- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 5 minut i 39 sekund.
Powtórnie przeczytałem swój tekst prezentujący przedwyborczo postać Pana Redaktora. W związku z moim podpisem informującym, że jestem z Dzielnicy VII mej, czyli odległej od Dzielnicy IV tej to jednak obecne wybory do Rad Dzielnic – maja wspólny mianownik – Kraków, to i zastanowiłem się nad prostą rzeczą. W końcu nie mogę wykluczyć, że do moich tekstów w gazecie internetowej sięgają osoby z mojego sąsiedztwa. Poza tym problemy wyborcy wszędzie są zbliżone – warto więc coś opowiedzieć o tym z czym mam u siebie do czynienia.
Z racji swej całej aktywności społecznej i to jeszcze od lat 80 tych mogę śmiało powiedzieć – nie tylko nie są mi obojętne sprawy miasta – ale też uważam, że jestem jednym z tych, którzy mają pozytywne propozycje, a te, ze swej politycznej niepoprawności, nie są nawet dyskutowane. Nie jestem wcale przekonany czy są one tak znów nierealne lub wręcz oszołomskie, skoro w wielu przypadkach wychodzi na owo - a nie mówiłem?, z którego to cyklu, napisałem już kilka felietonów na łamach właśnie nie obojętnej na sprawy samorządowe www.krakowsk,biz Zresztą - proponować coś można, pokazywać rzeczowe przesłanki i argumenty należy lecz dawać i się prosić ? to za wiele. Klasyką, której zawsze będę używał są sprawy związane ze smogiem, smieciami i oczywiście – a to już nie Kraków a koncepcje rozwojowe w Dobczycach i Rabce. Tylko co mi z tego np. że następna kadencja upłynie Dobczycanom na wierze w rozwój w oparciu o deszcz pieniędzy z Unii Europejskiej i z uruchomienia zalewu do celów rekreacyjnych. Obie fikcje – to dziś mówię – z racji ich podtrzymywania przy braku reakcji idącej w kierunku powiedzenia prawdy i zaniechania zmian kierunku rozwoju – zostaną wykorzystane politycznie. Wtedy znów powiem – a nie mówiłem? Dobczyce odległe? – A Kraków to co do zasady co innego? – ale ludzie wybrali. I tyle. Przynajmniej dziś trzeba powiedzieć – trzeba było uważać.
Pomyślałem więc, że może warto mając to na uwadze - w kontekście tych najbliższych wyborów dopowiedzieć rzecz, która mnie jako wyborcę dotyczy bezpośrednio a może dotyczyć wielu osób stojących przed decyzją – kogo i czy wskazać kartką wyborczą. Powtarzam w ślad za tym co wcześniej napisałem – nawet ta decyzja – tu w Dzielnicy – będzie owocowała i musi być podjęta rozważnie. Gotujemy sobie swój los – i co do tego nie ma złudzeń.
Do tego co już napisałem poprzednio, dodam więc konkret.
Moim mianowicie problemem wyborczym, nie jest wcale brak wyboru, co ma miejsce w tych okręgach, w których sam się zgłosił jeden kandydat – tak zostało i taki delikwent został Radnym w przedbiegach, bez starań i wykazanych zasług. Osobiście, mam problem dokładnie odwrotny. W tych wyborach do Rady Dzielnicy VII mej - w moim Okręgu mam do wyboru aż trzech kandydatów. Z mojego punktu widzenia – sama młódź choć dla ludzi z racji osiągniętego wieku wchodzących w prawa wyborcze – to w zasadzie starsi panowie. Pierwszy to syn wielokrotnego Przewodniczącego Rady Dzielnicy i potem Radnego Miejskiego zasłużonego w strukturach Partii do niedawna wiodącej. Innymi słowy wiem czego się mogę spodziewać. Dziękuję, postoję Trudno indyczyć się nad zasługami tej opcji politycznej i wyczynów jej reprezentantów w samorządzie – w każdym razie – choć gościa nie znam i chowa się w jakimś czymś „niezależnym” powtarzam - dziękuję. Gdy Go bym znał z czynów i rzeczywistej aktywności mógłbym rozmawiać. Na dzisiaj krecha i nie na karcie wyborczej. Drugi – to gość nawet ponoć nie mieszkający w tej okolicy, ponoć prawnik i koniecznie chcący To ponoć właśnie dużo mówi Tango w ciemno. Wedle tego co pisałem wcześniej – chęć szczera – a wobec zerowej informacji nawet w formie najmarniejszej ulotki nie mówiąc o spotkaniu czy możliwości rozmowy – o czym można myśleć? Tylko można dopuszczać ewentualność parcia do zaistnienia na pierwszym stopniu do zawodu polityka lokalnego, a potem to ho, ho ! Sięgać można daleko a takowych w czasie swego czysto społecznego kontaktu ze sprawami samorządowymi miałem wielokroć widziałem a ich wyczyny są tylko smętne. Bo egoizm jakoś nie pasuje do pracy dla dobra ogółu. Zawsze a nie tylko niekiedy, byli to cynicy czystej krwi, dla których w istocie – pro publico bono – brzmi niezrozumiale nawet po dokonaniu tłumaczenia na nasze, a o zrozumieniu nie mówię. No i trzeci kandydat. Jedyny, którego znam. Człek z rodziny z tradycjami i korzeniami rządzenia jeszcze sprzed tzw. przemian, tyle, że nowej generacji i myślenia internetem. Czyli z dyktatu politycznej poprawności – wszystko przed Nim. Praktyk – z pracy – technik wpływania na ludzi metodami medialnymi. Ma zacięcie do działania poza granicami własnego mieszkania to fakt. Do kampanii choć na takim mikropoziomie – ale podchodzi poważnie, przynajmniej szukając kontaktu z potencjalnymi wyborcami. Czy start w tych wyborach to czyste społecznikostwo czy program na dalszą polityczną perspektywę śladami przodków, ale na nową modłę – trudno powiedzieć. W tym wypadku stoję więc raczej przed decyzją czy przezwyciężyć w sobie pamięć i wiedzę o doświadczeniach z politykami kontynuacji tego, co było całe lata wcześniej ze świadomością, że czym skorupka itd. Czy po raz kolejny – a zdarzały mi się w życiu wielokroć – świadomie lub nie – podjąć próbę wykazania zaufania i przełamania tych złych doświadczeń.
