- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 4 minuty i 56 sekund.
I jak się teraz czujesz, elektoracie Platformy? „Kłamaliśmy rano, nocą i wieczorem” – mówił kiedyś węgierski premier Gyurcsány na zamkniętej naradzie posłów Węgierskiej Partii Socjalistycznej. W przypadku partii Grzegorza Schetyny żadne taśmy nie są potrzebne. Jeszcze w ubiegłym roku obecny lider totalnej opozycji twierdził, że nie przyjmując uchodźców „Polska stawia się na marginesie” i że „stanowisko rządu Beaty Szydło jest niezrozumiałe”, gdyż „nie możemy wychodzić przed szereg i mówić: my nie chcemy. Bo to Europa powinna decydować”
Dziś przyznał, że wszystko to pic na wodę. I dopytywany przez reportera TVP stwierdził nagle, iż… „Platforma nie jest za przyjęciem uchodźców”. Czy to chwila pomroczności jasnej u człowieka, którego przyboczni od wielu miesięcy oszukiwali wyborców, strasząc ich unijnymi sankcjami po deklaracjach PiS, iż rząd Szydło żadnych uchodźców do Polski nie przyjmie? Raczej - czysty cynizm. Po prostu - nie udało się rodaków zastraszyć, kłamiąc rano, nocą i wieczorem, o czym świadczą kolejne sondaże. Nie powiódł się plan: Platforma zrobi dobrze Unii, to Unia przywróci ją do władzy. Jeszcze kilka miesięcy temu przeciwko przyjmowaniu nieproszonych gości ze świata islamu było sześćdziesiąt kilka procent Polaków, dziś liczba ta wzrosła do 73 proc. Jest „po ptokach”.
Cóż miała począć Platforma, zagoniona w kozi róg przez cztery pytania PiS i mająca do wyboru już tylko dwie opcje: albo powtarzać starą śpiewkę wbrew woli rodaków, albo przyznać, że opinie jej najważniejszych działaczy były stekiem bzdur. Dla ludzi tak wyprutych z wszelkich idei wybór mógł być tylko jeden: kłamaliśmy. Kłamaliśmy ustami Joanny Muchy, że fala imigrantów może Polskę „ubogacić kulturowo”. Kłamaliśmy ustami posła Szczerby, iż uchodźcy są w Polsce „mile widziani” i że „jesteśmy gotowi przyjąć każdą ich liczbę”. Kłamaliśmy ustami posła Tomczyka, że stać nas jako kraj na przyjęcie imigrantów w „dowolnej liczbie”, choćby i 50 tysięcy. A kiedy Jarosław Kaczyński tłumaczył w Sejmie, że najlepszą drogą pomocy ofiarom wojny jest pomaganie im w ich krajach poprzez pokaźne sumy przekazywane na ośrodki dla uchodźców w pobliżu ich miejsc zamieszkania, jak odpowiadała Ewa Kopacz? „Prezes Kaczyński pokazał, że najważniejsi dla PiS są nie ludzie, a własny interes, interes jednej partii. Słowami prezesa Kaczyńskiego PiS pokazał swoją twarz partii antyeuropejskiej”. Wtórował jej Ludwik Dorn, mówiąc: „Ratyfikowaliśmy Traktat Lizboński, gdzie jest mowa o solidarności z innymi krajami europejskimi, które dziś mają problem z uchodźcami. To, co prezentuje PiS, to robienie z Polski samotnej wyspy, z którą w godzinę próby nikt nie będzie się liczył”.
Czas przypomnieć ówczesne słowa Kaczyńskiego: „Trzeba zabezpieczyć granice europejskie i trzeba pomagać na miejscu. Unia Europejska, w tym Polska, musi się zdobyć na wysiłek by im pomóc, ale nie można zgodzić się na proces, który doprowadzi do upadku porządku europejskiego i cywilizacji, która wywodzi się z chrześcijaństwa”. Ale Kopacz grzmiała: „Macie odwagę powiedzieć, że nie chcecie przyjmować imigrantów? To powiedzcie to swoim wyborcom!”. PiS miało tę odwagę, Platforma wolała brnąć w oszczerstwa i groźby rozpadu Unii. A oddane jej media, jak choćby „Polityka”, swymi najbardziej znanymi piórami twierdziły, że słowa Kaczyńskiego „spychają Polskę ku peryferiom Europy”.
A dziś? Wiceprzewodniczący PO, Sławomir Neumann nawet nie mrugnie powieką, gdy niemal cytuje Kaczyńskiego słowo w słowo. „Uważamy, że powinniśmy pomagać uchodźcom, imigrantom - legalnym i nielegalnym - w miejscach, w których mają najłatwiej do asymilacji, także w obozach, które są w krajach przygranicznych (…). Mówimy, że powinniśmy pomagać im poza granicami Polski”.
Cóż tu jeszcze komentować? Może tylko to, że swoją gwałtowną woltą Platforma pokazała środkowy palec nie tylko samej sobie, ale przede wszystkim zapatrzonym w nią wyborcom, którzy od wielu miesięcy pluli na rząd Szydło, że „zaściankowy”, że „ciemnogród”, że „rozwala Unię”. Cóż mają dziś zrobić ci biedni ludzie, którzy uwierzyli w „kulturowe ubogacanie”? Jak się czują ci, których nazywa się w Polsce „lemingami”, bo są ślepi i głusi na argumenty, a dziś okazało się, że poglądy wtłaczane im do głów były jedynie cyniczną, polityczną grą? Bo w rzeczywistości „Platforma nie jest za przyjęciem uchodźców”?
Spokojnie, panie i panowie. Dzisiejsza deklaracja Grzegorza Schetyny także nie musi być prawdziwa. Zwłaszcza, że jego ludzie kłamać nie przestali ani trochę. Wiceszef klubu parlamentarnego PO, Tomasz Lenz stwierdził wieczorem w TVP Info, że nie ma problemu uchodźców, bo ci… przestali napływać do Europy. Ciekawe, że kilka tygodni temu minister rozwoju Niemiec, Gerd Muller twierdził coś zupełnie przeciwnego. I zakomunikował, iż lada chwila dotrze do Europy nowa, gigantyczna fala imigrantów, a niemieckie służby „oczekują nawet 400 tysięcy uchodźców z samej tylko Afryki”. Czy władze PO o tym nie wiedzą?
Niedawno pytałem na tym portalu, czy Platforma kłamie od razu po tym, gdy otwiera usta? I półżartem, półserio odpowiadałem, że nie można tak uogólniać. Teraz już można. Czy Polacy nabiorą się raz jeszcze na „nową twarz PO”, którą jej wierchuszka próbuje w trybie pilnym przemalować na oblicze PiS? Nie sądzę. Prościej by było, panie i panowie z Partii Obłudy, zapisać się do partii Kaczyńskiego. Jeszcze nie jest za późno. Tylko co z tym waszym biednym elektoratem?
PS. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że Onet, portal Lisa i Kuźniara, przez długi czas nie informował o wolcie Platformy. A kiedy już zaczął, słowo „wolta” nie padło ani razu. Ministerstwo Prawdy im. George’a Orwella będzie teraz nad tą sprawą pracować do upadłego. Rano, wieczorem i w nocy
Tekst ukazał się na portalu wPolityce 10 maja 2017r