- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 6 minut i 41 sekund.
Rozpoczynając powtórzę to, co już dawno mówi wiele osób. Zaczynamy żyć żyjemy w krainie absurdu. Będzie o oswajaniu ludzi z absurdem jako właściwym stanem rzeczy. Można oczywiście powiedzieć, że absurdy były są i będą. Tak. jednak dziś stają się normą, a to już jest problem. Wystarczy zobaczyć jak wygląda porównanie pojęcia zdrowy rozsądek z takimi rzeczami jak wymogi zielonego ładu czy wymysły urzędnicze, by przynajmniej powiedzieć – coś chyba jest w tym powiedzeniu o oswojeniu się z jawnym absurdem. Warto się więc przynajmniej zastanowić dlaczego podobne sprzeczności są lekceważone a nawet akceptowane jako coś dobrego.
Oczywiście, do każdego absurdu jest zawsze doczepiona strzeliście dobra motywacja a to eko a to poprawy życia itp. To, że na ogół dane rozwiązanie np. szkodzi środowisku albo w innym przypadku dostarcza silniejszych narzędzi władcom a wcale nie służą ludziom to ci dowiadują o tym po niewczasie. Jak już absurd działa – to staje się normą.
Właściwie należałby zacząć od zastanowienia się czy ów nasz tzw. zdrowy rozsądek jest rozsądny, oparty o wiedzę i doświadczenie czyli o rzeczywistość. Wszak dopiero przyglądając się danemu problemowi w świetle wiedzy a nie z poczty pantoflowej, możemy samodzielnie stwierdzić, że faktycznie mamy do czynienia ze sprzecznością. Pytanie - dlaczego absurd nabiera walorów akceptowalnej prawdy można przedłożyć jako pytania o to - kto, po co i jak powoduje, że owe absurdy stają się prawdami nabierającym rangi prawd objawionych, oczywistych i niekwestionowalnych.
Nikt nie jest omnibusem, Tym samym owo „samodzielne” porównanie z wiedzą jest trudne. Wszak nawet gdy absurd natrafi na speca w danej dziedzinie – to i tak. jego głos będzie jednostkowy i natychmiast zostanie przykryty lawiną dezinformacji. To pierwszy krok dla łatwości wtłaczania ludziom tzw. obiegowych a kreowanych opinii. Praca własna wymaga wysiłku.
Dla ułatwienia próby odpowiedzi na pytanie jak i po co następuje owo oswajanie ludzi z absurdami przywołajmy tylko jako przykłady już wskazane sprawy z hasła „zielony ład” lub „eko” – jak kto woli - i tez te z krainy samodzierżawia administracji.
Co do spraw eko – lawina absurdalnych nakazów, zakazów jest na tyle duża i już tak dotykająca każdego, że wystarczy jeden zasadniczy wywód do którego są dostępne informacje źródłowe – tyle, że skrzętnie skrywane i obsmarowywane.. Popatrzmy na te sprawy po pierwsze w skali szans człowieka na globalne sterowanie procesami naturalnymi, łącznie np. z globalną emisją CO2, gwarantującą zresztą rozwój roślin. A rozwój roślin to pożywienie, to życie a nie jego reglamentacja. Tu wiedza ogłaszana przez poprawność jako niepoprawna (tyle, że poważnej dyskusji się nie podejmuje zastępując ją wydymaniem warg i obsmarowaniem) wskazuje, że człowiek jakoś niema szans na odegranie siły sprawczej. Mało tego, jest elementem środowiska, jego częścią, z czego też coś wynika. I tak można po kolei zastanawiać się nad wszystkimi aksjomatami ekolobbystów.
Podobnie można przywołać przykład samochodu elektrycznego. Ten jest przyjazny środowisku tylko w miejscu i w momencie użytkowania – a cała reszta skutków wpływu na środowiska podsumowana w pełnym cyklu jego powstania do finału istnienia chyba mówi coś odwrotnego. Czy bierze się pod uwagę ten rachunek ciągniony. W tle mamy przecież działania monopolowe, energię potrzebną na pozyskanie np Li, wymianę akumulatorów i właściwie zagadkę ich utylizacji o skutkach społecznych gospodarczych i funkcjonalnych nie mówiąc. To dla kogo jest przyjazny samochód elektryczny. Niemcy już to dotkliwie wiedzą. Trudno się dziwić chęci podzielenia się kłopotem – już drugim po imigrantach dziś nam podrzucanych i potulnie przyjmowanych.
