- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 4 minuty.
Coraz częściej słyszymy na przykład – zrobiłem progres w swojej pracy, w swym projekcie, on ma progresywne poglądy, mamy progresywny Kościół – itp. Co to? język Polski nie jest już wystarczający? Nie ma już słów postęp, polepszenie, poprawa w końcu też nawet – zdań - wykonałem w mojej pracy następne kroki, zbliżam się do końca projektu, mam poglądy inne niż dotychczas obowiązujące?
Nazwanie wprost tego co jest, co myślę, co zrobiłem – a nie pozostawienie tego w polu wieloznacznego słowa - hasła ma duże znaczenie. Mowa o hasłach wieloznacznych – bo mogących być przez każdego inaczej przyjmowanych i rozumianych.
By przybliżyć sprawę – poddam pod rozwagę, jakie mogą mieć znaczenia powiedzenia np. zrobiłem progres, Kościół progresywny, nauka progresywna, progresywne poglądy, taka też postawa itd.
Słowa progres, postęp, z definicji sugerują zmianę do przodu – oczywiście – w dobrym kierunku, na lepsze niż było. Tyle, że zostaje to powiedziane słowem światowym. Postęp w wykonywanej pracy – oznacza informację o zbliżeniu się do zamierzonego celu. Znika pytanie o sensowność celu i czy droga jest dobra. Ważne – jest progres. Wędrujemy, zrobiliśmy następne kilometry – tylko jak i po co – na to nie ma już pola do refleksji. Tymczasem nie każda zmiana – jest zmianą na lepsze tylko dlatego, że jest zmianą. Wystarczy wspomnieć o rewolucjach i komunizmie oraz ich skutkach. Nie każdy krok jest krokiem do przodu ba! nie każdy krok do przodu jest postępem. Skomplikowane to nie jest znów takie, choć może i na to wygląda.
Oto progresywna postawa życiowa – sugeruje odrzucenie starych norm wszelakich. Albo wybranych z nich. Jak kto woli – do wyboru – bo to nie jest przecież dopowiedziane. W każdym razie to ma być odrzucenie z góry zamianowane już na postęp, Progresywne są marsze – następna manipulacja – równości (jaka tam równość – dyskryminacja i molestowanie większości). Co za postęp, który owocuje demontażem więzi społecznych? Jest cofaniem się, regresem cywilizacyjnym. Co zresztą widać w kulturze zachowań. Kim trzeba być by obscenię godną ludu jaskiniowego czy lżenie wiary innych ludzi nazwać inaczej jak chamstwem i dyskryminacją – wprost postępem czyli zachowaniem progresywnym. Mamy też progresywnego Rocka. Przebóg nie mam bladego pojęcia na czym ów polega – ale jak brzmi! Jaki on musi być cool - advanced Albo progresywność walki o wyzwolenie, dążeniem osiągnięcia do wolności obywatelskiej kobiet (jakby jej i to w pełnym nadwymiarze nie miały) jest między innymi - uznaniem zabójstwa osoby nienarodzonej za zabieg kosmetyczny. W tej sprawie nikt chyba z żadnej strony „sporu” nie ma wątpliwości – mało tego – są na to dowody w postaci makabrycznych zdjęć proaborcyjnych – że to coś, to nie jest coś, tylko konkretny człowiek. Progres ma więc polegać na uznaniu wyższości czasem i wprost wygody (bo na życzenie) jednej nad prawem do życia drugiej osoby, dania prawa do zabójstwa, Jak się zabije już osobę urodzoną – to do więzienia. Powstaje pytanie – to do jakiego wieku można zabić bo się tak chce. Owoce takiego progresu mamy w postaci zakatowanych niemowlaków i ciągot do eutanazji.
Albo traktowanie Nauki w kategoriach progresywności. Czy nie burzy jej fundamentalnych ról tejże – i poznawczych i społecznych? Nauka ma być postępowa tylko w poprzez poprawność – inaczej nie ma szans na progres – czyli takie coś nie jest finansowane. Dziś ani Kopernik, ani Czochralski ani Wróblewski z Olszewskim nie mieli by szans na finansowanie. Dietl wyleciałby z Uniwersytetu za poglądy naukowe – choć i tak wyleciał ale za postawę można powiedzieć polityczną. To był właśnie początek mieszania polityki z nauką.
