne z ustawą z 1992 r.
Skoro w 2015 r. KRRiT była przychylna, to 7 kwietnia 2015 r. do UOKiK wpłynął wniosek Southbank Media Ltd z siedzibą w Londynie o przejęcie przez ten podmiot kontroli nad N-Vision B.V. z siedzibą w Amsterdamie. UOKiK zgodził się na to 16 czerwca 2015 r. W ten sposób Southbank Media Ltd przejął kontrolę nad podmiotami zależnymi od N-Vision B.V., w tym nad TVN S.A. A skoro Southbank Media Ltd należał do grupy kapitałowej Scripps, w której podmiotem dominującym była amerykańska spółka Scripps Networks Interactive Inc. w Knoxville, to ta spółka przejęła 100 proc. akcji TVN.
31 lipca 2017 r. koncern Discovery Communications ogłosił, że chce kupić Scripps Networks Interactive (za 14,6 mld dolarów). Polski UOKiK wówczas „olano”, więc 6 lutego 2018 r. Komisja Europejska warunkowo zgodziła się na tę transakcję. Warunkiem było udostępnianie operatorom sygnału TVN24 i TVN24 BiS za „rozsądną cenę”. 26 lutego 2018 r. Departament Sprawiedliwości USA zaakceptował kupno Scripps Networks Interactive przez Discovery Communications.
6 marca 2018 r. doszło do przejęcia Scripps, czyli także TVN. I w ten sposób, a niezgodnie z polską ustawą, podmiot spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego ma 100 proc. udziałów w telewizji działającej w Polsce. KRRiT dopiero w 2021 r. uznała, że tak być nie może, choć faktycznie nagina się prawo już od sześciu lat. Wiele wskazuje na to, że KRRiT zareagowała dopiero po doniesieniach, że Discovery ma się połączyć z Warner Media. W efekcie powstałby medialny gigant wart 150 mld dolarów, któremu i konkurencja, i polskie państwo mogłoby skoczyć.
Do fotela szefa medialnego monstrum jest przymierzany David Zaslav, obecnie zarządzający Discovery. Warner kontynuowałby zabawę rozpoczętą w 2015 r. i miałby polską ustawę gdzieś. Nowelizacja ustawy zabawę, czyli „olewanie” polskiego prawa przerywała, a ponieważ chodzi o wielkie pieniądze i wpływy, toczyła się wokół tego wielka wojna. Także o to, czy Polska może prowadzić samodzielną politykę, również w dziedzinie mediów. Okazało się, że nie może, a weto prezydenta Andrzeja Dudy tylko to potwierdza.
Kwestie własnościowe w telewizji TVN to tylko ułamek problemów polskiego rynku medialnego, w wielu segmentach prezentującego tak wysoki stopień koncentracji, że można mówić o hegemonii. Za wysoki poziom koncentracji w Polsce uznaje się sytuację, gdy jeden podmiot (grupa kapitałowa) osiąga 30 proc. udziałów na jednym z rynków: przychodów reklamowych, przychodów z opłat z płatnej telewizji, widowni telewizyjnej, audytorium radiowego lub użytkowników usług audiowizualnych online.
Oficjalnie w polskim prawie jakiś podmiot jest uznawany za dominujący, gdy uzyskuje ponad 40 proc. udziałów w danym rynku. Dopiero po przekroczeniu tego progu Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów może zablokować kolejne przejęcia. Ale w debacie o dekoncentracji małą uwagę zwraca się na to, że dominujący nadawcy mają przewagę również w roli brokerów reklam. Tak jak telewizje TVN i Polsat, których biura reklamy obsługują nie tylko kanały tematyczne tych stacji, ale też inne podmioty rynku medialnego. I w roli brokerów reklam mają często większy wpływ na rynek niż jako nadawcy.
W latach 90. XX wieku polski rynek medialny szeroko otworzył się dla zagranicznego kapitału, co potem skutkowało koncentracjami przekraczającymi bezpieczny poziom. Sprzyjało temu patrzenie przez palce na łamanie ustawy o ograniczeniach kapitałowych, np. na rynku telewizyjnym. W efekcie aż około 70 proc. rynku telewizyjnego w Polsce kontrolują obecnie zagraniczni nadawcy. Największe udziały mają Amerykanie (kontrolują połowę wszystkich nadawanych treści telewizyjnych), m.in. Discovery Communications, Viacom, Time Warner, ITI Neovision (amerykańsko-francuska).
Na rynku radiowym firmy zagraniczne kontrolują wprawdzie ok. 30 proc., lecz tylko należące do niemieckiego Bauera radio RMF FM ma ok. 26-proc. udział w słuchalności. W internecie dominuje Onet należący do niemiecko-szwajcarskiego koncernu Ringier Axel Springer (ponad 17 mln użytkowników), trzecia była należąca do niemieckiego Bauera Interia (ok 13 mln użytkowników), w 2020 r. przejęta przez Polsat, szósty - portal TVN24 należący do amerykańskiego Discovery (ok. 6 mln użytkowników), a dziewiąty portal „Faktu” należący do niemiecko-szwajcarskiego Ringier Axel Springer (ok. 5,5 mln użytkowników). Niemieckie były do niedawna także serwisy Polska Press Grupy, przejęte w 2021 r. przez koncern PKN Orlen.
