- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty.
Jestem zwykłym zjadaczem chleba czyli i dóbr kulturalnych. O ile są one dla mnie w ogóle dziś dostępne. Z wielu powodów nie są – ale to powinno chyba zainteresować tych mających teoretycznie dbać o kondycję Narodu jako grupy ludzi cywilizowanych. Z tym to coraz trudniej. W czasach gdy egocentryzm oraz lekceważenie całego otoczenia i w pracy i w domu, wręcz chamstwo ubrane w białe rękawiczki, procentuje sukcesem w życiu zawodowym i społecznym – dobra kultury to komu i do czego niby mają być potrzebne?
Sukces w działaniach „artystycznych” (choć w nich jakoś artyzmu nie widzę ale tak się samozwańczo nazywają) przez szok i poniżanie wszystkiego co jest dla Narodu – zwykłych ludzi – cenne leczy skutecznie z zainteresowania tym co wyrabiają owi samozwańcy i to często na państwowym czyli i naszym garnuszku.
To wszystko są powody dla których wielce sobie cenię i uważam za drogowskaz to co niegdyś zrobili tacy ludzie jak Pani Anna Polony czy Jerzy Trela demonstracyjnie odchodząc ze Starego Teatru a co też mi powiedziało – chłopie – nie jesteś sam w ocenie tego badziewia.
Nie ukrywam, miałem nadzieje że dobra zmiana dotknie i tego fundamentu świadomej godności ludzi patrząc na Teatr Stary z jego historią i dokonaniami jak na papierek lakmusowy. A jego kolor wciąż był czerwonawo – pomarańczowy
O oto następuje zmiana. Na co – nie mam pojęcia. Zobaczymy – czekam też co powie Pani Anna Polony i Pan Jerzy Trela
Niemniej na dziś dwie rzeczy mnie martwią Jedna w zasadzie dziwi ale druga sprowadza na ziemię
Pierwsze – że tyle trwało, że nadal są pieniądze na sponsorowanie czyli zamawianie – mówiąc językiem interesu co oznacza wspieranie kredytem zaufania takich działań, których symbolem może być „Klątwa” co dotyczy też i naszego Starego i jego działań w przestrzeni publicznej. Czy to się w końcu spotka z jakimś oporem?
Drugie – jak się dowiaduje – Pan Klata otrzymał w głosowaniu wsparcie od Solidarności.
Tu już niczego nie rozumiem – bo znów co innego słyszę a co innego widzę Oficjalnie Msze, wspieranie wartości – a tu – na ziemi, w działaniu i głosowaniu – wsparcie zaprzeczeń tym wartościom.
I ludzie teatru dziwią się, że publika woli już wydać pieniądze na Cinema –City.
Przypominam o społecznej roli kultury i owym „jakie młodzieży chowanie taka przyszłość Rzeczypospolitej”
Przez ten pryzmat też widzę to jaki los zgotowano innemu ważnemu ideowo miejscu;
Domowi im J. Piłsudskiego czyli Oleandrom.
To wszystko ma – bo musi mieć – wspólny mianownik.
Jest nim sposób traktowania sfery kultury i pamięci oraz tradycji jako wartości ważnej dla nas wszystkich.
Jeśli by „artyści” i propagandziści swe wygibasy robili za swoje pieniądze – to w ramach wolności wypowiedzi – choć i ta powinna mieć jakieś i to równe zasady – byłbym w stanie to przełknąć. Jeśli by ludzie za to sami płacili, identyfikował bym to jako chorobę społeczną.
Czymże jednak można objąć nie tylko sponsorowanie takich działań groszem publicznym ale i wspieranie ich z powołaniem się na wolę ludu.
Dla mnie to już zaczyna się pole nadużyć. Władzy i mandatu społecznego