- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 7 minut i 29 sekund.
Co w zamian? Zmniejszenie zanieczyszczenia powietrza? Usprawnienie komunikacji?
Wspomożenie monopolu MPK i PKS i ćwiczenie pasażerów do zgody na każde utrudnienie w imię magicznego myślenia poprawnych politycznie urzędników – to na pewno. Lecz to już było. Różnica leży jedynie w treści słów „polityczna poprawność”. Zawsze zaś było podstawienie w miejsce myślenia jak ułatwić życie mieszkańcom, wiary w moc zarządzeń i żywy duch urzędnika władcy. To jak widać pozostało niezmienione. Duch wiecznie żywy w Pałacu Wielopolskich po okiem prof. J. Dietla, który chyba się w grobie przewraca.
Te zdania właściwie powinny już wystarczyć za cały późniejszy tekst. Ten będzie jedynie służył przybliżeniu racjonalności wyrażonych powyżej stwierdzeń. Ponad to powyższe zdania stawiają właściwie i inne ważne pytania. Na przykład, o kumulację rozległych, a prowadzonych całkiem spokojnie, prac skutecznie, bo precyzyjnie aplikowanych ku komunikacyjnej blokadzie miasta. Razem – mamy pełny obraz rozumienia służebnej dla mieszkańców roli urzędników. I to każdego szczebla.
Jakby nie było – pamiętajmy - Organizatorów naszego życia.
Dodajmy też w konkretnej sprawie busów, że choć są one bardziej potrzebne mieszkańcom okolicznych gmin i miast, a można ewentualnie przyjąć, tylko w mniejszej części mieszkańcom Krakowa – to nie tylko to niczego nie usprawiedliwia, a odwrotnie – wskazuje na egoistyczny i w sumie samobójczy sposób myślenia, który musi obrócić się przeciw Miastu.
Popatrzmy na zdania początkowe.
Przyjmijmy z dobrą wiarą, że chodzi o ograniczenie ruchu samochodowego w imię czystości powietrza, opanowania smogu i o zyskanie punktów w ocenie miasta jako dbającego o środowisko. Ku euro- chwale. Zakładając, że o to chodzi – w zamyśle - docelowe rozwiązania mogą prowadzić albo do całkowitej eliminacji busów jako środka transportu w samym mieście lub do ograniczenie ruchu w dotychczasowych punktach docelowych. Coś się zabiera – to dla jakiegoś powodu i ma się coś równoważnego do podstawienia. Próżnia ? Nich sobie ludzie głowy urywają? Trudno by było podobne podejście uważać za nie tylko rozsądne ale i możliwe. Co więc w zamian? Logicznie - musi paść pytanie na ile wyrzucenie busów lub skrócenie i rozproszenie ich tras wpłynie na poprawę stanu środowiska. Nie wydaje się że poprawi ale na ile i jakim kosztem poprawi. W podobnych ocenach warto chyba brać pod uwagę, że a/ autobus wozi co najmniej kilkudziesięciu pasażerów i nie musi zanieczyszczać środowiska w miejscach przejazdu a zupełnie gdzie indziej – w elektrowni b/ bus wiezie tych osób (góra i nielegalnie, gdy na glona) kilkadziesiąt c/ samochód osobowy – przewozi jedną do trzech najczęściej osób. Który z tych środków wnosi najmniejsze zanieczyszczenie środowiska licząc na jednego pasażera – w zasadzie nie jest trudne do oszacowania. Jeśli już transport kołowy to samochód osobowy i bus przegrywają bezapelacyjnie. Niemniej to pasażer ma jedną fundamentalną wadę. Ma mianowicie całkiem indywidualne cele podróży i dla niego liczy się czas i ciągłość jazdy bez przesiadek. Proste lecz stąd mamy konflikt pomiędzy stawianymi wymogami pod hasłem ochrony środowiska a życiem. Prawo nakazuje równoważyć obie racje – wyklucza dyktat którejkolwiek z nich. Poza tym jeśli się nie dowiedzie że na operacji środowisko zyskuje tyle a tyle – to o czym w ogóle mowa? Kupujmy jednak że środowisko to dzisiaj stawiany dyktat (i to wcale nie udowodnionych a tylko przypuszczalnych korzyści dla środowiska) jak widzimy nie mieści się w wymogach osiągania takiej równowagi.