Rynek prasy został w 70-75 proc. zdominowany przez zagraniczny kapitał. W prasie ogólnopolskiej dominuje kapitał niemiecki: 21 proc. tytułów należy do Grupy Bauer, 9 proc. ma Burda Media, 6 proc. szwajcarsko-niemiecki Ringier Axel Springer Polska (m.in. „Fakt” i „Newsweek”), 5 proc. szwajcarska firma Edipresse, 3 proc. Phoenix Press (kapitał niemiecki), 3 proc. Hearst Marquard Publishing (kapitał szwajcarski), 2 proc. Egmont Polska (kapitał duński). W prasie lokalnej dominacja kapitału zagranicznego sięgała aż 95 proc., co znacząco zmniejszyło się po przejęciu przez PKN Orlen Grupy Polska Press, wydającej 19 dzienników regionalnych i ponad 100 tygodników lokalnych. Wśród wydawców najpopularniejszych miesięczników i magazynów telewizyjnych dominują firmy z niemieckim kapitałem: Bauer oraz Burda Media. Pozostałe kolorowe magazyny należą do kapitału szwajcarskiego - Edipresse Polska.
Media w Niemczech i we Francji
We Francji nikt nie może posiadać więcej niż 49 proc. kapitału lub prawa głosu w spółce dysponującej koncesją na ogólnokrajowy naziemny kanał telewizyjny, jeśli jego oglądalność przekracza 8 proc. całkowitej oglądalności. Przy czym właściciel koncesji nie może mieć więcej niż 33 proc. kapitału lub prawa głosu w stacji lokalnej lub ponadregionalnej. Kapitał zagraniczny nie może przekroczyć 20 proc. w spółce mającej naziemną koncesję radiową lub telewizyjną. Koncesji nie otrzyma nadawca docierający do więcej niż 4 mln telewidzów, 30 mln słuchaczy lub mający 20 proc. udziału w ogólnokrajowym nakładzie gazet.
We Francji, jeżeli koncesja nie dotyczy ogólnokrajowego zasięgu, ten sam podmiot może mieć tylko jedną licencję na tym samym obszarze. Nie otrzyma koncesji podmiot mający jedną lub więcej naziemnych telewizji cyfrowych docierających do 4 mln osób; mający jedną lub więcej koncesji radiowych, gdy program dociera do 30 mln mieszkańców; będący wydawcą jednej lub więcej gazet, jeśli ich udział w ogólnokrajowym nakładzie przekracza 20 proc.
W Niemczech sprawy konkurencji i koncentracji na rynku mediów reguluje ustawa o przeciwdziałaniu zagrożeniom konkurencji. Od 1997 r. nie ma w Niemczech ograniczeń liczby posiadanych koncesji radiowych i telewizyjnych, jednak działają regulacje między landami de facto nakładające ograniczenia. Progiem koncentracji jest 30 proc. oglądalności lub słuchalności w konkretnym roku w odniesieniu do posiadanych mediów. Firma medialna, która przekroczy próg 30 proc. może odsprzedać swoje udziały, ograniczyć udział w rynku lub udostępnić swój czas antenowy niezależnemu podmiotowi.
W Niemczech obowiązuje zasada 10-proc. udziału jednego programu w widowni lub 20-proc. udziału w widowni pozostałych programów. W poszczególnych landach wprowadzono ograniczenia dotyczące tzw. koncentracji krzyżowej, czyli inwestowania przez firmy wydające gazety w radio i telewizję. Na przykład w Nadrenii Północnej-Westfalii koncern dominujący na rynku prasy nie może mieć większościowych udziałów u nadawcy radiowego czy telewizyjnego działającego na tym samym obszarze.
W Niemczech nie ma wprawdzie ograniczeń dotyczących udziału kapitału zagranicznego w rynku mediów, ale faktycznie jest to rynek prawie całkowicie zdominowany przez rodzimy kapitał. Wynika to przede wszystkim z tradycji i praktyki. Na niemieckim rynku telewizyjnym funkcjonują wprawdzie takie podmioty jak Time Warner, News Corporation, Viacom czy Ufa/Canal Plus France, jednak żaden z nich nie przekroczył progu 1 proc. udziału w rynku.
Polska chciała wprowadzić ograniczenia podobne do tych we Francji i w Niemczech, a choć były one znacznie łagodniejsze niż w tych państwach, okazało się, że nie wolno. Bo uruchomiono ogromną machinę szantażu, nacisków, kłamstw, dezinformacji i manipulacji. Żeby na rynku telewizyjnym nic się nie zmieniło, choć obecny stan wynika z łamania polskiego prawa. Okazało się, że Polska powinna być nadal kolonią bez prawa głosu. I tak się stało. Wszystko inne w tej sprawie to zawracanie głowy.

Tekst ukazał się na portalu wPolityce 28 grudnia 2021r
Autor

Stanisław Janecki