- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 6 minut.
Do inicjatywy rozpisania referendum w sprawie odwołania Prezydenta Jacka Majchrowskiego odnosiłem się z umiarkowaną życzliwością. Wszak z jednej strony nie można mieć wątpliwości co do ciężaru gatunkowego przeróżnych osiągnięć, ale i sprawek tej ekipy. Od niby pomniejszych niefartów – jak choćby parking na Placu na Groblach, w tym szczególnie ważne warunki inwestycji i prowadzenia, poprzez sposób realizacji takich spraw jak Spalarnia Odpadów, gospodarka przestrzenią, aż po – jak dla mnie zupełnie fundamentalne rzeczy - jak sposób podejścia i realizacji tego co się nazywa promocją miasta.
W tym pojemnym pojęciu zawiera się np. traktowanie nie tylko tradycji ale i zobowiązań Krakowa i Krakusów wobec Polaków (może zbyt dla niektórych patriotyczne a przez to mało zrozumiałe – trudno) – a nie same foldery. Przywołajmy też decyzje skutkując zablokowaniem albo przynajmniej utrudnieniem rozwoju Sanktuariów o zasięgu światowym co hamuje rozwój turystyki pielgrzymkowej. Pola golfowe – versus – cała rodząca się gałąź biznesu miasta – czyż może tu być inne podłoże jak tylko chora fobia ideologiczna? Specjalnie posługuję się tu językiem biznesu, a nie wiary. Mówię wszak o interesie miasta.
Z drugiej jednak strony – referendum pozwoli Prezydentowi odejść z fruktami tak długo piastowanej władzy – z nimbem męczennika dobrej sprawy, ofiary jakiejś zemsty politycznej. Hasło: Chciałem dobrze i świetnie robiłem ale mi to uniemożliwiono - umożliwi kreację.
W końcu Prof. J.Dietl – entuzjastycznie przyjęty na fotelu prezydenta – po swych posunięciach – owocujących zresztą koncepcjami aktualnymi często do dziś – był odwoływany w drugiej kadencji. Pan Profesor mógłby się do tego obrazu przymierzać. Niestety prawda jest taka, że czym innym jest realizacja szerszej wizji rozwoju, a czym innym jest administrowanie – nawet sprawne meandrowanie, żonglowanie, zarządzanie, budowanie usłużnego zaplecza, poruszanie się pomiędzy koteriami interesów z czego wychodzi jakaś wypadkowa. To duża sztuka – zaowocowała więcej niż jedną kadencją, lecz to nie jest przecież realizacja przemyślanej szerszej koncepcji. Samo administrowanie – to stagnacja i nie prowadzi do rozwoju. Owszem, zmiana bruków, kolejne akcje bardziej lub mniej sensowne – posłuszeństwo poprawności politycznej i trendom - w sumie można liczyć za jakieś osiągnięcia, lecz czy na pewno o to chodzi w takim mieście jak Kraków?
Z tych powodów – byłbym skłonny nawet nie popierać referendum – niech kadencja się skończy i będzie można te sprawy pokazywać w oparciu o fakty i dokonania. Bez możliwości ucieczki od odpowiedzialności
Inicjatywę jednak referendalną poparłem, wtedy gdy to zrobiłem, z szacunku dla dania szansy dla demokracji. Niech ludzie pokażą – czy chcą o co chcą oraz jakie argumenty ich przekonują.
Wszelkie rozterki mnie opuściły po dwóch ostatnich wydarzeniach.
Biegach i Tuor de Pologne – co lud Zwierzyniecki już nazywa – Kurde-Poloń. Dlaczego Zwierzyniecki? Dlatego, że to ta Dzielnica dostała po kościach i to od obu.
Cisną się pytania nie tyle o racjonalność organizowania biegów czy przyjmowania zakończenia wyścigu kolarskiego, a o sposób ich organizacji od strony miasta oraz pytanie o bilans zysków i strat powodowanych tymi wydarzeniami. Nie, niektórych, a wszystkich. Straty doświadczane przez mieszkańców nie są najwyraźniej w tym bilansie uwzględniane.
Czy ścigać się trzeba koniecznie w scenerii Starego Miasta, a także z całkowitą blokadą jednych z głównych arterii wlotowych do Miasta i to od strony Wieliczki – której odwiedzenie jest dla wielu turystów jednym z głównych celów pobytu? Turysta jest gościem dzień lub kilka dni. Ma w planie zwiedzić to, co chce w mieście – a Kopalnia to unikat światowy. Wielu przyjeżdża nie dla Wawelu a dla zespołu Miasta i Kopalni. Zamiast zwiedzenia Kopalni zapamięta – stracony czas. Bo ani po Mieście nie mógł się w tym swoim czasie swobodnie poruszać wśród zabytków ani nie mógł prawdopodobnie zrealizować niejednego punktu programu. O ile oczywiście tym punktem nie było wypicie sporej dawki piwa i mówiąc delikatnie posmakowania słynnej w świecie Polska Vodka. O to w scenerii w takich Stanach trącących prehistorią
Czy taki gość ponownie przyjedzie? Nie tak szybko.
Biegać też można. Podobno nawet to zdrowo – choć w takiej skali – jakby nie było już wyczynu, w tej kwestii zdania uczonych są podzielone. Spora rzesza miłośników i uczestników. Czy jednak też muszą biegać tak, po takiej trasie, by komunikacyjnie blokować miasto? Obydwa - to nie są wydarzenia epokowe – więc warto by było je tak prowadzić, by zostały wyważone zyski i straty dla miasta i mieszkańców.