Rozsądek i doświadczenie mówi mi nie warto ryzykować Jednak na drugiej szali decyzji wyborczej w tej konkretnej sytuacji mam możliwość rezygnacji z pójścia do wyborów i jednak jakieś wspomożenie tych dwóch pierwszych. A któryś z nich tak czy siak tym Radnym zostanie. Całkowitą rezygnację z udziału w wyborach oceniam jako coś tak bezsensownego, że głowa boli. Zgodzić się bezwarunkowo na bycie przedmiotem ? To jest już brak rozsądku
Z tego wychodzi mi głosowanie na tego trzeciego ze stawki i potem siedzenie Mu na karku do granic bólu a nie bulu. Może z chłopa coś będzie, a jak nie - to obiecuję - będzie miał ze mną ciężko. Jedyna Jego nadzieja – przy założeniu złej woli – może leżeć w moim wieku. Pięć lat to może być już dla mnie abstrakcja, niemniej to moje pilnowanie – zapewniam – zostawi ślad. A kiedy ustanie? Nie odemnie będzie to rzecz jasna zależało.
Niech będzie, po raz kolejny przełamię się i zobaczymy – może pozory tym razem i zbyt pośpieszne osądy mylą? Oby.
Wtedy sobie będę mógł powiedzieć, że dokonałem dobrego wyboru.
Ktoś może powiedzieć - po co chłopie przeżywasz takie dylematy – dlaczego sam nie zastartowałeś albo dlaczego nie ma wśród kandydatów osób aktywnych twojego myślenia o poglądach, o Krakowie i o Dzielnicy
Zdajmy sobie sprawę – któż wybierze człowieka w moim wieku w czasach, w których starszy wiek nie ma wcale konotacji mądrości i doświadczenia a jest raczej przedmiotem lekceważenia, zepchnięcia na margines zaś równocześnie polityczna poprawność jako właściwe widzi dokonywanie segregacji. Nie ze względu na płeć, kolor skóry czy zawód, a ze względu na wiek. Dzieci, młodzież, dorośli, seniorzy, inwalidzi, zdrowi, chorzy – o oddzielne nie żyjące ze sobą grupy. Dopiero specjalne programy to są jakieś działania akcyjne – protezy tego co było naturalne gdy rodzina wielopokoleniowa wspólnie wspomagająca się w problemach życiowych i to wielodzietna nie była traktowana jak patologia. Seniorzy – to grupa kandydatów raczej do specjalnych enklaw a nie do życia społecznego.
Ktoś może powiedzieć – a przecież Prezydent Miasta nie jest młodzieńcem. Raz, że jednak nieco młodszy a dwa – i to o wiele ważniejsze - każdy chyba sobie zdaje sprawę z tego, że istotą właśnie przeszłych właśnie wyborów samorządowych w Krakowie było starcie interesów, których jak widać Krakowianie albo nie widzieli albo zlekceważyli i dokonali wyboru „by było jak było”. Wybrano kontynuację. Świadomie czy pod naciskiem metod medialnych – dziś to zupełnie nieistotne. Pan Prezydent wobec siły interesów przeróżnych – nie musiał specjalnie się starać, a ludzie chyba nie wgłębiali się w to co mówiła Pani Małgorzata Wassermann – krakówek zagwarantował sobie dalsze życie w starym stylu.
Można tylko powiedzieć – zmiana sama się nie zrobi a jak wcześniej już napisałem, po następnych pięciu latach kontynuacji – nie za bardzo sobie wyobrażam co będzie można zbierać i z czego startować. To nie pesymizm a sytuacja stosunkowo łatwa racjonie do przewidzenia.
Trudno droga młodzieży – przynajmniej musisz dziś się tego dowiedzieć
Nie na darmo i właśnie dla przyszłości, wręcz kolejnymi tekstami już otwarłem we wspomnianej naszej gazecie cykl pod wspólnym hasłem – a nie mówiłem? Tylko tyle mi zostało a dlaczego nie mam tu do wyboru jakiegoś gościa z mojej bajki – to pytanie kieruję do młodych i na Retoryka. Ja po prostu jestem niewybieralny.
Polityka to nie gra w salonowca. Od niej zawsze tylko boli sempiterna
Czego Wam Drodzy Czytelnicy nie tylko z Dzielnicy VII –mej nie życzę
Feliks Stalony-Dobrzański
Kraków 24.11.2018