Pytajmy – powstaje dyktat czego? Jeśli nie udowodnionego interesu środowiska (na co oczekuję) to – chyba tylko mówimy o interesie polegającym na uwolnieniu terenów obecnych parkingów w okolicy Dworca – a właściwie Galerii Handlowej, napędzeniu klientów do parkingów płatnych po wyższych stawkach, sprowadzenia przewoźników jako klientów do innych, już dobrze płatnych i udostępnianych na zasadach umowy z urzędnikiem, miejsc i oczywiście wniesienie nowych pasażerów dla MPK i innej komunikacji autobusowej Kolejowa tu w zasadzie odpada – zapewnia bowiem komunikację tylko między tymi miejscowościami gdzie docierają tory. Czy MPK jest w stanie przejąć tych pasażerów może i tak. Chyba, że otworzy swoje linie busowe. Zamiana wielu indywidualnych przewoźników na jednego centralnego Dla koncepcji mono-sterowania – ideał. Kasa do MPK a nie do przebrzydłych prywatnych rąk. Zasada – klient nasz per pan – łaski nie robi ma płacić i nie podskakiwać – powróci w pełnej krasie. Zgadza się to z lewackim myśleniem od lat panującym i niezmiennym w zarządzaniu wieloma sferami życia mieszkańca Krakowa. Długo by mówić o mutacjach podobnego myślenia przetworzonych na – a jakże – model wolnorynkowy. Słowa nowomowy a zasady bez zmian co leży w lewackich zasadach. I te podnoszę a jak ktoś śmie je zmieniać – to oszołom. Dziś zwany pisiorem.
Trudno – niech i tak mnie nazwą – choć do żadnej Partii nie należę. Mówię a właściwie usiłuję mówić o rozsądku i prawie w zakresie współistnienia i konieczności uzyskiwania równowagi pomiędzy racjami środowiska i życia gospodarczego. Człowieka drodzy ekolewacy – wyeliminować się nie da. Mało tego on nie jest ostatnim stworzeniem w piramidzie. Raczej odwrotnie – a ma za zadanie – rozsądnie gospodarzyć.
Wróćmy do rzeczy. Dziś pasażer wsiada w miejscowości odleglej od Krakowa nawet wsi, spieszy się do pracy i jedzie raz płacąc – wysiada po drodze albo i w miejscu gdzie ma całą paletę dalszych połączeń. Glowa w tym przewoźnika gdzie ludziom najwygodniej.. Pasażer przesiada się nawet do innego środka transportu - lecz nie koniecznie. Wprowadzenie zmian – zmusi go do wcześniejszych przesiadek – czasem i dwukrotnych. Stanie się klientem MPK, dwa albo i trzy razy będzie płacił za kolejne bilety. Uciążliwość i czas podróży drastycznie wzrośnie. Musi więc powstać poważna wątpliwość czy takie rozlane po całym mieście nowe strumienie pasażerów to będzie zjawisko korzystne dla środowiska? Coś poprawi w stosunku do stanu obecnego? Dalej - czy MPK jest w stanie przewidzieć na jakich liniach wzrośnie uch i co ważne – obsłużyć nowych chętnych? Chciałbym by i ta informacja jako zobowiązanie się pojawiła
Zyski miasta z tej operacji są do pokazania. Parę działek za to w ekstra atrakcyjnej lokalizacji – to widzę jako pierwsze Drugie - Miasto się pochwali gdzie trzeba. Jednym zarządzeniem – tak jak absurdalnym i nieżyciowym zakazem palenia w kominkach ustawiliśmy się w czołówce miast stawiających na – jak to się mówi, też z małym sensem – w nowomowie urzędniczej – ekologię. Jakim kosztem i czy z faktycznie dobrym oddziaływaniem na środowisko – trudno powiedzieć Splendor dla urzędników pewny, a jednak równie pewny jak spowodowanie nie możliwej do zrekompensowania niewygody dla ludzi. Koło z lat 90-tych się domknęło. Zycie nie znosi pustki a od tamtych lat przybyło prywatnych samochodów. Zapewne część dzisiejszych pasażerów busów – z małych miejscowości będzie nawet we wzajemnym porozumieniu jechało składkowo do Krakowa prywatnymi samochodami. Jest rada – całe Miasto zmienić na sieć stref parkowania najlepiej obejmujących parę ulic w kwadracie (pamiętamy? To już było realnie proponowane – nic nie zmyślam) Czy urzędnicze myślenie, że ludzie łaski nie robią i wszystko co urzędnik narzuci mają obowiązek przyjąć i wykonać jest racjonalne i dobrze wpływa na szacunek dla władzy? To powinno chyba głownie zastanowić urzędników a w przyszłości wyborców Tych Wielkich nieodwoływalnych.
