- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 6 minut.
Zwróciłem uwagę na wywiad z Panem Janem Burkatem autorstwa red Marii Mazurek a opublikowanym w Gazecie Krakowskiej. Data 1.04 – nie sądzę by tu miała znaczenie. Wręcz odwrotnie – pozwolę sobie jak najpoważniej przyjąć informacje zawarte owej opowieści. Dla mniej zorientowanych – mówimy o znaczącym człowieku interesów - budującym konsekwentnie sieć handlową, laureacie wielu nagród środowiska biznesowego.
Powiążę to z tym, co dziś media głównego nurtu – jak się to elegancko nazywa szczujnię pospolitą – wyrabiają z wypowiedzią Prezesa J.Kaczyńskiego odnośnie źródeł dzisiejszych biznesów i fortun. Za tą wypowiedź chóralnie i jak zwykle agresywnie został On obsobaczony z żądaniem – gdzie dowody, proszę pokazać ludzi, a nie smrodzić ogólnikami (to cytat z Pana A. Celińskiego, tuza kultury Salonów, w rozmowie z Panią – bodaj - Olejnik)
Na to dictum nie ma innego wyjścia – tylko uruchomienie myślenia nad ogólnie dostępnymi informacjami biznesowymi z przeszłości i teraźniejszości. Dla zwykłego człowieka bez statusu Posła, Prokuratora, Adwokata, dziennikarza – grzebanie w i tak przerzedzonych aktach nie jest praktycznie dostępne i jest mało skuteczne. To i kolesie się śmieją w nos.
Uczulony nawałnicą na osobę, która wypowiedziała opinię odnoszącą się do źródeł wielu sukcesów biznesowych, skądinąd dość powszechnie przyjmowaną za oczywistość – czytając wspomniany wyżej artykuł – wywiad, przywoływałem z pamięci czasy, o których była mowa i przykładałem swą wiedzę i doświadczenie tych lat do snutej opowieści.
Okazuje się, że jest to potrzebne, bo coraz to jest mniej świadków – a dzisiejsze, w jakieś mierze już bardziej cywilizowane warunki robienia interesów, żadną miarą i wyobraźnią nie dają się przyłożyć do tamtych warunków. A bez ich zestawienia, wszystko wszak da się opowiedzieć jako oczywistość i normalny bieg. To już 26 lat – czas, w którym dziś aktywni zawodowo nie mają już pojęcia o realiach. Mówienie o faktach jest przyjmowane jak bajanie a PRL jawi się jak wesolutki czas z Barei. Urealnienie jest niezbędne.
Podkreślam. Nie kwestionuję, a wręcz podziwiam umiejętności biznesowe Pana J. Burkata – a przez dwadzieścia parę lat, jako sezonowy mieszkaniec Dobczyc, na własne oczy widziałem jak postępował rozwój Jego interesów. To żywy, doświadczalny, dowód na dryg do interesów. W tle jednak należy widzieć warunki i udostępniane możliwości. Ile jest osób, które mają wiedzę, mają dryg – nawet mogą mieć początkowe pieniądze – ale mieli i mają szlaban na możliwości. Każdy kto cokolwiek budował, zna na pamięć choćby siłę arbitralnych decyzji urzędniczych i moc sprawczą otwieranych bramek. Jeszcze dziś.
Wróćmy do początków i tej opowieści.
Artykuł zaczyna się od tytułu – wygrał szóstkę w totka – ale sukces to sprawa pracy oraz ambicji. Ta cała wygrana – co zostaje w tekście wyjaśnione – nie ma związku z interesem jako takim – i zresztą miała wartość – góra dwóch samochodów. Musi być za to bezwzględną prawdą inwestowanie zysków w interes, a nie ich przepuszczanie – to widać gołym okiem. Już co do łaskawości dla pracowników – nie byłbym tak entuzjastyczny jak autorka – niemniej mamy warunki takie, na jakie pozwala prawo i rynek. Znajomość personelu i jego kontrola własnymi metodami – też nie może być poddawana pod wątpliwość.
I na tym bym skończył dywagacje w tym temacie.
Ciekawsze uważam będzie może podjęcie próby urealnienia informacji z tekstu kontekstem tamtego czasu, Fragmenty można cytować.
Pan Jan Burkat – na moje oko rocznik tuż, a może nawet nieco więcej – powojenny. Dowiadujemy się oto, że po technikum w Dobczycach (to musiał być w takim razie jakaś połowa lat 60-tych) – jako budowlaniec - trochę studiowania (robi się rok ok. 70 ty) a potem – jak się z dalszego teksu dowiadujemy – praca w Budostalu 2. Wyjazdy do pracy – wtedy się mówiło na kontrakty – Iran, ZSRR i w końcu RFN. Młody człowiek po technikum – rozpoczynający pracę jako pracownik fizyczny, w tamtych latach jedzie na kontrakty – gdzie zostaje kierownikiem budowy – nawet gazociągu. Praca wymagająca nawet formalnie uprawnień inżynierskich choć i takowe są faktycznie dostępne osobom ze średnim wykształceniem, a stosowną wiedzą praktyczną.
