- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 7 minut i 28 sekund.
Nawiązując do poniższego tekstu w sprawie tzw. budżetu obywatelskiego warto dodać parę słów. Te jak sądzę uzupełniają poczynione w nim krytyczne uwagi w sprawie, ku zobaczeniu jej szerszego kontekstu. Delikatne to zadanie – jako, że zarówno pobudzanie aktywności obywatelskiej jak i wykonywanie zadań oczekiwanych przez społeczność – jest cenne, zaś samo narzekanie może je tylko niweczyć. Mam nadzieję, że konkluzje wypływające z mojego uzupełnienia pozwolą jednak na wyrażenie w miarę konstruktywnych propozycji ku zmianie niezbyt dobrego i w mojej opinii wykonawstwa w sumie dobrej idei.
Nic nie jest doskonałe i poprawiać warto – byle by nie wpaść pod walec opinii znanej w szczególności artystom i rzemieślnikom, że lepsze jest wrogiem dobrego. Dłubanie i poprawianie – ma swój kres. Ale jak trzeba – to trzeba.
Oczywistością jest, że historia opisana w tekście, do którego się odnoszę żadna miarą nie może być nazwana jednostkowym przypadkiem dotyczącym tylko akcji nazywanej „obywatelską” W istocie, jak wiele innych, może się stać za to dobrą ilustracją metody używanej w przeróżnych celach przez administrację, którą tu odróżniam od rządzących na wyższych szczeblach. Realna władza – ta dotykająca ludzi jest właśnie tu w samorządach. Manipulanci też wiedzą, że koniec końców któż będzie widział coś złego w czymś, co ma tytuł obywatelskości. Podobnie dobroć, równość, braterstwo, wszech wolność to też klucze do ich zaprzeczeń. Na dodatek wszelkie rządy i każda administracja poszukuje oparcia w woli ludu, bo jak lud chce, to władza mówi, że musi to zrobić. A co lud chce, to w odpowiednim procederze właśnie administracja decyduje, stosując dostępne sobie narzędzia sprawowania władzy realnej. A jakże – w procedurze demokratycznej Tak nawiasem mówiąc – i to też w owym przywoływanym tekście zostało pokazane, że tak jak okazja co czyni złodzieja – tak i władztwo w tych sprawach, po odrzuceniu zasad i ważne – nawet logiki – wręcz wykłada na tacy obok możliwości realizacji tego co się chce z powołaniem na wolę ludu i równolegle prawo do kradzieży pomysłów i własności intelektualnej. Podobnie, by nie rzec bliźniaczo identycznie, każdy proces rozdziału grantów w nauce – też dziś można sprowadzić do podobnego wymiaru. W „budżecie obywatelskim” ów mechanizm może mieć zastosowanie w jednym „konkursie” W nauce – w jednym konkursie projekt, jednych autorów jest nieatrakcyjny i odpada, ale już w drugim - prawie ten sam, a już innych autorów – kolesi – jest świetny. W końcu od czego jest obowiązujący system zamkniętego kręgu recenzentów z grona elity swojaków?
Wynik jest taki, że w nauce - jeśli ktoś startuje w konkursie grantowym to nigdy nie podaje istotnego kierunku badań, a już trzeba być naiwnym albo młodym i bez doświadczenia, by wartościowy wynik w postaci np. technologii – patentować.
Nie jest więc wiedzą tajemną, że tak jak sądownictwo, nauka itd. tak i życie obywatelskie – bez gruntownej zmiany zasad i stanięcia w jawności procedur – nigdy nie ulegną naprawie Tak jak w nauce zmiana np. punktacji czy wymiana kolesi nic nie da tak i w sprawach obywatelskich bez zrozumienia przez rządzących ze ich szefami nie są sondaże a ludzie a zachowania obywatelskie są podglebiem rozwoju – dalej pozostaną swą atrapą. Jak wykazuje sprawa samej chęci zmian w Wymiarze Sprawiedliwości – to są bastiony kast. Kast czyli struktur działających we własnym i tylko własnym a ciasnym interesie. W zamkniętych i dobrze ufortyfikowanych ich prawem – zamkach. Lata betonowania i zamykania się w jedynie słusznej obojętności w oderwaniu od realiów i nawet logiki dają poczucie siły sprawczej urzędnika i zarządzenia. Sama wątpliwość (jak trzeba) – jak w pokazana w cytowanym tekście - czy boisko jest terenem rekreacyjnym lub zamykanie do więzienia za tort przy bezkarności oprawców z salonów UB itd. wystarczy Taran potrzebny?
