Poprawność polityczna w kwestiach wychowawczych wprowadziła określenie „toksyczni rodzice”. I nie chodzi tu o lumpów, pijaków czy narkomanów. Ten tytuł a właściwie etykieta, może przysługiwać – w zasadzie trudno powiedzieć wedle jakich kryteriów – każdemu, wskazanemu przez aktualny autorytet w sprawach wychowania. Nawet urzędnika.

Właściwie łatwiej powiedzieć. kiedy się nie podpada pod tą kategorię. Tu ramowe kryteria są w zasadzie jasne. Nie jest toksyczny – bo nie zawraca głowy młodemu – rodzic, którego nie obchodzi to czym się zajmuje progenitura, po 18 –tym roku życia – wystawia mu walizkę za drzwi, a na co dzień do tego czasu przyjmuje rolę dostarczyciela jedzenia, spania (koniecznie bez ingerencji kiedy i jak a nawet z kim) i kieszonkowego. Krótko mówiąc – nietoksyczność sprowadzić można do wypełnienia określonego prawem obowiązku alimentacyjnego. Reszta ma być w gestii kolegów, środowiska i oczywiście urzędników państwowych. To ci mają swoimi testami decydować nawet o kierunku dalszego kształcenia lub zatrzymania delikwenta na wybranym poziomie. Tak dziś działa system szkolnictwa eliminujący samodzielne a nie daj Boże niezależne myślenie – co potwierdzają pedagodzy Wszak w ramach wolności w realizacji swej osobowości nawet płeć ma być do wyboru – czemu nie można się sprzeciwić pod karą zaetykietowania. Utrata praw rodzicielskich i Sąd pewne. Aż można się zastanowić jaką realną wartość mają te nominalne prawa rodziców w stosunku do całkiem realnych praw dziecka? Podkreślam – nie mówię o patologii rodziny, a o patologii systemu odwołującego się do poprawności politycznej przyjmowanej zresztą jako rezultat zmiennej każdorazowo optyki ekip rządzących - a właściwie – zawiadujących życiem społecznym. Nie są to fantasmagorie – choć taki charakter należałoby w rzeczywistości przypisać np. wyrokowi i to wydanemu na wysokim szczeblu – na prof. R.Legutkę – za wprost dydaktyczne i ważne w pokazaniu młodym ludziom systemu wartości nazwanie po imieniu poziomu zachowań - co tu dużo mówić – niedojrzałych ludzi. Sąd miał okazję by ich wyprostować – a de facto – zdeprawował, mówiąc wyrokiem – słowa i analiza profesora są nieważne. On jest też toksyczny. I został za swój osąd oparty na wiedzy i rozsądku – skazany.

Kto tu zatruł umysły młodych ludzi?

Na tle tej ogólnej sytuacji, jak sądzę warto przemyśleć nie tylko znaczenie podobnego etykietowania konkretnych zachowań pedagogicznych oraz konsekwencje jego stosowania, ale też zastanowić się nad celami jakie zostają osiągnięte wprowadzeniem formowanym w ten sposób myślenia o relacjach pomiędzy rodzicami (czy wychowawcami) a dziećmi (i ogólnej – młodzieżą). Innymi słowy należy w szczególności postawić pytanie o zmianach w podejściu do samej instytucji rodziny i zasad wychowania narzucanych tą narracją. Tym samym – ten wydawałoby się czysto semantyczny zabieg, powinno się w końcu zauważyć jako element przemyślanej polityki czy raczej socjotechniki małych kroków nakierowanych na destabilizację rodziny, zmiany jej funkcji, a w końcu – sprowadzenia więzów rodzinnych na margines życia społecznego oraz sprowadzenia skuteczności wychowania w jakimś kręgu kulturowym do minimum.

