- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 6 minut i 21 sekund.
 
Tym razem będzie nie tylko o technice prowadzącej inwestora do założonego i nie koniecznie ujawnianego celu. W tym przypadku – moim zdaniem ta droga jeszcze się nie skończyła. Będzie też o myślach nad osadzeniem konkretnej sprawy w szerszej a całkiem możliwej perspektywie.
Ten obszerniejszy nazwijmy go podtytuł czy wstęp-zapowiedź wprowadza też w przyjęcie za zasadne uruchomienie i to ogólniej innego myślenia o relacji pomiędzy potrzebami miasta i jego mieszkańców a zamiarami i interesami inwestorów.
Można przyjąć następujący schemat tych relacji. Jako mieszkańcy oczekujemy racjonalnego wyważania rachunku zysków i strat po obu stronach czyli uwzględniającego też nasze podstawowe potrzeby w zakresie warunków życia. Inwestor dbając o swoje interesy myśli w tych sprawach i tak robi, nie tylko o efektach natychmiastowych a możliwie patrząc dalekosiężnie. W tej relacji interesy miasta oraz mieszkańców przez decydentów, z ich natury, są widziane w o wiele krótszej perspektywie, najczęściej jeśli w ogóle, nawet tylko jednokadencyjnej a często też jako element układanki politycznej i osiągnięcia efektów krótkoterminowych. To są diametralnie różne punkty widzenia – i inwestor z tego korzysta podsuwając jak racjonalne i właściwe kolejne cele przykrywające szersze zamiary. Mało tego – samo zastanawianie się nad takowymi jest wprost nazywane szukaniem spiskowych teorii – co ma wyłączyć zastanowienie się nad dalszymi skutkami decyzji bieżących. . 
Opisany dysonans ma swe konsekwencje i odbicie również i w tej sprawie. 
Inwestor realizując swoje cele dalekosiężne, i te warto sobie wyobrażać, sięga po technikę małych kroków, uzyskiwania coraz to nowych koncesji dających mu możliwie wolą rękę i przerzucających potencjalne obciążenia na stronę miasta. Trudno mieć do niego o to pretensje. Niemniej decydent powinien o tym myśleć. Innymi słowy decydent na każdym etapie procedowania sprawy musi, i to jest jego podstawowa powinność wobec miasta i mieszkańców, uwzględnić jakie to dalekosiężne skutki przyniesie jego podpis i wydany dokument.. 
We wcześniejszych tekstach zostały pokazane ścieżki uzyskania stosownych zezwoleń na budowę inwestycji o skrótowej nazwie hotel Miastoprojekt. Finał nie tylko doprowadził do udzielenia zezwolenia na budowę założenia o rozmiarach daleko większych od tych deklarowanych na początku ale też spowodował, że wszelkie uciążliwości jakie ów zamiar będzie powodował stały się już wyłącznym kłopotem miasta a właściwie wysoce prawdopodobnym, prawnie umożliwionym, zabójstwem warunków bytowych nie tylko najbliższych mieszkańców a co najmniej enklawy miasta. Wszak nawet gdyby urzędnik nie wiedział, nie zdawał sobie sprawy z tego co podpisuje i jakie to pociągnie skutki, to dla niego ileż to roboty papier, długopis pieczątka, podpis. Nawet gdyby za niekompetencję, bo co najmniej w tej można widzieć motywację wydawania kolejnych decyzji. stracił pracę – to max to i tak problem pozostaje po stronie miasta. Narzekania na skandaliczny brak nadzoru procedur w UMK nic nie naprawią, choć trzeba je widzieć. Wszak sam brak analizy wpływu zamiaru i rozmiaru inwestycji na otoczenie, na możliwości przeniesienia dodatkowego obciążenia ruchem i potrzebami parkingowymi, zwłaszcza przy wydawaniu kolejnych i rozszerzających decyzji pozwoleń jest ewidentny. Mało tego został wprost ujawniony odpowiedzią urzędnika UMK w trakcie spotkania z mieszkańcami. Na pytanie o to, czy przed decyzjami były przeprowadzane stosowne analizy ruchu i możliwości parkingowych od tegoż padła odpowiedź- nie wiem. Efekty będziemy widzieli i ich doświadczali. 
