- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 1 minuta i 51 sekund.
W Krakowskiej Filharmonii miał miejsce ostatni koncert w ramach Festiwalu Emanacje. Jeszcze czeka nas tylko grudniowy koncert urodzinowy Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach. A wracając do wczorajszego koncertu to w programie mogliśmy usłyszeć Ofiarom Hiroszimy ? Tren Krzysztofa Pendereckiego oraz jego koncert fletowy, a także I Symfonię f-moll op.10 Dimitrija Szostakowicza.
Wykonawcami koncertu byli: filharmonicy krakowscy pod batutą Jerzego Maksymiuka oraz światowej sławy flecista Łukasz Długosz. W Trenie, wykorzystując niekonwencjonalne techniki wykonawcze, kompozytor wpisał się po mistrzowsku w charakter żałobny tego utworu. A więc był tu nastrój grozy, przerażenia, lamentu, wszechogarniającego smutku i na wskroś przeszywającego żalu przeciągłych smyczków. A wszystko za sprawą przerysowanego, szerokiego wibrata, ćwierćtonów, glissanda czy stukania w pudło rezonansowe i temu podobne efekty dźwiękowe. W dramaturgię utworu wczuł się bezbłędnie Jerzy Maksymiuk swoją fantastyczną ekspresją dyrygencką .Zresztą jakby mogło być inaczej, przecież to ikona polskiej muzyki współczesnej. A ciekawostką i miłą niespodzianką było to iż zanim zaczął się koncert to sławny dyrygent zaszył się w kąt na obrzeżach estrady przy fortepianie i dyskretnie improwizował nastrajając się do występu, czego mogliśmy być świadkami. A przechodząc do koncertu fletowego Pendereckiego to można rzec iż była to rozmowa fletu z orkiestrą. Równowaga pytań i odpowiedzi za sprawą wyśmienicie grającego Łukasza Długosza. Jego gra była pełna elegancji i wirtuozerii, nie mówiąc już o solówkach nieodgadnionych jak śpiew ptaków, pięknych i tajemniczych. W tej rozmowie fletu z orkiestrą bardzo podobał mi się zagorzały dialog z waltornią ,a właściwie spór. A co było przedmiotem sporu ? ? kompozytor pozostawił wrażliwości i wyobraźni muzycznej słuchacza. Ciekawy też był dialog fletu z instrumentami perkusyjnymi I tu najbardziej wybijało się zdenerwowanie kotłów i ich burzliwe odpowiedzi. Całość sporu zakończyły dzwony w miłej zgodzie z fletem. Oczywiście nie obyło się bez bisów. Po przerwie mogliśmy wysłuchać I symfonii Szostakowicza. Jest to młodzieńczy utwór tego kompozytora w tradycyjnej czteroczęściowej formie: Allegretto. Allegro non troppo, Allegro, Lento, Allegro molto. Symfonię otwierał motyw trąbki przechodzący w rytmy marszowe, które później ustępowały miejsca rytmowi walca .Dalsza cześć to scherzo, muzyczny żart. Jerzy Maksymiuk z właściwą sobie estymą prowadził orkiestrę po tych meandrach zmian rytmu i charakteru. Aby w trzeciej części powrócić do pełnego głębokiego brzemienia z całą jego dramaturgią. I zakończyć symfonię wielkim Allegro molto. I tutaj nie obyło się bez bisów.
Głęboko zapadły mi w pamięć słowa wypowiedziane przez tego znakomitego polskiego dyrygenta?muzyka dotyka najgłębszych pokładów egzystencji człowieka?z czym w pełni się identyfikuję.