Cel, jak dla mnie, nie jest wcale tajemniczy. Jest stosunkowo prosty i czytelny. W jego osiągnięciu, na starsze osoby już można tylko częściowo liczyć, a i to nie jest zbyt perspektywiczne. Dla inżynierów dusz – jak to postępowcy nazywają – ważne jest takie wychowanie młodych ludzi, by utworzyli sumę pojedynczych jednostek możliwie izolowanych, nie powiązanych więziami emocjonalnymi i tradycji. Tego rodzaju pulpa społeczna, pozbawiona pamięci, kodu kulturowego, możliwie nisko faktycznie (nie formalnie i teoretycznie) wykształcona, egoistyczna w reakcjach czyli pozbawiona odniesień do duchowości – właśnie wzajemnie się nie wspomagająca, jest idealnym materiałem, o który tu może chodzić . To wszak prosta i najłatwiejsza droga do powstanie rodzaju masy społecznej nie buntujących się robotów, spolegliwych na manipulacje kierujące ich do właściwych, czyli tych oczekiwanych zachowań przy kasie i urnie. Jak widać wcale nie musimy mówić o walce idei a o biznesie, zwykłym a wielopłaszczyznowym interesie posiadających władze gospodarczą i polityczną. W powiązaniu.

W tej koncepcji - mówiąc brutalnie – rodzice maja mieć tylko funkcję tą samą co próbówka czy szkiełko, mają nie przeszkadzać, bo reszta ma być pod kontrolą nazwijmy to – państwa – i – biznesu.

Czy na pewno są to obawy puste i nie pozbawione podstaw? Oglądnijmy w takim razie z tego punktu widzenia praktykę prawa rodzinnego, zachowania tzw. kuratorów, szanse rodziców na jakikolwiek realny wpływ nie tylko na szkołę ale i nawet na wybór stosowanych w niej metod wychowawczych. Są prawa dziecka, ale czy są prawa rodziców? Realne, nie teoretyczne. Poruszona tu kwestia jest w dzisiejszym świecie uniwersalna.

Poza krajami nazywanymi zacofanymi.

I nich politycy się nie dziwią wzrostowi popularności JKM. Ludzie w Nim widzą kogoś, kto bezkompromisowo pokazuje i chce zwalczać i ten problem. Że nie widzą innych – dla mnie perspektywicznie bardzo niebezpiecznych elementów opinii i zapowiedzi JKM – to sprawa braku wiedzy i wyobraźni. Inaczej nie potrafię tego wyjaśnić.

Wróćmy do bliższego przyglądnięcia się kwestii toksyczności rodziców.

Coś jest toksyczne czyli zatrute, a prori złe, niebezpieczne. Trzeba tego unikać. Czego? – a no właśnie – rodziców. Tych toksycznych, zatrutych. Toksyczni też są tym ciągu i inni nosiciele systemu wartości – nap przykład oczywiście księża i ogólnie kościół – jako siedlisko fałszu i niebezpiecznych praktyk – sami pedofile.

Pasuje do tego co napisałem – ale jak się ma do rzeczywistości? Kościół dziś podjął sprawę dokładnego oczyszczenia – ale nie da się poważnie powiedzieć, iż znacząca część księży to dewianci. A medialnie jest wyrabiane podobne przekonanie.

Po co? Ano właśnie po to.

Zastanówmy się co to za rodzice są toksyczni. Młodzi ludzie zwłaszcza wychowywani bezstresowo o tym dobrze wiedzą, wiedzą i są „świadomi” – i tak pytani - odpowiadają. Wiedzą, mianowicie, że Ci, którzy mają być dla Nich wzorcem i chcą te wzorce kształtować, czegoś wymagają – są toksyczni. Trzeba się ich wystrzegać, by nie ulec zatruciu. Widzicie? Nawet w TV mówią, że starzy trują. A kto z kolei nie jest toksyczny? Oczywiście Cały zespól ludzi ciężko pracujących nad ochroną dzieci przed toksycznością na rzecz np. znajomości technik świadomego seksu w wieku wczesno szkolnym albo gimnazjalnym. Rodzic się nie zgadza z tym? Może się to dla niego źle skończyć – nawet pójściem do więzienia. Na razie nie u nas. Ale poczekajmy. To rodzice stawiający wymagania, pokazujący wzorce i którym nie jest obojętny los dzieci, którzy pytają i chcą rozmawiać, pokazywać niebezpieczeństwa – zakazami, karami i nagrodami. Ci, którzy widzą swe zadania dalej niż tylko jako troskę o byt materialny – są toksyczni. Dzieci je obchodzą na każdym etapie życia – co jest naturalne – są toksyczni. Jedzenie, spanie komórka i ewentualnie fura - są obowiązkiem prawnym rodziców i łaski nie robią – powie niejeden młodzian czy dziewczyna zajęci tym, co mówi aktualny guru mody lub z TV. Doda – ja się na świat nie prosiłem.

