- Czas potrzebny na przeczytanie tego tekstu to około 8 minut.
O ile sytuacji nie zmienimy przy urnie wyborczej, powinniśmy się chyba przyzwyczajać do tego, że jako mieszkańcy jesteśmy w zasadzie jesteśmy kłopotem Urzędu Miasta, Prezydenta i sądząc po niektórych podejmowanych Uchwałach nawet jakiejś części RMK. I tym warto się chyba zająć – myśląc o wyborach samorządowych. W pewnym zakresie można się zgadzać z wyliczankami Pana Łukasza Gibały – lecz to co punktuje On w swej krytyce nie sięga prawie w ogóle podstaw, na których opierają się w swej istocie wskazywane nieprawidłowości. Wskazuje (zasadnie lub nie – tu mniej ważne) On nieprawidłowości ale nie wskazuje źródeł.
W naprawie, to do nich musi się sięgać Objawy są na ogół właśnie znane. Tym samym – i to na początku podkreślam – wcale się nie spodziewam, by zmiana personalna w obrębie tych dwóch osób wniosła cokolwiek istotnego
Oczywiste też jest to, iż nie jest krytykowany tylko ten, kto nic nie robi, a jak już robi to i komuś zaburza jego mały intymny świat interesów – przeto musi być krytykowany. I taka krytyka objawów jest dla mnie, jako wyborcy, jedynie grą towarzyską w walce o tron, a nie w trosce o cokolwiek. To też jest jasne i tym nie chcę nawet się aktywnie interesować. .
Z aktualiów – może człowieka szlag tracić na paraliż komunikacyjny miasta, lecz skoro prowadzone remonty i zmiany mają niebawem służyć upłynnieniu ruchu – to trudno – trzeba przetrzymać. Można tylko zadać pytanie czy akurat i koniecznie była potrzebna kumulacja nieszczęść w tym zakresie. Za to już ruchy czynione pod szczytnymi hasłami walki ze smogiem, promocji Krakowa, dbałości o jego funkcje kulturowe czy turystyczne lub sprawy parkowania mają swe korzenie o wiele głębiej. W moim odczuciu – i gotów jestem tego bronić – stosowane rozwiązania są zasadniczo sprzeczne z tak czczoną przez euro-eko- entuzjastów zasadą zrównoważonego rozwoju. Swego czasu pisałem na ten temat i szkoda powtarzać przytaczaną w tych tekstach argumentację Wymaga ona w każdym razie powiedzenia sobie – na czym polega zdrowe współistnienie interesów człowieka i środowiska, kto to jest ekolog, jaka jest rzeczywista rola tzw NGO i waga oraz znaczenie konsultacji społecznych a także jakie są w tym względzie konieczne zachowania się władzy. Obecne rozumienie konsultacji i udziału społeczeństwa – mam w doświadczeniu. Nie ja jeden. Ekologów – mamy wysyp NGO – na zawołanie – wystarczy zaangażować paręnaście osób. Innymi słowy – z refleksji nad tymi słowami wyniknie wprost na czym należy opierać wszelkie działania, które mają prowadzić do rozwoju a nie do nieszczęścia Do szukania realnej równowagi pomiędzy interesem gospodarczym komfortem mieszkańca i interesem środowiska. To brak zrozumienia dla tych rzeczy – prowadzi właśnie do niezłomnego przekonania władzy o nadrzędności jej racji i przedmiotowości tych, którymi się rządzi. Komuna tak miała w stopniu podniesionym do ideologii, a jej obecni potomkowie o lewackich przekonaniach nadal mają ją za fundamentalne zasady rządzenia. Widzimy to nawet w tym co wyrabia lewacka w swej istocie UE – jawnie lekceważąc to, co sama tak deklaruje. Ostatnia historia z Puszczą Białowieską – jest doskonałym tego – choć nie jedynym przykładem. Dwa lata i dokonania – to zbyt wiele. Czy ktokolwiek – jak słyszymy z relacji ze spotkania przed KE - wytaczał argumenty na merytoryczne informacje naszego Ministra w sprawie Puszczy? Już samo\ milczenie oznacza odejście od zasady dochodzenia do rozwiązań poprzez porównanie racji – albo inaczej - jest przyznaniem, że Minister ma 100 % racji. Bo nie ma widać rzeczowych kontrargumentów. Jak w tym świetle wyglądają donosiciele i ekoterroryści? Potrafią tylko powtarzać zaklęcia podane Im chyba do wierzenia. Mają dobre samopoczucie. Za to – jak wiadomo z relacji i co jest zapisane - sam Przewodniczący Ciała Europejskiego – wychodził z bezstronności wprost sugerując stronie atakującej jak by miał wyglądać wniosek, by można było Polskę ukarać Czy tego nie znamy z lewackiego kodeksu z zapisem – dajcie człowieka – paragraf się znajdzie? Nie chodzi o Puszczę a o ukaranie Polski za myślenie i co gorsza – czyny i przekonania - niezgodne z polityczną poprawnością. Więźba interesów i specyfika polityki imperialnej uprawianej pod płaszczykiem nazwy UE używa narzędzi – właśnie opartych na zaprzeczaniu wspomnianych zasad. Używam tego jako przykład mechanizmu – do uogólnienia dla poziomów lokalnych.