Czy w tych latach, gdy dostępność do wyjazdów i pracy za granicą we wspomnianych kierunkach była ściśle kontrolowana – każdy kto chciał i miał umiejętności, mógł sobie wyjechać? Tu nie było automatu, a przyzwolenie nie leżało tylko w firmie delegującej. Pamięć czasów i realiów mówi – nie każdy i nie zawsze mógł znaleźć się na kontrakcie i w danej roli.
Ktoś i na jakiś warunkach – otworzył widać bramkę. Większość – nie miała szans – cała potężna część miała szlaban - za działalność, za możliwą działalność, za odmowę, za słowo, za pochodzenie itd. Paszport nie leżał w domu. Inni wyjeżdżali i wracali. Kupowali samochody, drudzy z nich budowali domy, co też przy reglamentacji wszystkiego i kontroli wszystkiego, nie było wcale takie proste. Tak, drodzy czytelnicy GK, stal i beton – ogólnie materiały budowlane ze stolarką – pożal się Boże – były przedmiotem szczególnie intensywnego podwójnego obiegu. Podwójnego, bo z jednej strony ściśle reglamentowanego i traktowanego jak narzędzie nacisku – i nielegalnego mającego charakter obiegu umownego płacidła.
Zarobiłem za granicą – i już w latach 80 – tych intuicyjnie czułem, że będzie przełom. To znów cytat. Wielu wtedy jakoś doznawało iluminacji. Ktoś wcześniej wiedział, że obrót walutami przestanie być procederem zagrożonym karnie (w przeszłości nawet śmiercią) ktoś wiedział co i jak będzie prywatyzowane, jeszcze inny wiedział jak z tego tortu i na jakich warunkach odciąć coś, na co będzie się miało kredyty dla zmian technologicznych. I mogli z tego przeczucia czy wiedzy – skorzystać. Nie wolno odebrać tym ludziom tego, że mieli wyobraźnię i wiedzę, ale też musieli mieć udostępnione możliwości, otwarte bramki.
Jeden wchodził w interesy za pieniądze wystarczające na samochód inni o tym nie mogli nawet myśleć. Mający szanse – ryzykowali – ale wiedząc, że będzie wsparcie udostępniania możliwości szacowali, że ryzyko da się pokonać.
Inni – bez kontaktów - by nie wiem jakie mieli pomysły – na samych pomysłach i wystawianiu ich na bezkarną kradzież - pozostawali. Jaki był ich potencjał biznesowy? Kto to wie? Został utopiony. To też jest grabież – tylko majątku innego niż materialny.
Pieniądze na start – zarobiłem za granicą (cytat). Tyle, że i na dom i na interes wystarczyło? Oczywiście ówczesna relacja dolara (lub bonu jak kto woli, bo i takowe były) do złotówki i realnych płac – pozwalała na wybudowanie domu za parę tysięcy dolarów. To fakt Prowadzę do tego, że nie wolno zaprzeczyć gryzieniu ścian – jak się to mówi i zdolności do stawania wobec wielce ryzykownych decyzji i samokształcenia w niuansach wielu dziedzin. Umiejętność jakiś może i specyficznych form współpracy, korzystania z informacji i wiedzy innych ludzi – to dziś zupełnie nawet w biznesie lekceważona sztuka. Ci posiadający możliwości i takie cechy– tworzyli fortuny. Poziom wykształcenia formalnego tu nie ma znaczenia O poziomie koniecznej w tych sprawach bezwzględności – nie mam bladego pojęcia, ale ten też musi być ponadnormatywny i mówiąc szczerze nie chciałbym go doświadczyć . To inny świat. Niemniej przed wszelkimi innymi cechami osobowymi – gdzieś musiało być udostępnienie możliwości, otwieranie bramek – a potem dopiero uruchomienie relatywnie więcej niż skromnego wkładu własnego i korzystanie z cech osobistych
Ktoś, kiedyś, jakoś, musiał otworzyć szanse.
Z pierwszego sklepu – dziś już nieistniejącego – Pan J. Burkat uczynił – jak mi się wydaje wraz z firmą transportową - koło zamachowe do następnych przedsięwzięć pracujących na kolejne. Sam mówi, to były dobre czasy dla interesów. No tak, w każdej dziedzinie właśnie wtedy otwierały się bramki. Zezwoleń, dróg powiązań, szans, kontaktów i …dostępu do informacji
Jak Państwo widzą – w pełni doceniam nerw biznesowy i wyobraźnię Pana J. Burkata
Te jednak zawsze muszą trafić i to nie na szóstkę w totka.
W tym przypadku jak sądzę – miała ona więcej niż marginalne znaczenie.
Mnie interesuje bardziej NN. Szlabanowy w tych sprawach i pytanie o zasadność i co ważne powodów ataków za proste powiedzenie Prezesa J. Kaczyńskiego, że w tamtych latach kluczem do interesów – w sposób szczególny – były kontakty i korzenie. Zawsze one grają rolę – ale w latach 80 – tych była ona kluczowa, choć te bez osobistych cech nie na wiele by się zdawały.
Sam ten wywiad dostarcza w tym zakresie dobrych podstaw.