- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 1 minuta i 54 sekundy.
Traktowanie tolerancji jako dobra najwyższego, to prawie świętość. Tolerancja oznacza często obowiązek akceptacji. W ramach obowiązującej dziś ponad wszystko, poprawności politycznej, przekonania jednych mają być szanowane – tolerowane, a innych już nie.
Tolerancja jest dziś traktowana instrumentalnie i prowadzi wprost do – o dziwo – akceptowanej jako dopuszczalna, dyskryminacji.
Jedni muszą tolerować, inni mogą się tylko tolerancji domagać a i wtedy to staje się ich jakimś szczególnym przywilejem, a nie prawem.
Proces wybiórczego rozdwojenia pomiędzy wymogiem tolerancji, a jej jaskrawym brakiem, przynosi fatalne skutki dla społeczeństwa.
Z niepokojem powinniśmy patrzeć na drastyczne zróżnicowanie granic tolerancji w zależności od tego, kto się owej tolerancji domaga i czego ona dotyczy.
Następuje przyzwyczajenie do akceptacji tak wybiórczego i łatwego do sterowania poczucia tolerancji, jako czegoś faktycznie w istocie pozytywnego i koniecznego w życiu społecznym. Staje się coraz mniej pewne, co może być i przez kogo musi być, tolerowane.
Zaczęło się od rzeczy drobnych, potem kolejne afery doprowadziły problem do poziomu tolerowania faktów podważających godność Państwa. Afery w wykonaniu polityków rządzącej koalicji PO-PSL stały się niewinną igraszką do tzw. szybkiego wyjaśnienia przez niezależne, oczywiście, organy sprawiedliwości i ścigania. Te jakoś dziwnym trafem, każdą z nich topiły w niepamięci. W tym zakresie oficjalne i publiczne wystąpienia szefów PO nie mają żadnego znaczenia. Słyszał ktoś o wyjaśnieniu tzw afery podsłuchowej? Deklaracje wówczas premiera Tuska znalazły swe odbicie tylko w intensywnym poszukiwaniu winnych samego nagrania i przejęcia ich treści. Nie w zakresie –co było mówione i – ważne – dlaczego to skutecznie ustalało układanki w kręgach rządzących. Zapowiadane w tych rozmowach ustalenia zostały wszak zrealizowane. Usłużne służby propagandowe nazywane prasą albo lepiej – mediami, gwarantowały za każdym razem skierowanie opinii publicznej na problemy Dody a czasem „niecne poczynania” – i tu słowotwórstwo Palikota i Niesiołowskiego były za każdym razem bardzo twórcze.
To podejście do wybiorczej tolerancji stworzyło sytuację którą nie osiąga żaden reżim siłowy. Nastąpiła społeczna akceptacja przekrętów w wykonaniu ludzi władzy.
Jest to niepokojące, bo stara leninowska zasada – władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy wydaje się być konsekwentnie i na każdym szczeblu i każdymi środkami – po postu realizowana.
Dzisiejsza informacja, że Spółka, której Prezesem jest główny bohater, ciężko spocony ex poseł i prominentny uczestnik PO Cezary Chlebowski - „bohater” afery hazardowej otrzymała kontrakt na 100 mln złotych dobrze ilustruje skalę społecznej tolerancji.
Polacy –od tamtego czasu ileż to razy było – nic się nie stało.
No i się nie stało – komu trzeba. Bo jakby trzeba było – oj – to by się działo.
Choć związek polityki i gospodarki definiuje mafijność – ludzie najwyraźniej uważają, że są bezpieczni pod skrzydłami takiej władzy.
Mini Chicagowska ulica. Ludzie się już przyzwyczaili.Czy to nie paradoks ?
Wiedzą, że należy tolerować wszystko – nawet to co działa na ich szkodę i wprowadza rodzaj zniewolenia, przyzwala na używanie prawa do bezprawia.
I jest dobrze, bo jest TOLERANCJA.