Dalej mówiąc o sprawach z zakresu eko..itd przypomnijmy, że powoływanie się, że cokolwiek jest przyjazne dla środowiska wymaga tego, co już wyraźnie zostało powiedziane u źródła, z którego są dziś wyprowadzone pomysły zielonego ładu. Mowa o ustaleniach Szczytu Ziemi w Rio de Janeiro – kiedy to było? – w 1992 roku czyli nic nowego. Z nich to wprost wynika, że określnie każdego dowolnego produktu, rozwiązania technicznego organizacyjnego czy prawnego jako przyjaznego dla środowiska wymaga wykazania tej przyjazności w pełnym cyklu jego zastosowania. Takie podejście ma być zastosowane też choćby w organizacji podejścia do gospodarki np. leśnej, rolnej warunków działalności i życia człowieka. I jak tu np. wygląda pierwszy z brzegu totalny i bezwzględny (Kraków) zakaz użytkowania źródeł ciepła na paliwo w pełni odnawialne a takimi są kominki.
Mówmy o skutkach środowiskowych – od zużycia surowca nieodnawialnego poprzez wytworzenie produktu, jego używanie i zakończenie działania. Mamy wybrać wariant możliwie rekompensujący lub przynajmniej minimalizujący szeroko rozumiane szkody środowiskowe. Tak pojawia się dysputa wokół OZE i surowców wyczerpywalnych.
Już sama opisana zasada jest lekceważona a absurdy są ubierane w słowa o trosce o naturę. Nie można się oprzeć wrażeniu, że tu chodzi o oswajaniu z listą tego co zakazane – od zbierania grzybów po wycięcie drzewa na własnej działce na której ma być obowiązkowo utrzymany porządek Sprzeczność – to może ma powstać pole dla tych którym to robić wolno.
Drugim przykładem, który już na wstępie przytoczyłem odnośnie upowszechniania się akceptacji absurdów jest nadpanoszenie się polityki i administracji nad realiami. Mowa o działaniach prowadzonych tak, jakby to narzędzia mające służyć człowiekowi, nabierały cech demiurga – nie kierowania ruchem, jego organizacją i pomocą - a siły sprawczej. Powoli już mamy nie tylko podział społeczeństwa na równych i równiejszych zastosowany wedle jakiś wyższych celów ale i może się stać do przyjęcia zarządzenie, że do urzędu będzie można wejść tylko radośnie bez zamiaru zadawania kłopotliwych pytań albo skacząc na jednej nodze. To oczywiście fikcja nie mająca pokrycia w realiach, ale czy można wykluczyć zaistnienie podobnych rozwiązań? Te nie są wszak zbyt odległa od przewidywań filmu „Seksmisja” czy rozwiązań rodem z G. Orwella czy S. Lema , W końcu to co się wyrabia choćby pod hasłem najpierw wymuszamy wymianę ogrzewania na gazowe potem na inne typy pieców a zaraz potem i te mają być zabronione – wymaga np. odpowiedzi jak będzie wyglądało dostarczanie ciepła z elektrociepłowni choćby w Krakowie Będzie monopolista – dobry – Kowalski zły. Z tego samego cyklu mamy już wspomniany zakaz używania źródeł ciepła na paliwo w pełni odnawialne – bo kontrola jakości spalania itd. jest trudna? W innych zakresach twórczości władców można zadawać pytanie czy aby mieszkaniec im nie przeszkadza.
Mówmy więc w końcu o eliminacji wiedzy niechcianej, politniepoprawnej.i głosów rozsądku. Urzędu na ul Mysiej już nie ma ale są lobby i interesy a niby miniony ustrój jako sposób organizacji życia najwyraźniej ma swych zmutowanych następców. O tym za chwilę. Blokada rzetelnego starcia opinii na gruncie najlepszej dostępnej wiedzy jest faktem. Zresztą sam ten zwrot – „na gruncie najlepszej wiedzy” jest cytatem nazwania podstawowego wymogu z zakresu każdego postępowania.
