- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 2 minuty i 31 sekund.
Czas sędziów się właśnie zaczyna, czas próby – mówił w uniesieniu profesor Safjan na katowickiej konferencji sędziów. Szkoda, że profesor nie jest taki zasadniczy wobec klientów sądów, którzy od dziesięcioleci przeżywają sądny – nomen omen - czas próby. Redaktor Jarosław Kurski z Gazety Wyborczej, niesiony duchem konferencji, cytuje także profesora Strzembosza, który wygłosił przepiękny bon mot, że sędzia niezależność nosi w sobie. Nosić to sędzia niezależność zapewne nosi, sęk w tym, czy korzysta z niej w pracy.
Przykładowo, premier Tusk też obnosił się ze swoją odpowiedzialnością polityczną w Polsce, aż dochrapał się posady w Brukseli. Mnie też ściska w gardle, gdy słyszę natchnioną frazę profesora Strzembosza, podobnie gdy słyszę porzekadło o żołnierzu, który w plecaku nosi buławę marszałkowską. Problem właśnie w tym, że sędziowie noszą w sobie także różne buławy oraz parę innych rzeczy, które nijak się mają do niezależności, a nawet jej nie nie znoszą. Mają sędziowie w sobie pragnienie kariery, na przykład. Czasami nawet za cenę niezależności. Grzechem pierworodnym są ciężko dotknięci. Jak każdy śmiertelnik. Mamonę czczą. Zdarza się, że bez umiaru. Płeć przeciwną uwielbiają. Ambicje, często chore, nimi szarpią. Żądze przeróżne nimi powodują. Jak to ludzie.
Tymczasem Gazeta Wyborcza cytuje egzaltowane frazy, udając, że nie ma sprawy. Podobno zagrożone jest w Polsce państwo prawa, praworządność, prawa człowieka, prawa boskie, nie wspominając już o prawach obywatelskich. Można się z tym zgodzić lub nie. Bardziej lub mniej. W końcu to jest kwestia oceny. Ale przeszłość to są fakty. W przeszłości nie było takiego zagrożenia, załóżmy. A skoro tak założyliśmy, to pytamy: dlaczego w tej pogodnej, niezagrożonej przeszłości nic nie dało się zrobić z Polską i polskim prawem? Gdzie oni byli, ci wszyscy koryfeusze prawa? Te Safjany, Zolle, Strzembosze. Rozum i mowę im odebrało, gdy przewody sądowe ciągnęły się przez dziesięciolecia? Czy praworządność nie była zagrożona, gdy afera Amber Gold czarno na białym wykazała, że wszystkie segmenty wymiaru sprawiedliwości kryły oszusta? Cały, dosłownie cały system chronił złodzieja. Więcej, wspierał go. Co wtedy robiły Zolle, Rzeplińskie, Safjany? Dlaczego wtedy sędziowie nie pokazali swojej niezależności w praktyce? Dlaczego sędzia Milewski swoja niezależność nosił w sobie, a na zewnątrz prężył się przed telefonem z kancelarii premiera? Dlaczego prezes Gersdorf na żądanie prezydenta Komorowskiego, jeszcze w trakcie procesu wyborczego, żyrowała jego zapewnienia o rzetelności wyborów? To wyglądało na manifestację służalczości raczej niż niezależności. Dlaczego szefowie trzeciej władzy zgodzili się uczestniczyć w pokazie obłudy drugiej władzy?
Sędziowie kradną. Sędziowie oszukują. Wyłudzają pieniądze. Bywają skorumpowani. Dają wiarę fantastycznym wersjom sprzedajnych adwokatów. Tak było podczas dzikiej prywatyzacji kamienic. Biorą prawdziwe pieniądze za fikcyjne opracowania zamawiane przez fikcyjne instytucje. Pijani zasiadają za kierownicą. Jak to ludzie. Czy można więc takim ludziom powierzyć sądy dyscyplinarne wobec ich własnych kolegów z pracy? Kolegów, dodajmy, którzy robią to samo, lecz zostali przyłapani. Oczywiście, że nie można. A Gazeta Wyborcza pisze, że warto pamiętać, kto w godzinie próby zachował się jak świnia, a kto jak człowiek przyzwoity. Pewnie, że warto. Problem w tym, że przeszłości niektórzy sędziowie zachowywali się jak świnie. Dzisiaj także niektórzy sędziowie zachowują się jak świnie. Jak to ludzie. A kiedy przyzwoici ludzie chcą położyć kres bezkarności sędziów, to redaktor Kurski cytuje egzaltowanych profesorów, którzy palcem w bucie nie zaprotestowali przeciwko sędziowskim świństwom. Zupełnie jak w PRL-u, tylko PRL-u nie ma.
Tekst ukazał się na Salon24 w dniu 6 marca 2017r