- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 1 minuta i 44 sekundy.
Nawiasem mówiąc – spotkanie było w czwartek. Tak wyszło. Chcę Państwu jako czytelnikom, być może i w jakiś sprawach decydentom a także i wyborcom zaproponować chwilę zastanowienia się nad powiązaniem słów z przedrostkiem „eko” – potocznie a fatalnie nazywanych „ekologią” z politykiem i po prostu – rozsądkiem. Do wystąpienia zaprosił mnie Krakowski Klub Wtorkowy wraz z Akademickim Klubem Obywatelskim im L.Kaczyńskiego w Krakowie.Wystąpienie było rejestrowane i zapis można znalezć na stronie Krakowski Klub Wtorkowy w zakładce - spotkania.- Wystarczy kliknąć w zdjęcie anonsujące spotkanie o tym tytule, by ów zapis się uruchomił.
Tematyka rzecz jasna jest obszerna i nie do zadowalającego omówienia w warunkach klubowych. Niemniej jak się wydaje - może było warto coś takiego powiedzieć z nadzieją, że jakiś decydent albo i wyborca powędruje do zapisów Ustawy o Zdrowym Rozsądku i zastanowi się na przykład nad uwagami prof Masztalskiego na temat choćby takich zbitek jak "większość uczonych uważa" czy nad rolą rzeczywistych a nie pozorowanych konsultacji społecznych i oczywiście nad faktycznym znaczeniem pojęć ekolog i zrównoważony rozwój. Takie choćby pytanie czy na pewno każdy protestujący i to na zasadzie – nie bo nie, jest faktycznie nie tylko ekologiem ale czy na pewno działa na rzecz interesu środowiska bywa bardzo zasadne. Kwestie te można w dużej części rozstrzygać znając podstawy na jakich powinny być kształtowane właściwe relacje pomiędzy interesem gospodarczym człowieka i koniecznością dbania o środowisko, zasoby i energię – tak – by dziś nie ogałacać z nich następnych pokoleń i nie samemu sobie nie podcinać gałęzi na której się siedzi – mówiąc obrazowo. .
Oczywiście – w wystąpieniu nie dało się poruszyć np. jako przykładu decyzji w sprawie tzw. globalnego ocieplenia czy reakcji na przekop Mierzei lub na wycinkę w Puszczy Białowieskiej. Przynajmniej jednak, jak sądzę, udało mi się pokazać te zasady, których lekceważenie przy podejmowaniu decyzji w konkretnych sprawach lokalnych fatalnie powoduje, że takie decyzje nie tylko nie są skuteczne, nie osiągają celów, ale wręcz pociągają za sobą też niezrozumienie i często niezadowolenie społeczne.
Samo podejście do słów "eko" i pokazanie jako normy określenia "zrównoważony rozwój" oraz podjęcie próby prezentacji w sumie mało poprawnego politycznie okazania w tym świetle konkretnych lokalnych przykładów wystarczy jak się wydaje i jako motywacja podjęcia się tego wystąpienia i jako środka do pobudzenia zdrowego rozsądku w tych sprawach.
A to mam nadzieję – impregnuje obiorcę na próby manipulacji narzędziami eko - w kierunku wykonywania nacisku na klienta przy kasie i unie – mówiąc najogólniej.
O środowisko – dbać trzeba.
O interes gospodarczy też dbać trzeba.
I te, w oparciu o rozsądek i dobre stosowanie zasad – da się pogodzić.