Tym tekstem zwracam uwagę na samo wprowadzenie w obieg akceptacji absurdów do czego jak widać skłania rzeczywistość
Zauważmy, jak my obywatele, mieszkańcy w coraz większym zakresie przyjmujemy bez szemrania kolejne wymogi, nakazy, zakazy rozwiązania – które nie tylko nas ograniczają poza granice absurdu ale też uznajemy że są one konieczne, rozsądne rozwiązujące jakieś problemy. Ten proces ma nawet swą nazwę – efekt gotowanej żaby. Praktyczne zastosowanie tego rozwiązania socjotechniki użytecznej (dla kogo i po co to już inna sprawa) w naszych czasach zaczęło się po fiasku prób siłowego wprowadzania przez lewico-liberałów jako normy nowego soc-ładu i prób kształtowania postaw wtedy to nazywano nowego człowieka i o ironio też – nowego ładu. Rozwiązania siłowe choć kosztowały miliony istnień nie okazały się zbyt skuteczne. Przeto bez hucznych zapowiedzi jest realizowane kształtowanie całkiem nowego mózgu człowieka, czyli też jego zgody na zniewolenie. Starzy tu już się nie liczą – sprawę załatwi biologia. Po co obozy czy Gułag skoro te mogą działać bez strażników i drutów. To wymaga a/ unieważnienia dawnego a wprowadzenia nowego systemu wartości b/ zdemolowania więzi społecznych, rodziny, chęci pracy dla dobra wspólnego c/ obniżenia poziomu ogólnego wykształcenia – mówiąc krócej ogłupienia i sprowadzenie potrzeb do parteru i tylko materialnego oraz konsumpcyjnego d/ zerwania ciągłości kulturowej w tym pamięci historycznej.
Nie potrzeba wtedy represjonować tłumów wystarczy na różne sposoby eliminować tych,, którzy temu się zwłaszcza czynnie przeciwstawiają I to dzieje się na naszych oczach. Zmieniono formę techniki – z ściśle terrorystycznej na analogiczną swą zasadą do realizowanej prze Japończyków kształtujących swoje drzewka bonsai latami trącając je pałeczkami, Małymi kroczkami, niby nieznaczące zmiany, ewolucja wymogów i ograniczeń – po ich pełną akceptację ze zrozumieniem, ze oto tak jest właściwe i konieczne. I tak, już nie potrzeba drutów kolczastych. W tym akceptacja każdego absurdu jest narzędziem przyjęcia każdego pomysłu – poczucie absurdu zostaje wymazane.
Oczywiście w całych dziejach i w każdym społeczeństwie były narzucane i egzekwowane jakieś ograniczenia. Nawet też absurdalne – będące rezultatem woli satrapy, okupanta itd. W czasach zaborów czy pod okupacją takowe były wprowadzone – lecz każdy wiedział, że jest mowa o dyskryminacji, o przemocy, o terrorze. Teraz wypada mówić o sytuacji, w której podobne rozwiązania nakazy czy ograniczenia są akceptowane jako racjonalne i uzasadnione.
Pytania dlaczego i po co tak to działa – same się narzucają. Jeśli się powie słowa interesy i przekształcenie polityki ze służby dla ludzi w narzędzie realizacji celów grup tych – przeróżnych interesów nie potrzeba nic dodawać
Co do możliwości obrony konkluzja choć banalna i znana – jak dotychczas powszechnie nie jest brana jako wręcz obowiązująca. Przynajmniej póki jeszcze są choćby szczątki demokracji – choć ostatnio ta z woli ludu przekonanego, że mowa o jej naprawie – jest demontowana siłowo i z pomocą właśnie tych, którzy są zainteresowani każdą formą zniewolenia i przejęcia aktywów i potencjału.
Samo 400 ton złota jest wystarczającą motywacją, a przy szparagach lepszy Polak niż nieobliczalny imigrant wymagający socjalu
Obrona sama się narzuca a narzędzia każdy ma takie jakie mu są dostępne. Tu niema pola na – zrobią to inni.
Narzędzia znane ale nie brane dosłownie.
a/ obrona istniejącego od ponad 2000 lat systemu wartości b/ zadbanie o więzi społeczne, rodzinne, wsparcie tych, którzy pracują dla dobra wspólnego c/ dbanie o poziom ogólnego wykształcenia d/ podejmowanie każdego działania ku zachowania ciągłości kulturowej w tym pamięci historycznej.
Do tej listy należy dołączyć obnażanie i zwalczanie absurdów wykazywanie nonsensowności ich przyjmowania bez szemrania.
Czyli zielony nieład i samodzierżawie wymaga realnego i przemyślanego oporu. Jak na wojnie czy pod okupacją - dziś poprawności politycznej,
Feliks Stalony-Dobrzański
Kraków 19.10.24