Tu umiaru i wręcz kompetencji – odbierając efekty – nie widzę.
Za chwilę będą Światowe Dni Młodzieży.
I też blokada miasta i to chyba na większą skalę.
Dni te jednak, to wydarzenie o randze światowej, mają miejsce raz – i nie wiadomo czy się powtórzą. Zyski wizerunkowe dla miasta poza dyskusją i należy ich pozyskanie widzieć jako zupełnie wyjątkowy dar. Dar – który może nie być wykorzystany niestety w całej skali. Zauważmy przecież w tym kontekście, już będące faktem wynikającym z decyzji administracji, zduszenie terytorialne i to obu Sanktuariów. Ostatnio i to na chybcika podjęto jakieś powiązanie ich komunikacyjne kładką – ale o poważnych na przykład parkingach w ogóle się nie myśli w perspektywie rozwoju mówiąc brutalnie - biznesu. Miasto owszem – ma tu projekt – pola golfowe. Proszę zauważyć specjalnie pomijam najważniejszą tu warstwę duchową, która nie każdego obchodzi. Są tacy, których rozwój Sanktuariów nawet irytuje, więc pokazuję tylko jasno wynikającą z czynów, opartą chyba tylko na ideologicznych fobiach metodę podejścia do potencjalne dużego i rozwojowego kierunku interesu miasta. Nie sądzę by w przypadku tych utrudnień, życiowych w tych paru dniach, ktokolwiek był skłonny racjonalnie podnosić to, że one są. Zyski – przeważają nad dyskomfortem i stratami.
W przeszłości co prawda – po Mszach Papieskich odzywały się głosy oburzenia w sprawie zadeptania „sakralizowanej łąki” lecz czy można było je i wtedy widzieć inaczej jak tylko przez pryzmat jakiejś fobii nie znajdującej odzewu? Takie zdarzenia się nie powtórzą. Kto pamięta homilie św. Jana Pawła II na Błoniach, nocną „blokadę” pod Pałacem Biskupim utrudnienia związane z przejazdami, Jego wizytę w kościele św Anny, w Collegium Maius czy na Wawelu, nawet gdy jest niewierzący – wie, że uczestniczył w czymś, czego nigdy więcej nie doświadczy. Dni Młodzieży będą tym samym – i w tym przypadku utrudnienia znikają jako nieistotne.
Wyścig czy Bieg – to zdarzenie cykliczne i lokalne. Interesujące nie tak znów wielkie rzesze i choćby dla ich charakteru sądzę, że w można je było i będzie dostosować do zmniejszenia uciążliwości dla mieszkańców. Meta wyścigu kolarskiego w scenerii średniowiecznego zabytku wpisanego na listę dziedzictwa – to skala braku szacunku dla miejsca. Te władze zresztą, promocją miasta jako super pubu i nocnego lokalu na wolnym powietrzu bez względu na porę roku i doby ten brak szacunku wykazują na co dzień. Organizacja sfery przewodnictwa, przekazu o świadectwie Miasta w Historii itd. to są rzeczy, których naprawa albo- lepiej – przeorientowanie wymaga gruntownej zmiany wykonawców tych zadań.
Sprawy Wyścigu czy Biegu – to tylko jednostkowe objawy sposobu traktowania Miasta jako wartości i Mieszkańców jako podmiotu, a nie przedmiotów.
To zauważywszy – zostałem przekonany, że Referendum ma sens jako objaw sprzeciwu biorących w nim udział wobec tego stylu panowania nad Miastem
Czyli – jest w nim sens jako wypowiedzenie zdania przez tych mieszkańców, którzy reagują społecznie a nie są masą przedmiotową, rezygnującą z podmiotowości. Bez względu na wynik – sam fakt, że zebrano już tyle podpisów powinien być wyraźnym sygnałem dla przyszłych rządców.
Przypomnę przy tej okazji – że dawno temu śp. dr A. Stoszko choć ilościowo zebrał w zasadzie odpowiednią ilość podpisów pod inicjatywą odwołania ówczesnego Prezydenta, to dopiero formalne zakwestionowanie niewielkiej w tej skali liczby podpisów inicjatywę tę unieważniło. Zostało to wtedy z ulgą przyjęte przez władze – i nie wyciągnięto z tego żadnych wniosków. Skutek się okazał w wyborach. Pewniak, z szokiem i niedowierzaniem właściwym pysze władz, poległ był. Mając nawet silne zaplecze – dziś byśmy powiedzieli PO
Następcy weszli na tą samą drogę. Jak się ewentualne referendum skończy – można powiedzieć – nie wiadomo. Jedno jest pewne – będzie ono dla następców, wcześniejszych czy późniejszym swego rodzaju memento i wskazówką. Są powody, dla których ono być może dochodzi do skutku. I to jest ważne – bo choć sprawy, które podnoszę nie są zbyt jasno zarysowane w tym co deklaruje Pan Ł, Gibała – to następca już ma czytelny sygnał.
Miejmy nadzieję, że tak to przyjmie. W końcu siła polityczna Gibały nie może być przeceniona – taka liczba podpisów – to nie jest jednolita Partia, to ludzie, którzy już się zdecydowali na danie wotum nieufności.
To ważny sygnał – czy zostanie to wykorzystane?