Nie zapominajmy, że i sama gra administracyjna wokół tych spraw ma ważne znaczenie zasłony dla rzekomej legalności takich poczynań. Prosty banan i marchewka jako owoc – niech pozostaną w pamięci.
Wracając na grunt samorządowy
Dziecko wszak wie, że np. całe historie z histerią eko w tle – od ścieżek rowerowych poprzez kwestie gospodarki odpadami aż po zwalczanie smogu z totalnym zakazem używania paliw stałych i ogólnie tzw. nad - troska o środowisko w czym drzewa i ślimaczek winniczek mają poczesne miejsce – zawsze mają silne podstawy wręcz biznesowe.
W tym i tzw. budżet obywatelski w swej obecnej formie - wbrew nazwie – wcale nie ma jak można sądzić - jako głównej konotacji – obywatelskości.
Dla sprawozdawczości urzędnika – sam tytuł obywatelskości pięknie wygląda. W istocie zaś – niestety - stosowane techniki administracyjne z jednej strony produkują armię zniechęconych – czyli obojętnych, ale z drugiej dają pole do przydzielania pieniędzy wszelkim grupom „niezależnym – zależnym” czyli wsparcia, w tym i wyborczego. To element używania władzy dla jej utrzymania. Nie mówimy o istotnie znaczących pieniądzach –ale zawsze, jest coś wykonane, na co można się w danym sezonie powołać – a i dysponenci – mogą uzyskać niebagatelne wsparcie na czas wyborów. Pełna symbioza.
Sam jestem z jak i Autor tekstu, do którego się odwołuję z Dzielnicy VII Wystarczy rzut oka na poprzedni i obecny skład tej Rady – i nie trzeba mieć za złe, że jest taka a nie inna droga projektu gościa znikąd
Czy wobec takiego stanu rzeczy pozostaje tylko narzekać?
Absolutnie nie!
Tyle, że do sprawy nie należałoby podejść z narzucanej procedurą postawy proszalnej, wnioskodawcy proszącego, a dążyć do postawy suwerena egzekwującego swe prawa i faktycznie obywatelskie oczekiwania. Obywatelskość – to troska o dobro wspólne wyrażane myślą i uczynkiem. Siłą wykonawczą owej troski są – by było jasne – ci wybrani mający w ręku narzędzia Przerzucanie na ludzi – wyborców – zleconej sobie pracy koncepcyjnej i wykonawczej – z samej zasady jest czymś przerzucającym odpowiedzialność za wyniki tej pracy. Owszem, można a nawet należy z owymi dysponentami pieniędzy współpracować, ale na jakiś zasadach i w jasno zarysowanej koncepcji ogólnej a nie w przypadkowym rozproszeniu sił i środków Od projektu – do projektu, od zachcianki aktywnego do innej zachcianki innego aktywnego. I dobrze, że tacy są, ale to władzy obowiązkiem jest nadanie tym pomysłom i ram i pola do realnej wzajemnej współpracy
Z tego wychodzi – że dziś pozostaje upubliczniać i utrwalać w pamięci społecznej – ewidentne idiotyzmy Do takich poza dyskusją należy np. strach (?) urzędnika przed zobowiązującym powiedzeniu – tak – boisko jest urządzeniem rekreacyjnym (a taki passus mamy w opisywanym tekście). Drugim co należy robić, to jest pokazywanie, iż dziś są i ci swoi i ci tworzący tło z samego miana obywatelskości Problem ten dobrze pokazuje zestawienie pokazanych w tekście dwóch projektów i wskazanie jednego jako wybranego, za to bez wyjaśnień, w czym jest on lepszy od pierwszego. A tak naprawdę z działań pozytywnych pozostaje praca nad tym, by ludzie w trakcie wyborów objawili jednak swą aktywność obywatelską i swymi wyborami stworzyli czy raczej powołali do życia Radę Dzielnicy (a też i Miasta), nie poddając się technikom monopolisty doskonale władającego posiadaną władzą do jej utrzymania - to jest istota. Warto bowiem sobie uzmysłowić, że obecna realizacja rozdysponowywania kasy pod hasłem obywatelskości, relatywnie przecież jednak relatywnie małych, pieniędzy umożliwia – skanalizowanie myśli obywatelskiej do mini zadań i odciągnięcie jej od zastanawiania się nad obroną przed używaniem władzy do jej utrzymania. Nawet – a tak jest w przypadku wielu Dzielnic – do zbierania elektoratu dla uzyskania następnego szczebelka kariery politycznej Zainteresowanych tą stroną aktywności Radnych Dzielnicy odsyłam do analizy drogi karier w Radzie Dzielnicy XVIII – tej (Nowa Huta) po kampanii „obywatelskiej” związanej z lokalizacją Spalarni Śmieci zwanej oczywiście mile brzmiąco Zakładem Termicznego Przekształcania Odpadów. Eko – rzecz jasna.