Na pewno nieodwoływalnych i niezastępowalnych? Ale nie chciałem o politycei brutalnych interesach.
W końcu ludzie, jak sądzę, się wkurzą i powiedzą głośno – wybieramy was po to byście nam zapewnili ułatwiania, a nie utrudnienia w życiu codziennym. Od tych co to mają zamiar rządzić – dla nas a nie mimo nas - a dla poprawności wobec idei fix – z hasłem eko – oczekujemy dążenia do osiągnięcia równowagi pomiędzy wymogami środowiska a niestety czasem koniecznymi utrudnieniami w życiu człowieka. Jak utrudnienia to chcielibyśmy jednak konkretnie wiedzieć dla kogo i z jakich powodów są one konieczne
Myślenie, że człowiek jest takim zagrożeniem dla środowiska – by lepiej by go nie było – nie jest szukaniem równowagi, zwłaszcza, że w tym konkretnym przypadku trudno się doszukać bilansowych zysków w deklarowanym zakresie, którym formalnie jest przecież ograniczenie ruchu. Sądzę, że ten się raczej zwiększy wraz z kolejnymi przesiadkami całych strumieni pasażerów i możliwym zwiększeniem liczby samochodów prywatnych zastępujących w niektórych przypadkach busy. Cienko widzę pozytywne skutki zmniejszenia ilości zanieczyszczeń.
Wszystko byłoby pięknie – gdyby w ramach tej samej opłaty wnoszonej przewoźnikowi do granic miasta MPK – odbierałoby płynnie pasażerów rozwożąc ich do wybranych przez nich punktów docelowych Nie wchodzi w rachubę? Nie tylko kosztowo ale co ważniejsze – wykonawczo niemożliwe. Ma wszak MPK tabor i środki na zapewnienie płynności tego ruchuNie? To o czym tu mowa
Jak na początku. Mówimy więc o wzmocnienie kasy dopływającej do MPK i o splendorze propagandowym
Zysków dla środowiska – w bilansie – trudno zoczyć – a jest pewne, że nie są one oszacowane Bo po co. Klient łaski nie robi ma milczeć, płacić i znosić niedogodności
Gdyby eliminacja busów była przygotowana zastępstwem – to proszę .
I na koniec – by uzmysłowić jak magiczny charakter ma myślenie autorów obecnych „usprawnień” Przewoźnicy myślą o dostosowaniu się do potrzeb małych i rozproszonych w całej okolicy Krakowa grup pasażerów. Ich linie zaczynają swój bieg pojedynczymi pasażerami – kończą jazdą ‘na glona” i na odwrót – co dowodzi, że są ludziom potrzebni i zaspakajają ich potrzeby To stan na dziś. Czy MPK jako przewoźnik –monopolista - bez względu na docelową wersję całości projektu (eliminacja częściowa lub całkowita busów) zastąpi busy wykona podobną usługę? Mowy nie ma.
Nie bronię przewoźników dla nich samych. Taki sobie wybrali sposób na utrzymanie się przy życiu, lub przez życie Zauważam tylko ze zakaz – i zmiany nie sądzę by przyniosły wiele dla środowiska za to znacząco utrudnią życie wielu osobom. Miastu wniosą splendor eko i uwolnienie atrakcyjnych działek
Rada i Urząd Miasta – uznają najwyraźniej, że klienci busów nie są ich wyborcami.
Być może problem nieco przerysowałem ale nie sądzę bym przesadził a mówimy o przykładzie nad którym warto się zastanowić nawet w uogólnieniu sposobu myślenia o obsłudze mieszkańca i o osiąganiu równowagi w relacji pomiędzy wymogami życiowymi i konieczną troską o środowisko.