- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty.
Nawet studenci II roku prawa wiedzą już, że tuskowe rozumienie prawa długo się nie utrzyma. Trzeba być tępym na miarę posła Zembaczyńskiego bądź Treli, by nie rozumieć, że prawny Rubikon został w Polsce przekroczony i nie ma odwrotu, a Tuskowi z Bodnarem skończyły się znaczone karty przy pokerowym stoliku. Również tuskowe wbijanie noża w stół i strojenie groźnych min na nikim już nie zrobi wrażenia.
Wiele notek poświęciłem zagadnieniom ustrojowym w aspekcie prawa konstytucyjnego. Byłem ciekawy, kiedy wreszcie polski rzecznik praw obywatelskich da łaskawie głos, albowiem legalność działania sądów i prokuratur ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa obywateli, zaś sam ombudsman dysponuje przecież stopniem doktora habilitowanego nauk prawnych, który do czegoś zobowiązuje.
No i wreszcie doczekałem się. W sumie RPO sporządził dokument, który co do joty zgodny jest z sensem moich ostatnich notek, tyle że wyraźnie podpiera się niewiążącą opinią Komisji Weneckiej tak, jakby sam nie miał własnego zdania w tej sprawie albo co najmniej bał się ideologa Bodnara.
Nagle okazało się, że dr hab. Marcin Wiącek cały czas w sercu miał niżej zacytowane zdanie, ale wygłaszał je wyłącznie w zaciszu swojego gabinetu, który mieści się - nomen omen - przy Al. Solidarności 77 w Warszawie, a która to "Solidarność" raczej z tchórzostwa nigdy nie słynęła, choć miała swoje wzloty i upadki. Oto kluczowe zdanie, które polski ombudsman raczył przesłać polskiemu premierowi:
"(...) nie ulega wątpliwości, że pozbawione podstaw jest przyjmowanie założenia, iż osoby powołane na stanowiska sędziowskie od 2018 r. nie są sędziami, a wydawane przez nich orzeczenia są orzeczeniami nieistniejącymi".
Zaś w innym miejscu pisma w sposób znowu asekuracyjny polski rzecznik praw obywatelskich konstatuje dodatkowo, choć należy się cieszyć, że w ogóle doznał olśnienia i przebudzenia: "Opinia ta jest w pełni spójna z dotychczas prezentowanym przeze mnie stanowiskiem, a także stanowiskiem prezentowanym przez niektóre organizacje pozarządowe (m.in. Helsińską Fundację Praw Człowieka)".
No brawo, brawo! Dowiadujemy się przy okazji, że także HFPCz mocno ukrywała swój krytyczny stosunek do szarogęsienia Bodnara, którego batem poganiał Tusk. Jednakowoż, Komisja Wenecka wylała mleko na posadzkę, więc zarówno RPO, jak i HFPCz, przestali się bać.
Konkluzja. Tusk z Bodnarem dalej mogą sobie olewać istniejący stan prawny. Zresztą, nie mają innego wyjścia, bo plecami dotykają już krat więzienia. Obaj nie mogą jednak liczyć na totalne olewanie stanu prawnego przez polskie sądy, które również do odważnych nigdy nie należały, ale teraz dostaną wiatru w żagle. Pierwsze, co się stanie, to rozwiązanie sprawy Korneluka. Być może każą mu odejść ze względu na stan zdrowia, a być może każą mu trąbić do końca na prokuratorskim Titanicu. To niczego jednak nie zmieni. Już niedługo sądy zaczną bowiem oficjalnie kwestionować powołania podległych Kornelukowi prokuratorów w całej Polsce. Nagle ważna dla sędziów (wyłączając z tego niereformowalną Iustitię) stanie się wrześniowa uchwała Izby Karnej Sądu Najwyższego, nie mówiąc już o zbieżnych z nią wcześniejszych wyrokach Naczelnego Sądu Administracyjnego. To zaś spowoduje najpierw delikatne, lecz później pełnoskalowe trzęsienie Ziemi w polskim wymiarze sprawiedliwości, na co czekam z utęsknieniem.
https://bip.brpo.gov.pl/pl/content/rpo-krs-sady-powolania-orzeczenia-komisja-wenecka-premier
Tekst ukazał się na Salon24.pl 22 października 2024r na Salon24.pl