- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 4 minuty i 32 sekundy.
Dzisiejszą notkę "ratunkową" piszę z nadzieją, że po aferze z profesorem Królikowskim prezes Jarosław Kaczyński panuje jeszcze nad obozem nowej władzy, bo w przeciwnym razie byłby to początek końca rządów Prawa i Sprawiedliwości.
A teraz do rzeczy.
Niezaprzeczalnym jest, że Jarosław Kaczyński to arcymistrz polityczny i strategiczny geniusz. Dlaczego? Bo choć przez ponad ćwierć wieku był brutalnie i bezkompromisowo niszczony najpodlejszymi z możliwych metodami przez lokalne i zagraniczne lewactwo, to jednak…
Przypomnijmy sobie tedy, co przez prawie trzy dekady wypisywała o nim Gazeta Wyborcza, a także, co na jego temat wygadywały dziennikarskie hieny: Monika Olejnik, Katarzyna Kolenda-Zaleska, Tomasz Lis, Jacek Żakowski, Tomasz Wołek, Adam Szostkiewicz, Waldemar Kuczyński, Janina Paradowska…długo można by wymieniać. Do jakich insynuacji i pomówień pod jego adresem uciekali się ludzie ze statusem profesorskim: Roman Kuźniar, Radosław Markowski, Ireneusz Krzemiński, Janusz Czapiński, Paweł Śpiewak, Tomasz Nałęcz et consortes, którzy go przedstawiali Polakom, jako nienawistnego nieudacznika, który chce podpalić Polskę. Jakie kalumnie na niego rzucali nie cofając się przed plugawymi prowokacjami wyzuci z sumienia polityczni rewolwerowcy: Janusz Palikot, Sławomir Nowak, Radosław Sikorski, Rafał Grupiński, Paweł Olszewski, Stefan Niesiołowski… - nie starczyłoby miejsca na wymienienie pełnej listy. A potem przyszła jeszcze seria brudnych ciosów w splot słoneczny ze strony tandemu do mokrej roboty Miller – Anodina. Katowano Kaczyńskiego bezlitośnie, a gdy się tylko zachwiał, z loży salonu III RP, a także lewackich mediów niemieckich rozlegało się zdziczałe wycie: Bij!!! Zabij!!! Dorżnij!!! A że ludzi nietrudno podpuścić, rozpalona tłuszcza wyła razem z nimi, zaś nazajutrz Gazeta Wyborcza wybijała tłustą czcionką nagłówki w rodzaju: „Kaczyński na zawsze skończony”.
A mimo tego ów znienawidzony przez post-komunistów polityk odradzał się za każdym razem jak Feniks z popiołów. Odnowiony, rześki, gotowy do walki o Polskę, by w końcu jesienią 2015 doprowadzić swoją partię do zdawało się niemożliwego sukcesu, jakim było wygranie wyborów prezydenckich i parlamentarnych z przewagą sejmową zapewniającą samodzielne rządzenie państwem. Powiem więcej, to on przecież tak poprzestawiał pionki na szachownicy politycznej, że dzisiejsza Polska ma najlepsze wskaźniki gospodarcze w Europie, za co zaczynają Kaczyńskiego chwalić nawet Niemcy – vide: http://niezalezna.pl/92192-w-niemczech-wreszcie-zrozumieli-w-die-welt-chwala-rzad-pis-i-prezesa-kaczynskiego, a także za oceanem pan Prezes zbiera coraz lepsze opinie. I już widać, jak na dłoni, że pod okiem Kaczyńskiego, mimo popełnianych po drodze błędów, co często ostatnio krytykowałem, to jednak generalnie rzecz biorąc polskie sprawy idą w dobrą stronę.
Więc choć rozumiem, że można pana Prezesa nie lubić, to nikt o zdrowych zmysłach nie zaprzeczy, że ten współczesny „człowiek z żelaza”, przy wszystkich jego wadach, posiada ów nadprzyrodzony polityczny instynkt, który go czyni niezniszczalnym mężem stanu urodzonym do roli przywódczej. I to nieprawda, że Jarosław Kaczyński się tchórzliwie skrywa za panią premier Szydło i rządzącymi ministrami, bo nawet Józef Piłsudski też miał w swej karierze momenty, kiedy nie miał innego wyjścia.W tym miejscu przestrzegam wszystkich ludzi nowej władzy przed przedwczesnym rozpoczęciem walki o schedę po Kaczyńskim, PIS bez Kaczyńskiego rozleci się w kilka miesięcy.