Idźmy dalej. Mamy „progres” w Kościele. Co to konkretnie ma oznaczać – precyzują różni różnie – ale rzecz na ogół się sprowadza do umowności zasad wiary i sprawowania obrządku czy takich rzeczy jak celibat lub administracyjna funkcja Papiestwa, Kurii czy w końcu Parafii. Jak na samym zniesieniu celibatu pośliznęły się Kościoły Prawosławny czy Reformowane progresistom nie przeszkadza – można wręcz podejrzewać, że jest celem. Na tym tle pojawia zię nurt wyznania finansowego – choć powszechnie wiadomo, że Kościołowi finansowanie jest potrzebne dla wypełniania jego podstawowych celów. Św Franciszek na przykład – musiał być niezłym biznesmenem swego czasu a był biedaczyną z Asyżu. Jedno drugiemu nie przeszkadza byle progresywnie nie zamieniać wiar w Boga i w Kasę. Celibat to nie są przecież sprawy głównie łóżkowe – te tak naprawdę w tym są drugorzędne. Pierwszorzędne znaczenie ma test umiejętności panowania nad sobą i swymi popędami bo nawet nie potrzebami życiowymi – jak np. post. I gotowość poświęcenia się owieczkom – mówiąc skrótem. Środowiska takie jak Tygodnika Powszechnego – mającego przecież piękne korzenie obrony wiary w czasach najczarniejszych i współpracę św. Jana Pawła II – go, dziś mówi właśnie o kościele otwartym, progresywnym – unieważniając zasady wręcz sięgające do doktryny – a i wykładnie Ojca Świętego Franciszka w tym zakresie bywają często jak się okazuje przez ten Salon nadinterpretowane. Znamiennym znakiem jest w tej sprawie ewidentna i widoczna marginalizacja całego nauczania i osoby św. Jana Pawła. I nie mówię tylko o sprawach, które można uznać za organizacyjne, ale i te sięgające - jak odbieram - nawet do doktryny. Mają tylko zostać kremówki i atrakcji turystycznej Dom Rodzinnego, A to jest Patron Rodziny – czy dziś jest coś ważniejszego? Całe nauczanie i praktyka, którą przekazują świadkowie życia i działania Karola Wojtyły, w każdej z Jego odsłon życia gdzie dziś się podziewają. Tak św. Jan Paweł II nie był progresywny a wręcz strasznie tradycyjny. Obok sucho zapisanego nauczania – póki jeszcze są na to szanse – warto poznać szczegóły tego, jak potrafił prowadzić rozmowę, jak pokonywał twardogłowych wrogów, jak łamał skostniałe formy ku głębi treści.
Moje pytanie więc o progresizm nie wynika tylko z troski o ochronę naszego języka przed obcymi naleciałościami lecz też z chęci ochrony nas jako społecznością przed psuciem precyzji określeń – co stwarza możliwości daleko idących manipulacji przez stosowanie protez – uproszczeń językowych. I tak to dochodzimy do podstaw przyczyn chętnego stosowania tego rodzaju skrótów mających w powszechnym odbiorze przedstawiać wypowiedzi jako z gatunku mądrych i autorytatywnych, którym często dodaje się przecież cechy naukowości .Cel jest w tym świetle oczywisty – swoboda w zmienianiu znaczenia i intencji nazw – dla użycia w walce politycznej i cywilizacyjnej.
W istocie o to przecież najwyraźniej chodzi w problemie używania obcojęzycznych naleciałości. O dokonywanie zmian znaczeniowych zdań i istotnego sensu tych sztucznie „uszlachetnionych” wypowiedzi.
Mowa więc o narzędziu świadomej lub nieświadomej manipulacji informacją i przekazem.
Do tego jest potrzebny progresizm.

