- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 5 minut i 22 sekundy.
Koronnym dowodem na to, że Donald Tusk wiele lat, świadomie lub mniej świadomie, gdy już daleko w tym zabrnął, wysługiwał się Putinowi lub robił rzeczy bardzo Putinowi pomocne, świadczy zapamiętanie i desperacja, z jakimi teraz udaje wroga Putina. A swoje „zasługi”, w drodze podręcznikowej wręcz projekcji, przerzuca na Prawo i Sprawiedliwość oraz Jarosława Kaczyńskiego. Na Krajowej Konwencji Platformy Obywatelskiej 25 października 2025 r. był wręcz tym opętany. Tylko żadne desperackie próby wywinięcia się z „rosyjskiej pętli” nie są skuteczne, gdyż stopień „umoczenia” jest silniejszy niż bardzo mocny tatuaż, który chce się wywabić.
Tusk tego nie wywabi, choć stara się z takim zapamiętaniem, jakby mu zaraz miała „żyłka pęknąć”.
Tusk stworzył sobie fikcyjny świat, w którym jest świętym Jerzym walczącym ze smokiem – jak w złotej legendzie, która powstałą w czasie wypraw krzyżowych. Tylko wystarczy zwykła internetowa wyszukiwarka, żeby w kilka minut tę legendę Tuska rozbić w pył. Obiektywnie, a nie bajkowo rzecz biorąc, nie było po 1989 r. bardziej prorosyjskiego premiera i lidera partii niż Donald Tusk. Nawet postkomuniści byli w tym względzie bardziej suwerenni, mimo różnych historycznych, a czasem agenturalnych uwikłań. Donald Tusk był faktycznie, a nie tylko w wyobrażeniu moskiewskich mediów ich „człowiekiem w Warszawie”.
Żadne legendy o Tusku jako świętym Jerzym nie wywabią i nie przykryją przesławnego resetu, prowadzonej z wielkim zaangażowaniem wojny przeciw rusofobii, potwornego spiskowania z Putinem, które „wystawiło” prezydenta Lecha Kaczyńskiego na śmiertelne niebezpieczeństwo i miziania się z rosyjskim potworem po katastrofie smoleńskiej. Nie da się wytrzeć umów z rosyjskimi służbami, które były wprost zdradą Polski i sojuszników z NATO. Nie da się przykryć otwarcia w 2012 r. granicy z Obwodem Królewieckim, wskutek czego przez następne cztery lata do Polski mogli się łatwiutko dostać wszelcy terroryści, dywersanci, tajniacy, prowokatorzy, złodzieje, oszuści, przemytnicy, a właściwie każdy, kto tylko chciał.
Nie da się zapomnieć, że już w lutym 2008 r. Tusk był pierwszym i jedynym politykiem z Zachodu, któremu Putin przedstawił projekt rozbioru Ukrainy. Nie da się przykryć skrajnie szkodliwego dla Polski kontraktu na dostawy gazu z Rosji, który w styczniu 2010 r. podpisał w imieniu Tuska jego zastępca w rządzie Waldemar Pawlak. Polska byłaby uzależniona od Rosji do 2037 r. i musiała interweniować Komisja Europejska, bo kontrakt wielokrotnie łamał unijne prawo.
Nie da się przykryć zdradzieckiego w istocie planu obronnego „Warta”, który zakładał, że ostateczna linia obrony przeciw rosyjskiej agresji będzie Wisła, przez co pół Polski byłoby okupowane i narażone na wszelkie zbrodnie, okrucieństwa, grabieże, gwałty czy prześladowania. I nie da się wymazać likwidacji jednostek wojskowych oraz garnizonów po prawej stronie Wisły, w tym tych, które miały bronić polskiej stolicy. Powodem było stwierdzenie braku zagrożenia ze strony Rosji, co było skrajnym idiotyzmem lub wprost zdradą. Lista działań i decyzji dwóch rządów Tuska, po których Putin mógł otwierać na Kremlu szampana, jest dużo dłuższa.
Najbardziej prorosyjski i siłą rzeczy proputinowski premier Polski w XX i XXI wieku musi na potęgę łgać i przerzucać odpowiedzialność na politycznych oponentów, bo prorosyjskość i proputinizm go po prostu parzą i widać je niczym wypalone piętno. Dlatego wciska taką ciemnotę, że aż przykro słuchać. Podczas konwencji „pogrzebowej” PO używał żenujących tłumaczeń i wybiegów. Mówił na przykład: „Nie chcę nikogo straszyć, ale ja wiem, słucham ich: tych z PiS, tych z Konfederacji – ich pierwszym celem będzie wyprowadzenie Polski z Unii Europejskiej i rozwalenie Unii Europejskiej. A tym, który skorzysta z tego najbardziej, najwięcej jest oczywiście Putin i Moskwa”. Tą infantylną łatwizną Tusk wymigał się od rozpoznania nowych zagrożeń. Bo przed Rosją i Putinem Jarosław Kaczyński i prezydent Lech Kaczyński ostrzegali na długo przed tym, zanim Tusk zrealizował swoje pragnienia, by stać się przyjacielem Putina, z którym razem mieli przypilnować, by „nikt piachu w tryby nie sypał”. Dzisiaj wystawia Polskę na śmiertelne zagrożenie każdy ignorant albo użyteczny idiota, który godzi się na zastąpienie Unii Europejskiej superpaństwem, gdzie decyzje dotyczące obronności, wojska, produkcji, zakupów i użycia broni będą podejmowane poza Polską. Przecież to zachęcanie Putina do ataku na Polskę.
