- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 3 minuty.
Pamiętamy jak Pani, która niegdyś formalnie odpowiadała za nasze bezpieczeństwo podała receptę na zachowanie się wobec niebezpieczeństwa? Otóż chowamy się do łazienki i zamykamy na klucz – i jest git – bezpiecznie. Dziś inna Pani - HGW – obarczona karami za lekceważenie stawiennictwa przed Komisją powołaną przez Sejm – też jak się Jej wydaje – znalazła rozwiązanie Stwierdziła mianowicie, że skoro wzywana była Pani Prezydent a nie Pani HGW – to ona płacić nie będzie, płacić ma Urząd Miasta Warszawy – czyli ma w nosie Komisję. Otóż, proszę sobie wyobrazić, to rozwiązanie nie jest wcale odkrywcze.
Stosowała je pani burmistrz Rabki Pani Ewa Przybyło skazana prawomocnie za swe wyczyny jako właśnie burmistrz.
Rozwiązania kpiące z prawa usiłującego wyegzekwować odpowiedzialność za czyny. Bezkarność gwarantowana – nawet bez posiadania immunitetu.
Czy są to lokalne wyjątki? A popatrzmy na całą sprawę TK, Ustaw w sprawie reform czy Puszczy w relacji do urzędników UE. Przecież tu wysokim urzędnikom UE nie chodzi ani o Prawo w Polsce (bo wielokrotnie udowadniali już że go wcale nie zgłębiają ) ani o Puszczę ani o odpowiedzialność za jej zachowanie w dobrostanie. Chodzi wyłącznie o pozyskanie akceptacji przekraczania wszelkich uprawnień traktatowych. I nie dziwię się nawet temu, że w sprawie Puszczy Ministerstwo - nie żąda przejęcia przez Komisję UE odpowiedzialności za dający się łatwo przewidzieć efekt jej likwidacji przez tak czczonego przez ekoterrorystów - jak Ibis w Egipcie - Samego Wielkiego Kołatka. Byłoby to uznaniem tego o co właśnie urzędnikom chodzi – prawa UE do wydawania decyzji bez kompetencji prawnych i merytorycznych. Sprawa odpowiedzialności za stan Puszczy i tak leży na Ministrze Co więcej – w przypadku rozprzestrzenienia się choroby na puszczę po stronie Białoruskiej – to państwo będzie mogło dochodzić dowolnych odszkodowań nie od UE a od Polski Tak więc i ten przypadek Puszczy jest przykładem na modelowe, urzędnicze boje o wdrożenie w życie spolegliwości wobec absurdalnych czynów urzędnika
O Puszczę drodzy wierni doktryny anty-eko – tu w ogóle nie chodzi a jesteście tylko dobrymi i beznadziejnie tanimi narzędziami w tej szermierce UE z Polską.
Jak kiwać to kiwać.
Inny przypadek – tym razem złudzeń urzędnika, iż ma siłę sprawczą nad rzeczywistością Chodzi o obsługujące mieszkańców Krakowa i okolic busiki – co to jak mrówki zapewniają ciągłość życia transportu. Zakaz, szlaban i już Pod pięknymi hasłami a wyprowadzać można z całkiem innym tłem.
Podpowiadam niby rozwiązanie.
Nad Dworcem Głównym jest płyta, a na niej parking. Nie będę się wgłębiał w jego historię (a warto by było by ludzie takie rzeczy znali) – niemniej sytuacja z tym parkingiem i otoczeniem Dworca sięga absurdu – z którego moim zdaniem – jeśli już jest - należy skorzystać Zauważmy, że parking, który formalnie miał być służebny dla Dworca – tak naprawdę służy Galerii Handlowej, przy której (a nie odwrotnie) jest w istocie usytuowany Dworzec. Ukłon w stronę służebności dla Dworca – i ogólnie transportu polega na tym, ze zarządca parkingu łaskawie pozwala na darmowe parkowanie przez pierwszą godzinę. Potem już progresja opłat rekompensuje jakoś tę stratę.
Idąc po linii tego absurdu obsługi pasażerów i ogólnie – ludzi, proponuję by busiki w zakończeniu swych tras wyjeżdżały na ten parking zajmując dowolne miejsca. Wolno? Wolno. Dla przewoźników – to rozwiązanie wymagałoby jedynie przygotowania dużych i czytelnych z daleka napisów informujących o kierunku jazdy danego busa. Godzina parkowania za darmo – i ewentualna wymiana. Żadnych umów i przymuszania do koncesjonowanego korzystania z parkingów. Jest rozwiązanie? Jest, dopóki nie pojawi się napis, że ten parking jest tylko dla samochodów o ładowności do ..iluś tam kilogramów albo jak niegdyś w reklamie Forda w każdym dowolnym kolorze pod warunkiem, ze będzie to kolor czarny
Taka gra z bezsensem w kotka i myszkę – może trwać długo a rozpoczęto ją arbitralną decyzją likwidacji dotychczasowych miejsc nie dając nic w zamian – oprócz propozycji przymusu zawierania umów na ograniczonym i już i tak zatłoczonym terenie – czyli w warunkach reglamentacji a nie wolnego rynku czyli swobody gospodarczej.
Podsumujmy te przykłady.
Wspólnym mianownikiem jest niewzruszone przekonanie urzędnika w swą siłę panowania nad prawem i rzeczywistością.
A logika i rzeczywistość jakoś temu się nie chcą poddać.
I tłumaczenia pani ówczesnej premier i pani prezydent i decyzja urzędnika powołującego się a jakże – na wielkie szczytne eko – cele, w powszechnym odbiorze są po prostu absurdalne, śmieszne i właśnie godne omijania szerokim łukiem.
Niby nie związane ze sobą rzeczy – a jak się ładnie składają?