Jak trzeba i jest to wygodne, a innej myśli nie ma – to porównanie racji, dochodzenie do ich równoważenia – nie jest potrzebne – używamy innego kijka. Marchewki można użyć by można było ofiarę mieć w zasięgu ręki.
Wracając na lokalne podwórko – absurdalna z punktu widzenia mieszkańców, turystyki a więc i interesu miasta – likwidacja dużej liczby miejsc parkingowych bez podstawienia w miejsce likwidowanych miejsc – innych, a w tej samej cenie i z zapewnieniem minimum komfortu mieszkańcom i przedsiębiorcom oraz turystom, to dowód na, co najmniej, brak zrozumienia dla tych fundamentalnych zasad domagających się dochodzenia do rozwiązań na drodze porównywania racjonalnych argumentów Mamy powoływanie się na Wojewodę albo też na ulubiony, czasem zupełnie używany bez pokrycia – argument – bo Unia nakazuje. Jej te zasady nie obowiązują ? A kto zakazuje oprzeć się w rozmowie z tymi podmiotami na ich własnych deklaracjach zasad – używając konkretnej argumentacji< Niech wyjdzie szydło z wora, że sami sobie przeczą .
Inny przykład. Sprawy smogu i ślepego a bezprzykładnego podętego z nadgorliwością posłuszeństwa tylko jednej stronie tego sporu co do rozwiązywania problemu – osób nazywających się ekologami. O w tej sprawie nie stosuje się pokazywanych zasad. Albo się tych zasad nie zna albo - woli się ich nie znać. Wszak, w każdej tu poruszanej sprawie – poza pięknymi słowami, są konkretne interesy, lobbyści, zyski i konkretne – wręcz mierzalne straty mieszkańców i miasta. Tylko tymi drugimi – któż by się przejmował.
Każda ze spraw pokazanych tu jako przykłady wymaga decyzji nie wynikającej z narzuconej poprawności politycznej, a z wyważenia racji. Inaczej mamy kłopoty.
Podobnie, oddawanie coraz większych pól do jednostronnej i nie podlegającej dyskusji decyzji urzędnika, ma dokładnie to samo źródło. W komunie też tak było, że sprzeciw mieszkańca był działaniem antypaństwowym. Nie mam racji? Wystarczy popatrzeć na racjonalność niejednej decyzji urzędniczej (patrz Nadzór Budowlany czy Fiskus) i na realną odpowiedzialność za skutki tej decyzji Jakiekolwiek porównanie racji zmiotło by niejedną decyzję i samego urzędnika do kosza. Takie coś dopiero jest zapowiadane – to też powstaje larum kast. Czy stawia się na przykład pytanie kto poniesie odpowiedzialność za degradację Puszczy, gdyby Pan Minister podporządkował się żądaniom ekologów i UE? On pokazuje argumenty, że odstąpienie od Jego działań doprowadzi do takiej degradacji Puszczy i tym samym likwidacji siedlisk. Jak nie ma racji – niech to ktoś wykaże. i weźmie na siebie odpowiedzialność za skutki. Też i te w kontaktach z Białorusią/ Niech podpisze i powie, że zapłaci za straty jakie wynikną z odstąpienia od pracy nad stanem Puszczy. Robimy rejestrację stanu na dziś i po czasie Różnica jest do wykazania. Kto widział zdjęcia obumarłych drzew puszczy po działaniu kornika – wie o czym mowa. Dziś to Minister jest w stanie wykazać jakie konkretne szkody przynoszą dotychczasowe zaniechania wymuszane przez te ośrodki nacisku. Naciskający tylko żądają, ale jakoś nie podejmują odpowiedzialności. Kto inny ma dyktować decyzje a kto inny ma za te decyzje odpowiadać?
