- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty i 38 sekund.
Pierwszy lider Platformy Obywatelskiej, siedmioletni premier (ewenement w naszej historii), był, jak wiadomo, Premierem Tysiąclecia. Przystojny, wysoki, znający perfect kilka języków obcych, nowoczesny, ojciec przesławnej Kasi blogerki i syna Józefa Bąka ... Nie dziwota, że priwiślański narodek uwielbił go ponad wszelkie wyobrażenie!
Oczywiście, było kilka przykrych zgrzytów, z którymi jednak Najlepszy Premier Wszechczasów radził sobie ze zręcznością prestidigitatora. Aferę hazardową wykorzystał do zmarginalizowania niewygodnych konsumentów i umoceniania swojej popularności. Ubieranie żony w modne kreacje za partyjne pieniądze wzmocniły jego pozycję wśród ludu - w końcu, kto ma dbać o ubrania żony, jeśli nie mąż?... Afera Amber Gold nieco wygładziła jego zmarszczki w oczach wielbicieli, bo przecież ojciec ma obowiązek dbania o dziecko.
Cokolwiek premier Tusk zrobił, bywało przyjmowane w pozycji klęczącej. Rozbiła się CASA? I bardzo dobrze, za dużo mamy tych samolotów. A szukanie winnych to "granie trumnami".
Rozbił się rządowy tupolew z prawie setką osób na pokładzie? Cóż ... niby trochę szkoda maszyny, ale z drugiej strony - zyski przeważają nad stratami, bo przecież zginął też Kartofel, który sam sobie jest winny. Na dodatek - dzięki temu pojednaliśmy się z Putinem, co warte jest każdej ofiary. Śledztwo oddano "po frajersku" Putinowi? Fantastycznie: któż lepiej niż ten miłujący pokój demokrata rozwikła tę tajemnicę? ... W Polsce opracowanie raportu powierzono osbie, która mogła być zainteresowana w mataczeniu? A właśnie super, bo to fachowiec najwyższej klasy ...
Kolejne podwyżki podatków w wykonaniu "liberałów" spotykało się ze szczerym entuzjazmem. Z podniesiem wieku emerytalnego było trochę nie teges, bo 90 procent Polaków było przeciw, ale już po fakcie wyborcy zgodnym chórem zawyli" "Donaldzie - nic się nie stało"! Dokładnie taka sama reakcja była po zajumaniu forsy z OFE.
Afera podsłiuchowa na kilka dni nieco zmroziła humory wielbicieli partii zżerającej ośmiorniczki za cudzesy, ale - oczywiście - "Donaldzie - nic się nie stało!".
No, a potem Tusk, wcześniej kłamiący, że największym jego marzeniem jest szefowanie dumnej i poężnej jak nigdy dotąd Posce, uciekł do Brukseli na stanowisko strażnika unijnego żyrandola, i wtedy miłość do Cesarza Galaktyki nabrała właściwego, bo histerycznego, rumieńca :O
No, a zaraz potem nowym szefem partii zżeraczy ośmiorniczek za cudzesy została pani Kopacz, i na moment element tubylczy zamarł ze zgrozy. Najbardziej zaprzyjaźnieni z PO "dziennikarze" z troską wyznawali, ze to chyba pomyłka. Nie, to nie może być prawda! Wrażenie się nasiliło już po prezentacji przyjaciółek i przyjaciół z dzieciństwa ...
No, i to był przełomowy moment w trudnej miłości zakochanych w partii zżeraczy ośmiorniczek za cudzesy: doszli do wniosku, że skoro nie będą mieć, co by lubili, to muszą pokochać to, co dostali.
No i - oczywiście stanęli na wysokości zadania. Jak u Orwella: po prostu MUSIELI pokochać.
Trudne początki na czerwonym dywanie, po którym premier sunęła marynarskim krokiem, kierowana wprawnymi i silnymi rękami Merkel, zostały uznane za sukce premier Kopacz. Już nie pamiętam dokładnie, jak ten sukces tłumaczono - zdaje się tym, że jednak ZDOŁAŁA ustać na nogach, ale pewności tu nie mam.
Natomiast pakiet klimatyczny, o którym nawet protektor pani premier - Tusk - powiedział, że to kompromis, został przyjęty owacjami na stojąco. Panegiryki, pisane niewiele wcześniej, niż zaczęły się rokowania, zgodnie podkreślały enigmatycznie, że pani premier wynegocjowała najlepsze dla Polski rozwiązanie. Tu narzuca się pytanie - co jest tym sukcesem? skoro UE przeprowadziła dokładnie to, co chciała, a naszej premier udała się NIE UTRACIĆ jałmużny dla najbiedniejszych krajów, którą cieszyliśmy się już wcześniej ... Normalny człowiek wie, że jest to klęska, ale wielbiciele partii zżeraczy ośmiorniczek za cudzesy wiedzą, że jest sukces. Gigantyczny. Większy nawet, niż za Tuska.
No, ale skoro wdrukowano priwiślańskim prostaczkom, że premier z PO najlepszym premierem jest, to język sobie odgryzą z wściekłości, a chwalić najlepszego premiera będą ...
Bo, jak to kiedyś ujął pewien salonowy wielbiciel ośmiorniczek zżeranych za cudzesy - "lepiej być biednym, niż miałby rządzić PiS".
O!
Tekst ukazał się na S24, 26.10.2014r