Prawem inwestora jest zabieganie o zagarnięcie jak największego pola dla jego oczekiwań, Obowiązkiem decydentów w całej drabince urzędniczej jest dbanie o to by inwestycja nie przekraczała możliwości infrastruktury, środowiska i warunków życia mieszkańców. Trudno sobie wyobrazić, że każdy z tych aspektów był rozpoznawany w tym czasie i w takim tempie jakim nastąpiły po sobie decyzje rozszerzające.
Patrzenie w sufit – i jakoś to będzie – a na to wygląda, nie zastąpi tego co należałby zrobić, o co zadbać, by otoczenie obsłużyło i żyło w równowadze z tą realizacją i – właśnie zarysowującym się dalszym jej ciągiem. W tym konkretnym przypadku jest on niepokojący. Spróbujmy go sobie wyobrazić. Oczywiście oficjalna linia myślenia urzędniczego zapewne powie – teoria spiskowa, bo owa przyszłość może sięgać nawet daleko ponad jedną kadencję. Niestety ileż to tzw. teorii spiskowych i to od lokalnych po globalne i historyczne procesy, niestety się sprawdziło. 
I tym razem może być i to z prawdopodobieństwem z zbliżającym się do pewności,
Popatrzmy – przy już udzielonych zezwoleniach problemy otoczenia już wylądowały po stronie mieszkańców. Lecz inwestor potrzebuje o wiele większej bazy i to nie tylko parkingowej. Tu rzucenie następnym zamiarem hasła – zakorkujemy ujście jednej z ważnych nitek wyprowadzających przez teren dzielnicy ruch z węzła autostradowego i mostu, zmierzający na północ miasta – skoncentrowało protest mieszkańców wobec postulowanego zamiaru. Tak nawiasem – a nuż a może się udać, ale gdy presja okaże się skuteczna - będzie można wykonać ukłon – rezygnacji. I na tym problemie skupiła się uwaga. Tymczasem, jakby w tle już nastąpił wykup domu, którego teren otwiera dostęp do trwającej inwestycji od strony Błoń. Z punktu widzenia inwestora po rezygnacji z postulowanego zamiaru, potrzeby parkingowe i komunikacyjne hotelu będą w jakiejś części uzupełnione tym co jest dziś stanem istniejącym. I niech sobie miasto z tym radzi – tyle, że realnie odbierze to obecne możliwości parkingowe – nie komu innemu a mieszkańcom. Nie trzeba wielkiej wyobraźni czym pachnie hotel o deklarowanych rozmiarach z restauracją na 800 miejsc konsumpcyjnych. Pozostawienie stanu rzeczy, dla hotelu będzie co najwyżej oznaczało konieczność wykupu godzinowych opłat strefowych dla ok 60 – ciu pojazdów. W praktyce, te miejsca już nie będą dostępne mieszkańcom – proste? Przy projektowanym standardzie hotelu te koszty spokojnie wejdą w cenę pobytu gości. Opowieści i okresowym udostępnieniu 20 - u miejsc parkingowych na terenie placu przed stadionem – a taka poważnie padła na owym spotkaniu - to jakieś placebo i klajster. Dodajmy do tego cykliczne nawałnice pojazdów policji i kibiców w czasie mniej lub co gorsza bardziej atrakcyjnych meczy na stadionie Cracovii. 
Nie chcę wywoływać wilka z lasu ale widzimy, że pojawia się uzasadnienie dla udostępnienia (tak na początek) kawałka Błoń na parking. I to nie koniecznie tylko dla poszkodowanych mieszkańców enklawy miasta i nowoprzybyłych uczestników przestrzeni. Niemożliwe? Przypominam że do rejestru zabytków - pomijając wartość tego wpisu w czasach stosowania prawa tak jak my go rozumiemy – wpisane są owszem Błonia ale tylko to, co jest zielone – bez otaczającej alejki spacerowej i zielni ją oddzielającej od ulic. Zresztą co dziś jest niemożliwe. Mam dodatkową motywację takiego ruchu patrząc na aktywność Zarządu Strefy Parkingowej – tu dzielnicy mianowanej już nie jako strefa B a jako A – czysty zysk dla miasta. Acha – by było eko to po stronie Błoń znajdą się miejsca dla stacji ładowania samochodów elektrycznych. Jakie one są naprawdę eko – to oddzielna dyskusja – ale jaki efekt propagandowy. Nęcące. 