W Krakowie nie inaczej jest ze smogiem czy ścieżkami rowerowymi. Alarm Antysmogowy wymusza nawet uchwały i decyzje – piwo pije mieszkaniec – piankę zbierają przeróżne firmy. Czy jednak są dokładnie rozpoznane źródła smogu i rola w nim innych czynników poza piecami?. Zastanowił się ktoś nad tym dlaczego szumny program refinansowania wymiany pieców, jakoś nie cieszy się wielkim powodzeniem, kogo w istocie i jak on dotyczy - a z EC Łegu – jak słychać, chce uciekać EDF Odpowiedzi na te pytania są dość proste. Dziś można przewidywać, że za nie całe dwa lata miasto samo zacznie się potykać o własne decyzje, wyprzedzająco podległe żądaniom, bez ich rzeczowego i pełnego rozważenia. Podpowiem – EC Łęg też pali węglem
Nie mówię też, że sprawy transportu i parkowania są proste. Ale problem ma swe źródła Kto inny wywołał nadmiarowy nacisk i wierzył cały czas w moc sprawczą zarządzeń oraz bezgraniczną tolerancję mieszkańców na oddawanie ich komfortu życiowego – de facto w sporej części - firmie zarządzającej strefami parkowania i parkingami płatnymi. Samochody nie wyparują Konieczność wycofania samochodów z centrum jest w rozsądnych granicach zrozumiała – ale bez wiary w moc sprawczą zarządzeń urzędnika i po decyzjach i działaniach kompensujących utratę komfortu życia mieszkańców i pracujących w danej okolicy Dawno mówiłem, że niebawem całe miasto zostanie podzielone na, i to jak najmniejsze, strefy parkowania zaś zakazy napełnią drogie parkingi oddawane w pacht na dziesięciolecia. Patrz Parking na Groblach, jego funkcja i decyzje z tym związane -choćby tylko dla promocji miasta. To model Myślał ktoś o tym? Wątpię – skoro już spotkałem się z opiniami osób przyjezdnych, że więcej tu nie zatrzymają się nawet przejazdem.
Zacząłem od podmiotowości mieszkańca –i interesu miasta
Po pokazanym wywodzie – używającym bardzo różnych przykładów i z różnych poziomów decyzyjnych – podsumuję sprawę jednym zdaniem
Jako mieszkaniec Krakowa – w życiu nie zagłosuję więcej na żadnego kandydata na Radnego czy na stołek Prezydenta,, który nie będzie miał w programie – nie deklarację „kocham mieszkańców i będę nich dbał” bo to mantra – a proste za to zobowiązujące powiedzenie – takie a takie sprawy uważam za kluczowe dla rozwoju miasta i komfortu mieszkańca i będę dążył do zmiany istniejących rozwiązań w tych zakresach nie opierających się na zasadzie równoważenia racji środowiska i potrzeb mieszkańca. Jak to będzie robił taki ktoś – niech pokaże choćby jeden przykład – to Mu uwierzę Był poprzednio taki kandydat, który szedł tą drogą dr Marek Lasota się nazywał
Dlatego ani Pan profesor Majchrowski ani Pan Gibała nie będą mieli mojego głosu bo o tym nie mówią – i podejrzewam, że moje pisanie nic Im nie mówi toteż, nad nim się nie zastanowią. I niech tak zostanie.
Na dodatek – to już ciekawostka - ostatnio Pan profesor Majchrowski (TV - Kronika Krakowska 12 09.17) powiedział, że kandydat na Prezydenta musi być profesorem. Nie wydaje mi się jednak by świat Krakowa zamykał się do, i to obecnych, elit uniwersyteckich Znów szerszy to temat/ Dla mnie jest ważniejsze by Kandydat myślał o mieszkańcach i umiał się oprzeć na ludziach Na ogół profesor to się zna na swojej dziedzinie i to często w zabetonowanym świecie poprawności naukowej.. Wręcz niebezpieczne jest przenoszenie dogłębności swej wiedzy na wszystkie dziedziny. Z samorządową włącznie. To łatwo może rodzić albo skłonność do dyktatu albo uległość na podszepty
Szanuję tytuły profesorskie, ale nie są one kryterium kompetencji w sprawach samorządowych Tu, owszem, jest potrzebny światły człowiek ale to z samym tytułem zwłaszcza dziś – nie musi wcale iść koniecznie w parze. Osobiście znam Panią – z tytularną profesurą, która jest dumna z tego, iż w domu ma tylko książki zawodowe – co ma świadczyć o Jej profesjonalizmie, I tak się dziwię – w dobie Internetu? Po co/? I system Ją wypromował!
Z tym kryterium kastowym Pan Profesor dogłębnie się myli, a wyborcy mają zapewne w tej kwestii swoje zdanie.
Mam nadzieję, że wykażą je przy urnie – biorąc pod rozwagę to co tu napisałem.