A teraz wracam do meritum.
Wszakże jest jednak coś, co się Kaczyńskiemu nie udało, - mam na myśli wciąż żywy stereotyp myślowy wszczepiony przez Gazetę Wyborczą w mózgi inteligencji, albo lepiej tych, którzy się mają za inteligencję, że Prawo i Sprawiedliwość to obciachowa partia prawicowa, a przyznanie się do sympatyzowania z tym ugrupowaniem politycznym jest jednoznaczne z wyalienowaniem się z krajowych elit, co de facto jest powodem, jeśli nie rosnącej to z pewnością nie malejącej nienawiści przegranych w roku 2015 frustratów do partii Kaczyńskiego.
Dlatego też, uważam, że w zakresie rozpoczętych w Polsce przez Jarosława Kaczyńskiego zmian systemowych nadeszła też pora, by odejść od pojmowania Prawa i Sprawiedliwości, jako „partii prawicowej”, bo doktrynerom Michnika udało się tę „prawicowość” doszczętnie ośmieszyć i nieodwracalnie zdewaluować w oczach opinii społecznej. Więc tak sobie myślę, że w obecnej rzeczywistości Kaczyński powinien w politycznym dyskursie powoli odchodzić od przedstawiania swojego ugrupowania politycznego, jako partii prawicowej, na rzecz nazywania PIS-u partią pro-społeczno patriotyczno niepodległościową, z tym, że pan Prezes winien wyraźnie Polakom wyjaśnić, iż w nowych warunkach odkąd staliśmy się członkiem Unii Europejskiej słowo „niepodległość” winno być rozumiane nie, jak dotąd, wyłącznie w sensie bogoojczyźnianym, lecz także, a może nawet głównie, w sensie suwerenności ekonomicznej wobec działań Parlamentu Europejskiego w Brukseli. Byłby to zupełnie nowy etos zmodernizowanego patriotyzmu kompatybilnego z bieżącą sytuacją europejsko-światową, moim zdaniem strawny także dla tych Polaków, którzy dotąd partię Kaczyńskiego przedstawiali, jako nienowoczesną i zaściankową.
Mam jeszcze jeden szalony pomysł. Otóż moim zdaniem lewacy przez lata pracowali nad tym, niestety w wielu przypadkach skutecznie, żeby skrót „PIS” oraz odmieniane przez wszystkie przypadki słowo „pisiory” ludziom się podświadomie źle kojarzyły. Bo nie da się ukryć, że jest spora grupa Polaków, którzy nigdy się nie wyzbędą złej opinii o PIS-ie, mimo że nie potrafią jej uzasadnić. Dla nich PIS jest „be” i zawsze będzie „be”, gdyż większość ludzi nie analizuje swych poglądów politycznych, za co nie można ich winić, a od raz przyczepionej łatki trudno, jeśli w ogóle można się odkleić. Dlatego też myślę, że może nie byłoby takie głupie, gdyby Jarosław Kaczyński w ramach wprowadzanych w Polsce zmian rewolucyjnych pomyślał także o ewolucyjnej zmianie groźnie dla demokratów brzmiącej nazwy swego ugrupowania, gdyż sądzę, że z czysto psychologicznego, a także socjotechnicznego punktu widzenia taki wariant jest wart rozważenia.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Post Scriptum
Wszystkim komentatorom, którzy twierdzą, że moje pomysły zaprezentowane w notce świadczą, że autor notki odleciał pragnę przypomnieć, że w notce pt. "Sulejówek Jarosława Kaczyńskiego" opublikowanej na długo przed wyborami 2015, kiedy wszyscy byli przekonani, że Platforma nie ma z kim przegrać napisałem, że jeśli PIS chce wygrać wybory, to Jarosław Kaczyński powinien się czasowo usunąć ze sceny politycznej - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/565833,sulejowek-jaroslawa-kaczynskiego. Wtedy pisowcy również uznali mnie za szaleńca i odżegnywali mnie od czci i wiary. Szczęśliwym trafem Jarosław Kaczyński postąpił dokładnie tak jak napisałem w rzeczonej notce i dzięki temu PIS wygrał wybory 2015. Więc czasem szalone pomysły procentują. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Tekst ukazał się na Salon24 w dniu 23 września 2017r