Nie trzeba mieć wielkiej wyobraźni co do ciągu dalszego. 
Stosunek rozmiarów działki zajmowanej obecnie przez realizowaną –zgodnie wszak z zezwoleniami – inwestycji do jej gabarytów i planowanych funkcji wprost uzasadnia to co może śmiało leżeć w dalekosiężnych planach. Mowa o przejęciu całego kwartału zakreślonego okolicznymi ulicami a otwartego na Błonia. Może nie od razu a krok po kroku, wykup za wykupem, albo za uprzejmą prośbą w razie oporu. To nie musi być od razu ale tu już zaistnienie sporego kompleksu. I tak skutki dla okolicy, już na trwałe, nie będą najmniejszym kłopotem inwestora. To już się dzieje – już właściciele tych granicznych domów mają składane wizyty. Nie mówimy o teorii spiskowej czy fantazji – mówimy o realiach których decydent sobie nie wyobraził. 
Tak zakreślony zamiar całkiem logicznie mieści się w tym co już kolejno dzieje się po przeciwległej stronie Błoń. Wystarczy popatrzeć na propozycję planu zagospodarowania terenu położonego od Parku Jordana w kierunku Alej. Pomyślmy o realnej perspektywie sytuacji stadionu KS Wisła, stylu przejęcia Domu im J. Piłsudskiego wybudowanego legalnie w parometrowej odległości od molocha apartamentowca z głębokimi wykopami w podmokłym terenie, realnej zasadności dalszego istnienia Domu Akademickiego Żaczek i Rotunda wobec przeniesienia się UJ na teren Campusu. Już nie mówię o rozmiarach deweloperki podchodzącej pod sam Stadion KS Wisła. 
Wróćmy na naszą stronę Błoń.
Parę budynków domów – zabudowań burs i może nawet Szpital i to w przy obecnej trosce NFZ ileż to może być uzasadnień do „reorganizacji” „konsolidacji” i czego tam jeszcze. 
I na końcu mamy nęcące każdego dewelopera 49 ha wolnej zsakralizowanej łąki. To nie moje określenie a red R. Niemca z połowy lat 90 tych gdy toczyły się boje o zamiar budowy supermarketu na terenach Cracovii Warto takie rzeczy pamiętać – światła myśl jest żywa, To były realia. Ba! Są nawet rysunki niemieckich projektów i to najwyraźniej przygotowanych może nawet przed wybuchem wojny zagospodarowania tego terenu z Błoniami w starym niemieckim mieście – wszak jeszcze nie tak jak dziś, prawie milionowej aglomeracji A duże miasto to duże wymagania. 
 Zobaczmy też jakie skutki pociąga samo udzielanie rozszerzających zezwoleń wciągających władze miasta w presję konieczności rozwiązania problemów delikatnie mówiąc co najmniej trudnych do rozwiązania. Mało tego – pobocznym skutkiem nieprzemyślanych decyzji podejmowanych – jak? Któż to wie –prowadzi wprost do przejęcia terenu gminy i podstawowych potrzeb mieszkańców dla służebności już realizowanej inwestycji i otwarło trudną do pohamowania eskalację działań inwestycyjnych nie koniecznie dostosowanych do potrzeb i funkcji miasta. . 
 Czyż to co tu napisałem nie może składać się w logiczne myślenie o planach nie jednego dewelopera. Na tle tych interesów cóż znaczą fanaberie mieszkańców – ci mogą się co najwyżej sami wynieść. Już dawno zadawałem pytanie czy aby nie został osiągnięty stan, w którym to mieszkańcy przeszkadzają światłym pomysłom rządzących, Przykładów można przytaczać sporo, tylko jakoś ludzie nie są postępowi i oczekują jakiś warunków życia. 
Nie na darmo i nie bez powodu ścisłe otoczenie Rynku już pustoszeje, żyje tylko nocnym życiem Pubu - Europy.
To co napisałem – niemożliwe? Oby.
Feliks Stalony-Dobrzański Kraków 2.11.25 r