Wiem, że upraszczam, wszak nie wszyscy rodziciele są widziani przez progeniturę jak trutki. Pokazuję tylko jak samo owo określenie utwierdza młodzież w przekonaniu, że to, co się robi w szkole i poza nią, nie powinno rodziców obchodzić. Określenie „toksyczni” narzucane jako naukowe, wynikające z wiedzy pedagogicznej i obiektywnie prawdziwe, pozwala młodemu człowiekowi uchylać się od wszelkich powinności, zobowiązań i traktowania zdania rodziców jako bezwzględnie obowiązujących. Za komuny tak dokładnie było. Co innego mówili rodzice – co innego mówiono oficjalnie. Dziś rodzice i w domu nie mają być słyszalni. O to tu chodzi.

Toksyczny już w sposób rzutujący na całe życie ma być rodzic, który przejmuje się i – o zgrozo – interesuje, cóż ten młodzian czy pannica mają w głowie, nie daj Bóg w przekonaniach – o planach życiowych nie mówiąc.

Rodzic pytający o te sprawy – rzekomo narusza naukę samodzielności i nie wiedzieć skąd branej dojrzałości. Wiem skąd branej – odkrywczo powiem - od psychologa szkolnego i od RMF – fm no i od TV – zwłaszcza z kanałów nadających krzykliwą papkę, przy której nie słyszy się własnych myśli.

Tak powstaje i hartuje się nowy człowiek - kandydat posłuszny przy kasie i urnie

I do tego jest potrzebne określenie „toksyczny rodzic”

Z cała mocą podkreślam – nie mówmy tu o patologiach – bo te są marginesem. To tam są ci toksyczni rodzice – pijacy, złodzieje – choć w dzisiejszych czasach i to jest względne.

Poza tym, wielu wielkich w przeszłości– nie ma wątpliwości – miało rodziców podpadających pod dzisiejsze określenie toksyczności – z biedą na czele.

Tyle, że żyli w czasach gdy wartości były stałe i nie podlegały politycznej poprawności a ludzie byli mniej obojętni na los innych.

Dziś tacy też są – i angażuje to młodych ludzi co pozwala jednak mieć nadzieję, ze budowa pulpy społecznej, w praktyce nie jest aż tak skuteczna jak by opowiadała poprawność polityczna i sprawy nagłaśniane medialnie.

PRZECZYTAJ

 📝 Najnowszy artykuł
30 Maja 2025

Targowica rozproszona

felekTargowiczanie końca XVIII w należeli do warstwy, wedle wtedy istniejącego systemu politycznego, uprawnionej do wpływu na życie publiczne. Dziś byśmy może powiedzieli – formalnie należeli do elity. W ich pojęciu – Konstytucja 3-ciego Maja była zagrożeniem nie tylko ich praw ale i całkiem nieraz

...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty i 55 sekund.)


30 Maja 2025

Targowica rozproszona

(171) Feliks Stalony - Dobrzański

Targowiczanie końca XVIII w należeli do warstwy, wedle wtedy istniejącego systemu politycznego, uprawnionej do wpływu na życie publiczne. Dziś byśmy...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty i 55 sekund.)


28 Maja 2025

Prosty wybór…

(564) Prof. Grzegorz Górski

To co się dzieje od 2 – 3 dni w Polsce w związku z wyborami, z pewnością przejdzie do historii. I nawet nie dlatego, że wynik tych wyborów w sposób...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty.)


11 Maja 2025

Co wynika z tekstu Polemika p. Anieli

(470) dr Feliks Stalony - Dobrzański

Nie da się pozostawić bez reakcji tekstu p. Anieli Langiewicz sprzed paru dni, który zresztą nie wiedzieć dlaczego zawiera w tytule słowo polemika....
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 7 minut.)


10 Maja 2025

"Człowiek, który się nie boi. Jest wojownikiem". Takiego Karola Nawrockiego nie znaliście! "Czuję się przez całe życie odpowiedzialny za Polskę"

(943) Redakcja wPolityce.pl

„Patriotyzm to jest właściwie tylko i wyłącznie i aż miłość do ojczyzny” - mówi Karol Nawrocki, kandydat obywatelski na prezydenta RP z poparciem...
(Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 7 minut i 50 sekund.)