Nie brzmi pięknie? W tej konkretnej sprawie cala operacja odpowiedniego „obywatelskiego” koncertu życzeń zwanego umową społeczną podpisanego oczywiście niezwykle uroczyście i w splendorze – to wielka nauka w tym zakresie Ba! Zero kłamstwa - w czasie podpisywania owej „Umowy” Pan Prezydent jawnie i prawdziwie powiedział, że nie ma ona mocy prawnej. I to okazało się być prawdziwą prawdą. I ludziom to nie przeszkadzało i w zadowoleniu i w wyborach. Nawet postulowany wtedy społecznie Komitet Sterujący czyli mający pilotować społecznie sprawę budowy i użytkowania instalacji został powołany przez Prezydenta Miasta – z … de facto Jego urzędników.
Nie przeczę –poczynione straty w obywatelskości postaw czynione tymi działającymi mechanizmami, łącznie z realnymi (nie tymi deklarowanymi) procederami tzw. konsultacji społecznych nie będą wcale proste do odrobienia. Ludzi zniechęconych – trudno przywołać do działań pro publico bono
Nie odrobi się tych strat też kolejnymi budżetami obywatelskimi
I nie pomogą tu skargi wnoszone – mówiąc symbolicznie – na bijącego – do właśnie – bijącego!
Autor powoływanego tekstu chciał spowodować powstanie boiska czy raczej i lepiej – miejsca szerszej rekreacji Słusznie i cennie. W miejsce jednak oczekiwania, że Radny czy urzędnik udzieli swej konkursowej życzliwości sądzę, iż należałoby postawić wymagania obywatelskie w formie jasno i konkretnie a autorsko podpisanej propozycji programowej.
Nie powinna być ona analizowana w zaciszu najwyższej Komisji oceniającej, a na forum publicznym jej okazaniem i omówieniem czyli – co ważne – pokazaniem obywatelom racjonalności i realności każdego, w tym i tego projektu Tak ma powstawać świadoma postawa obywatelska. Tyle, że w realu – świadomy obywatel to trudny partner dla wybrańców i urzędnika. Tak naprawdę lepiej by go nie było. Nic więc dziwnego – skoro w ręce urzędnicze złożono kreację obywatelskości – to produkt może być tylko jeden – jej atrapa. Dziś, nam wyborcom pozostaje wskazanie kandydata, który powie – moim zdaniem – wykonanie tego ma sens (lub nie) – i chcę się tym zająć. Ludzie mają realnie na takie rzeczy i racjonalnie głosować, w miejsce wrzucania do urny kartki na hasło rekomendacji grupy partyjnej, już tak przyzwyczajonej do wieloletniego piastowania władzy – ze ma z tego już zawód i źródełko życia
Zobaczmy jak ważny jest projekt i to pilnego wprowadzenia kadencyjności – choć przykład Putina i Miediewiewa pokazuje, że po przekroczeniu pewnej linii i takie coś nie pomoże.
Póki będzie takie jak jest myślenie o obywatelskości i o roli suwerena na poziomie samorządowym – na takie hasła jak budżet obywatelski –ja się nie nabieram. Bez pokazania na jakich zasadach, w po jakiej jawnie rzetelnie poprowadzonej dyskusji jest dokonywane wskazanie pomysłów do realizacji z pełnym uszanowaniem dla własności intelektualnej czyli koncepcyjnej projektodawcy – wiem że mówimy tylko o grze pozorów
Ukrócić ją można tylko wyborami. Świadomymi.