W wystąpieniu Tuska na konwencji było wiele elementów czarnego humoru. Na przykład wtedy, gdy mówił: „Czasami słyszę takie złośliwości: a ten Tusk to wszędzie Rosję widzi. Ja pamiętam dokładnie, jak w 2015 czy 2016 r. ostrzegałem jako szef Rady Europejskiej naszych partnerów w Europie, kiedy mówiłem, że Rosja nigdy nie będzie strategicznym partnerem dla Europy, będzie zawsze strategicznym problemem dla Europy, to gazety w Belgii, we Francji pisały, że Tusk jest monomaniakiem, że ma obsesję na punkcie Rosji”. Akurat wtedy Tusk intensywnie wypychał Stany Zjednoczone z Europy i gdyby tak się stało, byłby to wymarzony scenariusz dla Putina. Kłamliwe są oczywiście opowieści, jak to „głównym celem jest wyprowadzenie Polski z Unii Europejskiej, rozbicie Unii Europejskiej, wmówienie Polakom, że zło jest na zachodzie, a nie na wschodzie. Tak, to są wszystko precyzyjne, zaplanowane działania przez Moskwę”. Akurat zaplanowane przez Moskwę jest to, żeby jej długie ramię tacy jak Tusk odnajdywali tam, gdzie go, nie ma i napuszczali Polaków na siebie.
Kłamliwy i groteskowy był zarzut Tuska, że „Jarosław Kaczyński usiłował tak się nieudolnie podpiąć pod moje prace, moje i całego mojego zespołu, na rzecz takiego nowego bloku militarno-politycznego, jakim jest ten blok północno-wschodni: Polska, wszystkie państwa skandynawskie, państwa bałtyckie z aktywnym udziałem Wielkiej Brytanii”. Tusk się ośmiesza, bo to nie są żadne jego „prace”, tylko strategia rządów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego, zapoczątkowana kilka lat przed Brexitem. Tusk ośmiesza się też wtedy, gdy twierdzi: „Oni proponują nam kompletną samotność. Oni proponują taką może nie gorącą, ale zimną wojnę z naszymi zachodnimi sąsiadami. Oni proponują kompletną bezradność wobec potencjalnej agresji rosyjskiej”. To piramidalna bzdura, gdy wziąć pod uwagę nie tylko tworzenie przez rządy PiS obronnego bloku północnego, ale też wyjątkowy sojusz, przede wszystkim obronny, ze Stanami Zjednoczonymi. Ścisłą współpracę w ramach NATO. Największe w historii III RP zakupy broni. Odtwarzanie jednostek na wschodzie Polski i tworzenie tam nowych. Budowanie 300-tysięcznej, a nawet półmilionowej armii. Gdyby opierać bezpieczeństwo Polski na Niemczech, jak chce Tusk, bylibyśmy skazani na klęskę, bo wszelkie badania dowodzą, że przeciętni Niemcy palcem by nie kiwnęli w obronie Polski w razie agresji Rosji, więc i niemiecka armia by zawiodła.
Zupełnie absurdalne było bredzenie Donalda Tuska o „rosyjskim modelu”: „To jest rosyjski model wtedy, kiedy oligarcha sięga po władzę, wiecie, bo tak naprawdę ten trend obserwujemy. To są albo oligarchowie, którzy zostają politykami, albo politycy, którzy zostają oligarchami. (…) Ten model rosyjski to jest nie tylko zagrożenie czołgami rosyjskimi czy dronami rosyjskimi. To jest także zagrożenie, które wytwarzają tacy ludzie, jak Kaczyński, Bąkiewicz i cała reszta tej ferajny. Bo to jest zagrożenie polegające na tym, że oni chcą budować model, w którym polityk staje się oligarchą, partia staje się monopartią i wszystkie działania przeciwko własnemu państwu są nakierowane na to, żeby ci, którzy rządzą mieli koncesję na bezkarną kradzież”. Jarosław Kaczyński jako oligarcha to skrajna groteska, szczególnie na tle milionera Tuska. A monopartię i to w wielu wariantach chciał budować Donald Tusk, a nie Jarosław Kaczyński.
Najbardziej żenujące oraz wskazujące na jakąś kompletną szajbę, odlot bądź pomieszanie zmysłów były bajdurzenia Tuska o końcu PiS. Jarosław Kaczyński ponoć „przygotował za dość duże pieniądze, wiemy skąd wzięli te pieniądze, uroczystą swoją stypę polityczną. Widzieliśmy wyraźnie spektakl., jak PiS i Kaczyński zjeżdżają po równi pochyłej. (…) To jest mój polityczny przeciwnik od wielu lat, mówię o Kaczyńskim, ale nawet mi jest przykro oglądać, jak nisko upadł i jeszcze w dodatku sfinansował, żeby ten upadek był tak efektowny”. Na razie to upadła Platforma Obywatelska Tuska. I upadła w żałosnych okolicznościach, przypominających koniec PZPR za Mieczysława Rakowskiego. A insynuacje o pieniądzach są dlatego żałosne i kryje się za nimi zwykła zawiść, bo to Polacy z własnej woli „zrzucili się” na Prawo i Sprawiedliwość. Tusk nie zatrze wrażenia nie tylko tego, że był putinoidem, ale że obecnie jest po prostu „przegrywem”. Na całej linii.
Tekst ukazał się na portalu wPolityce.pl 27 października 2025r

