- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty i 43 sekundy.
W debacie – tak umownie nazwanej – kandydatów na prezydenta przewijało się wiele niby drobnych, niemniej w sumie uważnemu odbiorcy dużo mówiących, jej fragmentów. Taka mozaika. Jednak to te szczegóły dużo mówiły o osobach tyle, że ich zauważenie wymaga od odbiorcy własnej, nie narzuconej poprawnością i sztampą oceną faktycznego znaczenia tych pojedynczych mini zdarzeń.
Fakt pozostaje - zostały one podane na tacy – do zauważenia.. W tym tekście użyję tylko jednego przykładu z takich niby drobiazgów.
Pan Braun nie jest dokładnie i dosłownie z mojej bajki, tym mi poręczniej przyjdzie użycie przytoczenie przykładu z Jego udziałem. To drobny, niemniej wręcz modelowy i dużo mówiący fragment z owej debaty prezydenckiej.
Oto co się w tej debacie udało Braunowi wydusić od Trzaskowskiego. Stary wyjadacz polityczny widać wiedział co robi by ową prawdę wycisnąć. I udało się co widać po tzw, świętym oburzeniu salonu i zapowiedziach pozwów sądowych. Cóż - pozwy – tylko sprawę jak się to mówi podkręcą.
Oto ten fragmencik a właściwie ujawnienie tego, co siedzi pod przykrywką skorupki gościa co to „zawsze był za postawieniem muru na wschodniej granicy jest przeciwnikiem aborcji i dewiacji a jest za ochroną związków partnerskich. Tak jakby i dziś ktokolwiek, byle upoważniony do tego, nie mógł sięgać po informacje medyczne czy dziedziczenie.
Do rzeczy.
1/ oto pan Trzaskowski zdołał z pogardą wykrzyczeć odchodząc od pulpitu w rozmowie z panem Braunem – takich ludzi nie powinno być.
- pełna tolerancja i szacunek dla równoprawnego jakby nie było kontrkandydata. Zaraz, zaraz – takich ludzi być nie powinno - skąd my to znamy. Powtórzę tych ma nie być - a czy ktoś kojarzy jakie były i są konsekwencje takiej postawy wobec inaczej myślących?
2/ Dalej mieliśmy inny równie ciekawy kwiatek.
To tym razem otrzymaliśmy dowód na postawę osoby aplikującej do stanowiska wymagającego samodzielnej oceny i to zróżnicowanych informacji ku ich użyciu dla dobra wspólnego
Mowa o - znów - wykrzyczeniu do pana Brauna z poczuciem posiadania wiedzy jedynie słusznej i nie podlegającej debacie – to się pan doucz - w kontekście posiadania jakoby wiedzy naukowej co do płonącej planety i dbałości itd
Chciałoby się zauważyć, że tu wprost mówimy o świadectwie ślepoty na wielostronną a nawet zdroworozsądkową tyle, że nie uznawaną za politpoprawną informację. Nie wykluczam oczywiście niewiedzy, bo tylko mało wiedzący sądzi, że wie wszystko i tylko powtarza to co mu nawinięto do uszu – ale i to też w przypadku kandydata na takie stanowisko wygląda nieciekawie.
Należy wprost powiedzieć, a nie jest to wiedza tajemna, że są i to dobrze udokumentowane informacje o co najmniej wątłych naukowo podstawach całego ekoszaleństwa. Dziś ma ono zupełnie inne podstawy i cele. Akurat wiedza w tym zakresie choć jest właśnie naukowa, to jest na wszelkie sposoby niszczona, uciszana. Przeszkadza – czyli zapytajmy gdzie się podziała swoboda badań i wymiany poglądów. Jedne informacje są podawane jako aksjomaty i nie są one poważnie, w rzetelnych debatach zestawiane z tymi jakby niepoprawnymi. Wydęcie warg i pogarda dla podających inne rzeczowe argumenty – to nie jest dobra metoda dochodzenia do rozsądnych zachowań w sprawach publicznych. W postawie kogoś kto ma być prezydentem odmowa samodzielnego porównania wiedzy – to blamaż. Tyle że trzeba go zauważyć. Czyli w tym przypadku zainteresować się tą wiedzą eliminowaną. Postawa doktrynerska jest zresztą dowodzona decyzjami w Warszawie, ale te znają tylko warszawiacy z własnego doświadczenia.
Litania argumentów w tej sprawie od termodynamiki poprzez wiedzę klimatologów geologów, aż po logikę jest tak długa, że tu można tylko zachęcić do ich poznania, nieodrzucania i nielekceważenia. Są książki na ten temat tyle że nie mają za sobą anty-ekoterrorystów.
Już nie warto nawet sięgać do tak oczywistych rzeczy jak ocena znaczenia parcjalnego udziału człowieka (nie mówiąc o wrogich krowach) w globalnej emisji CO2 czy w ogóle znaczenia tego gazu dla życia roślin. Tak na szybko podsuńmy wiedzę geologów co do tego np. skąd się wzięła Jura Krakowsko Częstochowska w zestawieniu z informacją historyczną, że Szwedzi przechodzili do nas po zamarzniętym Bałtyku – czy to nie pobudzi refleksji?
Wydęcie warg i pogarda dla rzekomo nieświadomych. To może by tak jednak się zastanowić nad tym jaki jest realny skutek ekozabiegów. Wykluczenie uboższych – korzystanie ze środowiska dla bogatych i sumarycznie większe straty w środowisku np. jakoby zeroemisyjnymi samochodami elektrycznymi.
W tym kontekście, przyszły prezydent powinien się raczej zastanowić nad skłonnością dzisiejszej nauki do rzetelnej niezależności myśli i debaty nad rezultatami badań a nie zawartości aksjomatów przydatnych do celów polityczno-gospodarczych. Niechęć do samodzielności osądów i skłonność do bezkrytycznego posłuszeństwa aksjomatom – kompromituje. Reakcja na wskazanie innego poglądu – to było ważne ujawnienie istoty znaczenia nagłych zmian poglądów pod publikę/
Jak mawiał klasyk – jaki kuń je każdy wi Przekładając na nasze - Planeta płonie ale jakoś bardziej u nas – to i kopalnie muszą być zamykane a już niedługo nie będzie wiadomo czym i czy będzie można ogrzać dom oraz na czym cokolwiek ugotować. W Niemczech już chyba planeta już nie płonie, bo można budować nowe kopalnie i to węgla brunatnego. Żelazna logika i chęć poznania została okazana przez kandydata – speca od wspaniałej ekodziałalności w realu.
Jak widać pojawia się konieczność poważnej refleksji a rzucenie – to się pan doucz – jedynie okazuje pustą pychę jakoby wszystkowiedzącego.
Tak, można znać dużo języków, ale oprócz tego prezydent powinien mieć skłonność do tego, by wiedzieć co, jak, na jakiej podstawie i do kogo trzeba w tych językach mówić. A powtarzanie mantry tylko nieciekawie świadczy a pycha kompromituje.
I tak się to pan kandydat, w mojej ocenie, poślizgnął na własnej pysze i po prostu niechęci do wiedzy.
Dr inż. Feliks Stalony-Dobrzański Kraków 28.04.25